Tak, unieważnić.
Zamknijmy oczy na chwilę i wyobraźmy sobie kraj, w którym wybory są uczciwe. Cisza wyborcza działa, państwowe media są neutralne, a głosy liczone są bez bałaganu i podejrzeń.
Otwórzmy oczy. Jesteśmy w Polsce 2025. Tu nie było uczciwych wyborów.
Był za to chaos, niedziałające systemy, głosy, które zaginęły lub dotarły za późno. Była kampania prowadzona za publiczne pieniądze. I był prezydent, który nie zna granic w pchaniu się w kampanię po stronie jednej partii. To nie są warunki demokratyczne. To kabaret z kartą do głosowania w ręku.
Sąd Najwyższy nie może udawać, że wszystko gra
Zadaniem Sądu Najwyższego nie jest "klepnięcie" wyniku, tylko jego weryfikacja w świetle prawa. A jeśli prawo zostało złamane, jeśli proces wyborczy został zatruty – to SN ma obowiązek zareagować.
Nie jako kibic, nie jako pionek – tylko jako ostateczny strażnik uczciwości procesu wyborczego. Jeśli tego nie zrobi, przestaje być sądem, a staje się notariuszem bezprawia.
Opozycja się boi, obywatele są wkurwieni
Ludzie wysyłają protesty. Setki, może tysiące. Ale co z tego, skoro część składu SN to neosędziowie – ludzie powołani z politycznego nadania? Ludzie, którzy nie powinni tam siedzieć.To jakbyś oddał swój głos, a potem patrzył, jak rozlicza go partyjny koleś w todze.
Nie ma na to naszej zgody.
Czy SN unieważni wybory?
Pewnie nie. Ale powinien. Bo to nie są czasy na grzeczne procedury. To są czasy, w których trzeba mieć odwagę powiedzieć:
Tu się wyborów nie wygrało. Tu się wybory ukradło.
Brak było czujności rządu, niestety.
OdpowiedzUsuń