"Sąd Najwyższy alarmuje o ataku hybrydowym. Porównuje protesty wyborcze do sytuacji na granicy z Białorusią"
Ten cytat to gotowy materiał na podręcznik „demokracji po polsku”. Nawet 50 tysięcy protestów wyborczych - i co z tego? Rzecznik SN zamiast skupić się na rzetelnej analizie skarg, odpala narrację jak z propagandowego podręcznika Błaszczaka: „atak hybrydowy Łukaszenki”. Serio? Ludzie korzystają z prawa do złożenia protestu, a SN już widzi sabotaż i spisek zza wschodniej granicy.
To nie są żarty. Jeśli demokracja ma mieć sens, to każda skarga - nawet ta napisana „według szablonu” - zasługuje na analizę. Bo za tym szablonem stoi realny obywatel, który nie zgadza się na wyborczy burdel. Może ma dość nieprawidłowości, ignorowania przepisów, zasłaniania się „wolą narodu”, która dziwnym trafem zawsze pokrywa się z wolą aktualnie rządzących.
Ale nie, łatwiej powiedzieć: Łukaszenka, Moskwa, siły ciemności. To zawsze działa. Odwraca uwagę, rozmywa temat i zniechęca ludzi do dochodzenia swoich praw. A przy okazji tworzy klimat zastraszenia: „protestujesz? Pewnie jesteś częścią wrogiej operacji”.
Nie dajmy się wciągnąć w tę paranoję.
Obywatele mają prawo pytać, sprawdzać, zgłaszać. To nie hybrydowy atak, tylko fundament demokracji. Jeśli ktoś tu prowadzi operację dezinformacyjną, to raczej ci, którzy każdą krytykę próbują przykryć narracją o wrogim sabotażu.
https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,32044595,sad-najwyzszy-alarmuje-o-ataku-hybrydowym-porownuje-protesty.html#do_w=439&do_v=1419&do_st=RS&do_sid=2383&do_a=2383&s=BoxPolImgLink&do_upid=1419_ti&do_utid=32044595&do_uvid=1750448464247
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na tym blogu hejt nie jest tolerowany.