Czy w przyszłości opanujemy głód na swiecie jedząc robaki i owady? Bo mięso jako takie będzie towarem luksusowym. Tak przynajmniej twierdzi ONZ, podobno owady są "za mało wykorzystywane" jako żywność dla nas ludzi jak i dla bydła. Podobno też jedzenie robali i owadów pozwala schudnąć. ONZ-owcy zwracają też uwagę na odżywcze walory owadów, które zawierają dużo białka, np. gąsienica ma go więcej niż mielone mięso i w dodatku podobno dziesięciokrotnie więcej żelaza. Występują wszędzie, rozmnażają się i rosną bardzo szybko, mają szybki przyrost masy i pozostawiają tylko nikły ślad węglowy. Pomimo tych "walorów" trudno zaproponować "gołąbki a la Niesiołowski" czyli robale zawinięte w szczaw takiemu biedakowi z Somalii, on i tak nie schudnie, bo nie ma z czego, a skoro głodował od lat, nieludzkim jest zaproponować takiemu człowiekowi przed śmiercią robala, skoro po śmierci te same go zeżrą.....
Fot. macloo/flickr.com
Nie wiem za co im płacą w tym ONZ, ale zaczynają wymyślać coraz to nowe niedorzeczności. Jedzenie robali w Europie raczej się nie przyjmie. Najpierw dla ratowania swiata od zmory głodu trąbili przez lata o żywności OGM, teraz każą nam żreć robactwo. Więc ja poczekam na konferencję ONZ, na której wszystkie pierdzące w stołki dziadki i babki zrobią demonstrację wpieprzania owadów. Albo na stałe zaczną od siebie odżywiając się tylko robalami, a swoje faraoniczne pensje przekażą głodującym. Skoro co roku na zbrojenia przeznacza się na naszej planecie 1753 mld $ USA, a przeliczając to na głowę 1.4 mld ludzi żyjących poniżej minimum, daje nam: 1252 $ rocznie dla każdego potrzebującego. Tak więc gdyby tylko ludzie przestali mordować innych ludzi z chęci zysku, dla chorej i tępej władzy czy chęci podporządkowywania sobie innych narodów, jak też z powodu innych prymitywnych pobudek, a zaczęli naprawdę martwić się żyjącymi poniżej minimum socjalnego, to problem głodujących zniknie z dnia na dzień. Niech więc ONZ nie mydli nam oczu robalami, bo problem głodujących ludzi można rozwiązać od ręki.
Powiem Wam tak - koninę zniosłam, ale jak za jakiś czas okaże się że w moich mielonych jest białko gąsiennicy to przechodzę z mety na wege, choćbym miała jeść TYLKO szczaw.
PROMUJ NOTKĘ
NOWY KOMUNIKAT W I N F OKomentarze nt Cheronei i jej bloga w W Y Ż A L N I
Na Syberii próbowałem jeść robaki,w smaku były jak bym jadł błoto
OdpowiedzUsuńCzesiu Kochany, wtedy to było co innego, wtedy sama chyba bym tez probowała, dziś to inne czasy :(
UsuńBuziole
Eli,to masz szczęście..Kiedyś w Andach na zupełnie dzikich terenach rozbił się samolot..Ci,co ocaleli pożerali nawzajem siebie.To samo było w gułagach i obozach koncentracyjnych. Nie możemy sobie tego nawet wyobrazić..Na Ukrainie w czasie"wielkiego głodu" ludzie wyli z głodu i pożerali własne dzieci..
UsuńO kurcze,ale tu nasmuciłem..ale czasami trzeba..
UsuńHe,he,Eli,ale się złożyło! Akurat wczoraj oglądałem w TV na którymś z kanałów(chyba TVN-24) pokaz tzw stingerów czy jakoś tak.. To faceci,którzy nie jedzą mięsa zwierząt ani niczego,co ze zwierząt pochodzi. Wegetarianie+weganie.. I dobrze się czują! Jeden taki herkules podniósł nawet na rękach gościa dosyć-dosyć na wysokość hola,hola!A zbudowany był nieźle. To przyszłość ludzkości! Bo przecież zwierzęta to nasi mniejsi bracia..Dość żartów..Ale problem głodujących to temat,który niczym rzeka płynie..i jest niesamowicie smutny..
OdpowiedzUsuńNie widzialam bo wczoraj byl tutaj dzien Matki i mego męża urodziny więc dzieci i wnuki byly pol dnia nie w glowie mialam TV, ale wegetarianką moglabym byc pRAWIE bo bez mięsa mogę zyc ale bez wędliny to juz nie bardzo :( dobrej nocki
UsuńEli,ale no jak to jest? Dzień Matki obchodzony jest różnie. Dlaczego? U nas np obchodzi się 26.05.Nie klapkuję,a nie chce mi się gdzieś tam szperać..
UsuńNie wiem czemu, zawsze dzien Matki w drug niedzielę maja a dzień Ojca w drugą niedzielę czerwca, ale czy to ważne? Dla mnie dzien Matki i Ojca powinien być codziennie :))
UsuńEli(11.58),słusznie..moje niedopatrzenie..
UsuńWow! W wieku 12 lat dałam się przekonać do krewetek, choć wcześniej patrzyłam na nie (w naturze) z obrzydzeniem. Naczytałam się też w młodości SF i innych futurystycznych przepowiedni. Jak smakują inne "robale" też bez trudu można obecnie sprawdzić, jesteśmy wszak globalną wioską, choć ja się nie kwapię. Może trzeba mnie podejść tak jak onegdaj z krewetkami, które podano mi onegdaj, w dobrej wierze, z czystej gościnności, w postaci pasty na kanapce?
OdpowiedzUsuńCzy to takie ważne co dostarczy mojemu organizmowi potrzebnych do życia składników? Mikroorganizmy, dżdżownice, fabryka chemiczna, wołowina, czy drób? Istotne by było to zdrowe!
W latach 80-ch nutrie, przyrządzane na wzór królika w potrawce, bardzo mojej rodzinie smakowały, choć wcześniej było brr... Jest to więc chyba tylko kwestia nastawienia i wzorców kulturowych, które trzeba w sobie pokonać.
Pomyślności.
Witaj Ikkuś, pamiętam były w DELIKATESACH szwedzkie pasty, między innymi z krewetek, w tubach jak pasta do zębów... Bardzo mi smakowało. Krewetki moj tata nazywał zawsze "robaki", nigdy nie chcial sprobować, natomiast polubił ogromnie małże. Ja lubię jedne i drugie, to są owoce morza, a nie robactwo obrzydliwe o jakim mowi oNZ. Wole z glodu umrzec a tego nie zjem. tfu, dobrej nocy, cmoooook
UsuńDzień dobry Ikko !!! :-)))))))))))) Masz zupełną rację - co do tych jadalnych "robali" - obfitują w łatwo przyswajalne białka i właściwie przyrządzone są całkiem zjadliwe. Chociaż.... jak sobie przypomnę mój pierwszy kontakt z "kuchnią egzotyczną" to mam uczucia bardzo ambiwalentne.Za czasów PRL-u była w Warszawie taka restauracja o nazwie "Szanghaj" - w samym centrum na Marszałkowskiej, tuż przy Placu Konstytucji. Serwowano tam niektóre specjały kuchni chińskiej, a nawet dla ozdoby i orientalnego wystroju pracowało tam kilku niefałszowanych Chińczyków. W tych czasach bywałem dość często w Warszawie - bo tam były wszelkiego typu "Centrale" Zbytu materiałów trudnodostępnych i niemożliwych do dostania, których jak wody do życia potrzebowała Firma w której pracowałem.Byłem wówczas człowiekiem młodym o zdrowej wątrobie- dość wygadanym, czyli w sam raz.Otóż jednego razu pewien bardzo ważny naczelnik z bardzo ważnej Centrali dal mi do zrozumienia, że w jego gabinecie trudno prowadzić poważne rozmowy - zbyt duży ruch i tumult. Uzgodniliśmy, że rozmowy kontynuować będziemy w tymże "Szanghaju". Na dobry początek pan naczelnik zaserwował sobie po dwa "Żywieckie" i "tartinki" z chińskim pasztecikiem. Wiadomo - "stolyca" - ludzie bywali w świecie - nie żadna tam prowincja, jak moja skromna osoba. Piwo wiadomo - "perlisty Żywiec", byle gdzie tego nie serwowano. A te tartinki też były i owszem pikantne i zjadliwe, coś w rodzaju mini kromeczek z bagietki na których tkwił plaster owego pasztetu, ozdobiony połówką marynowanej oliwki. Smakowało mi do czasu, kiedy w zębach coś mi zazgrzytało i dyskretnie wyjąłem z ust kawałek nóżki z pasikonika czy jakiejś tam chińskiej szarańczy. Z mety zaproponowałem przejście na kuchnię bardziej rodzimą i tradycyjną "żytnią wyborową"- co zwieńczyło sukcesem mój wyjazd do "stolycy". I gdyby nie ta "nóżka" już od dawna byłbym entuzjastą kuchni chińskiej.To tyle o mojej przeszłości w poznawaniu "kuchni świata". A ludzie - ludzie zjedzą wszystko co da się strawić. Kiedyś Angole wybrzydzali na naszych, że jedzą "zepsutą kapustę" (kiszoną) i piją "zepsute" (kwaśne) mleko. Dzisiaj w centrum Londynu zażerają się polską kuchnią a po tradycyjny bigos stoją kolejki. Nawet o zgrozo - flaki po warszawsku mają tam wzięcie. Angole potrafią robić jedynie wyśmienite jajka na bekonie - na śniadanie. Problem w tym, ze jest to nasz polski "beacon" i polskie jajka. Oni futrują kury mączkami rybnymi - to ichnie jajka smakują jak od pingwina. Smakołyków egzotycznych życzę i miłego dnia !!!
UsuńSarmato, Chińczyków lepiej chyba nie pytać, z czego co jest ...bo zważywszy ilość gąb, jaką zawsze mieli i mają do wykarmienia, nauczyli się robić przepyszne potrawy ze wszystkiego, co im nie zdążyło uciec spod Noża Szefa Kuchni (to specjalny nóż, kuty z jednego kawałka stali, piekielnie ostry, znalazłam, nabyłam, cudo !!!). Upodobania, jak również teorie żywieniowe są różne i trudno z nimi polemizować, bo każdy "wyznawca" ma swoje argumenty za i przeciw. Ty, doświadczony grzybiarz, z pewnością wiesz, że w innych krajach (ot, choćby w Skandynawii, czy RFN) nie zbiera się ...borowików, czy innych świetnych grzybów, bo uważa się je za trujące, a jada wyłącznie uprawiane pod kontrolą pieczarki, ale nasz znajomy z Niemiec, wyjeżdżając zawsze prosił o słoik "tych pysznych, dzikich grzybków", czyli małych prawdziwków w occiku, z cebulką i innymi ingredencjami, które wówczas "produkowałam"...a teraz mi się nie chce :))
UsuńDla mnie "robalami" są np. mule i przysięgam, że dzielnie zniosę ataki, które tu pewnie zaraz na mnie spadną. W ogóle nie przepadam za owocami morza, nie cierpię też ...brokułów, chociaż wiem, że to samo zdrowie...Na ogół jednak grymaśnicą nie jestem i chętnie zjadam prawie wszystko, co mi ktoś PODA, bo to właśnie dla mnie, wieloletniej Matki - Karmicielki jest największą frajdą.
Hmmm...robale. Zapamiętałam sobie na wieki scenę ze słynnego przed laty filmu "Mondo cane" , kiedy to jakiś facet w dużym sombrero zajadał się tortillami z pysznym, żywym farszem, który próbował mu uciekać spod ust, ale nie dał rady, bo był na bieżąco wyłapywany i zjadany...No cóż. De gustibus ...itd.
Pozdrawiam serdecznie.
err. ingrediencjami
UsuńAleż z tymi robalami czy też morza owocami to tylko kwestie mentalne. Kto w dzieciństwie lubiał szpinak (niemieckie dzieciaki na koloniach nazywały to "ganse scheise") lub tran ? Jedziesz na wakacje , posmakujesz i potem jest z górki. Może tylko w w Indochinach miałbym opory po słynnym kabaretowym pytaniu: Czy lubi Pan/i pieski ? A z ryżem czy z makaronem ?
UsuńZresztą co tu wybrzydzac po słynnych porównaniach " jak się robi politykę i kiełbasę Naród wiedzieć nie powienien", czyje to słowa nie pamiętam. Ponieważ w rzeźniach bywałem więc potwierdzam że to prawda. Liczy się produkt finalny, podobnie jak w szpitalu liczy się czy pacjent przeżyje, a to co po drodze mozna się naoglądać - no cóz, to jest druga strona życia .
Pozdrawiam i życzę aby kazdy jadł na co ma apetyt.
Poszłoo, MOJA CÓRKA LUBIŁA SZPINAK !!! Od wczesnego dzieciństwa ! I za Chiny ludowe nie wiem, po kim to miała, bo wszyscy najbliżsi krewni byli normalni, he he i zaczęli jeść szpinak ze smakiem dopiero po dojściu do pełnoletności. A ona w przedszkolu robiła za kosmitkę ! :)))
UsuńCo do reszty, w pełni się zgadzam. Pozdrawiam serdecznie.
Mnie szpinakiem nie karmiono (była inna zielenina z ogródka), a mimo to do dziś nie lubię. Mimo to starsza córka też się wyrodziła (u koleżanki ja poczęstowali) i do dziś uwielbia.:-)))))))))))
UsuńPomyślności.
Ikko, fakt, szpinak urody nie ma zbyt wiele, ale trzeba go smakowicie przyrządzić ( ja robię na słono - słodko, z masełkiem, mniam, mniam) i wtedy jest pyszny. Nie będę Cię przekonywać, bo moja Mama przez wiele lat usiłowała przemycać mi to "obrzydlistwo, fuj" (tak to wtedy nazywałam) pod pokrywką jakichś omletów, czy innych podstępów i nic to nie dało, a później gdzieś, ni stąd ni zowąd zaczęłam jeść ... ot, tak to jest i już. P.S. Chciałabym jednak zobaczyć kogoś, kto mnie zdoła przekonać do zjedzenia chociaż kawałka ...oliwki !!! W sytuacjach kryzysowych zatrudniam do pomocy Młodą, która oliwki uwielbia, to mi je z "gościnnej" sałatki, czy innego dania, troskliwie wydłubuje ! :)))))
UsuńHe, he... Zwykle na nic nie wybrzydzam, ale też nikogo do niczego nie zmuszam. Oliwki to mojemu mężowi ja muszę wybierać jak mu trafią przypadkiem na talerz.:-))))))))))))))
UsuńPomyślności.
Begonijko,Chińczycy zeżrą wszystko! To co łazi,pełza,fruwa..z wyjątkiem samolotów.
UsuńDobry wieczor Ikka133,
UsuńA przecie crevette to taki slonowodny rak?! Od czasow Piastow w Polsce spozywany?
Z humorem,
Raki tez od zarania w Polsce się jada. Pamietam pierwszy raz kiedy jadłam raka to na obozie harcerskim w Rucianem Nidzie. Chodziliśmy w nocy z latarkami i kubełkami i podbieraliśmy raki przy brzegu, potem na goraca wode i kolacja gotowa, pycha, bardzo mi smakowały, tylko wrzucac do gara z goraca woda to juz nie chciałam:)
UsuńEli(20.31) no i popatrz,jak się zgadaliśmy! Ja też koło Rucianego na wyspie..Ale te raczki były malutkie,a jak spierniczały! Smakiem musieliśmy się obejść,niestety..
UsuńAle temat - przerażający przed śniadaniem. NIESTETY O GŁODZIE TRZEBA MÓWIĆ , gdyby wykorzystać wszystko, co marnuje się to o robalach by można zapomnieć. Krzywe banany są be, jabłka z plamkami też, tyle rzeczy stoi na półkach, gwarancja się kończy i do śmiecia. Może zamiast kombinować z robalami wykombinować jak nie marnować. Strasznie się brzydzę wszelkich robali.
OdpowiedzUsuń--------
Elizo - nie daje się tu wejść z liiil, po wejściu informacja, że nie ma takiej notki, jestem uparta, za 3 razem przyszło mi do głowy kliknąć na stronę główną i notkę odnalazłam. Wolałam sprawdzić po tej aferze z blogiem Cheronei. Cheronea zlikwidowała blog, ale dziwne bo klikając na jej adres wchodziłam wczoraj na dziwny blog a dzisiaj widzę ten blog podpięty pod notki Cheronei tylko ktoś podpisał się tam charonea. Wystraszyłam się, że i u Ciebie coś ... ale ok
Ziomal i jak ci tam jeszcze,obudziłeś się? To idź spać i nie mąć wody,bo w zimnej cię wykąpią.
UsuńCharonea zlikwidowała bloga?????????????????????????????? A to nowina :( Wczoraj kliknęłam w jej nową notkę ale przyznam z ręką na sercu - wczoraj kliknęlam w ciemno, nie czytając, bo musialam jechac do Francji i wrócilam bardzo poźno. Nie pytam dlaczego? bo pewno ma swoje racje, ale szkoda.
UsuńMilego dnia
M_16 ja nie potrafię zrozumiec jak mozna byc czlowiekiem bez zadnego honoru jak ten śmiec do ktorego piszesz?? Mnie gdyby ktoś wywalił z bloga nie 500 razy ale 1 raz, juz by mnie więcej nie zobaczył, a toto jak bumerang, a może to nie czlowiek a automat?
UsuńEli,R. chce być tu sułtanem,a zawsze był tylko eunuchem od haremu. I stąd to.
UsuńJa pewnie tego nie dożyję. I jedynie to mnie cieszy! :)
OdpowiedzUsuńJam ci,jam ci!
OdpowiedzUsuńWidzisz Ziomal,żyły tu wypruwasz,pracujesz w pocie czoła i bęc! Ale honorarium zainkasujesz u prezesa.
OdpowiedzUsuńPole czyste? To wprowadzamy"Bizony".
OdpowiedzUsuńPowiedzcie mi "oblatani po korytarzach świata" dlaczego tak jest.jedni potrafią się wyżywić na pustyni,nawadniając ja ,zamieniając w zielone pola i ogrody,drudzy wolą albo leżeć pod palmą oczekując na pomoc świata,albo "z kałachem"załatwiać swoje"osobiste sprawy" w przerwach robiąc dzieci.
OdpowiedzUsuńZajrzyjcie z góry bo dysponujemy zdjęciami lotniczymi,zdjęciami z satelit.Jak tam jest.
Afryka to jeden wielki śmietnik Sterty butelek pet i plastik,puszki po napojach i nikt tego nie zbiera nie przetwarza.Ulewy znoszą to do rzek, te do oceanów i mamy ,tam gdzieś, na oceanie, wyspę śmieci.
A przecież zbieranie, recykling, to nie tylko walka z zanieczyszczeniem ale i konkretna praca i zysk.
I jeszcze jedno.Skąd się to wzięło.Przecież oni to "kupili" zjedli wypili i krzyczą dajcie więcej.Palcem nie kiwnąwszy w swojej sprawie.
My za "pomocą Ochojskiej" np wiercimy studnie,naprawiamy cysterny na wodę/które "za kare" rozwalają potem Izraelczycy/
No i płaczemy ze biedni ze dzieci,ze życie ciężkie,wiec dajmy.Nie widząc ze ci biedacy wala serie za seria z kałachów w powietrze,"bo się cieszą" albo odpalają coraz to nowocześniejsze rakiety /z wyrzutni ustawianych np koło szkół i przedszkoli aby zapobiec odwetowi? bo dzieci?/
Nie zastanawiając się ile taki jeden nabój kosztuje/a oni bogu w okno/ ile takie rakiety i inny sprzęt wojenny.
/dobra cześć może i maja "z darowizn" ale reszta?/
To u nich.A u nas w Europie Rozglądnijcie się ile ziemi stoi dziś odłogiem,bo dotacje i obsiewa sadzi to tylko co jest opłacalne.
Gdyby tak obsadzić "użytki" całego świata do końca byśmy tego nie zjedli.A i tak żyjemy ponad stan popatrzcie w śmietniki w Polsce gdzie podobno mamy kryzys Ile się żywności marnuje.
I na koniec.Tak naprawdę, nie wiemy co jemy."Jedzenie" odpowiednio przyrządzone,rozdrobnione,staje się "zjadliwe" Jemy nie wybrzydzając,dopiero jak nam ktoś powie lub zobaczymy na etykiecie"zawartość" robi się nam niedobrze.
Może powiecie, że to rasizm, lecz wielu afrykańczyków* to lenie . Jemu nie wystarczy czekanie na deszcz, nie wystarczy wiadro z darów to jeszcze biały ma mu to wiadro podstawić pod rynnę ! I pewnie potem rozlac do butelek ????
UsuńTak niestety jest i to nie tylko moje heretyckie obserwacje, taka jest ich metalnośc, geny czy diabeł wie co.
---------------------------------------
*) Lenistwo to nie tylko domena afrykańczyków , lecz tam to bardziej widac, bo każdy leń przeżyje. Na Syberii aby przeżyć trzeba się troche postarać.
Tygrys syberyjski podziela Twe poglądy.
UsuńPoszło,pardon..nie mam nic do Ciebie..to tylko żarty.
Usuńposzloo14 maja 2013 12:44
UsuńLenistwo to nie tylko domena afrykańczyków , lecz tam to bardziej widac, bo każdy leń przeżyje. Na Syberii aby przeżyć trzeba się troche postarać.
-------
Widzisz tak się zlozylo ze nasz Czesiu |nie starał sie i to ani troche" aby go na Syberie wywieźli....
"Wycieczki" na Syberie to mielismy wpisane w stosunki międzynarodowe od wieków. Czerski, Dybowski, Piłsudski to tylko niektóre przykłady szerzej znane, bo zapisane w encyklopedii...
UsuńWitaj W.i.e.ś.k.u. !!!! O spożywaniu darów "Bożych" można by pisać godzinami - temat obszerny, jak "menu" w knajpie. Pozwolisz, że na początek zajmę się "jedzonkiem koszernym" - wszak temat aktualny - obradują w Sejmie Najjaśniejszej. Słusznie piszesz o tych , co to na pustyni spożywali "dary " i czegoś tam zakazywali lun nakazywali. Zapewne widziałeś w swoim życiu - choćby raz - naszą zwykłą polską świnię - a żyjemy w klimacie jako tako umiarkowanym i niezbyt gorącym.Otóż zwierzę to z natury rzeczy po prostu śmierdzi - fajda wokół siebie, koryta nie omijając. Pryszniców ani kąpieli nie zażywa - a stanowi podstawę naszego narodowego wyżywienia. Starożytni - widząc to i żyjąc w klimacie o niebo cieplejszym - doszli do wniosku, że można się pochorować, wszak lodówek i bakterii wówczas nie znano. Doszli do wniosku, że owieczki i inne rogate, żyją jak gdyby czyściej. Nie istniał w tych czasach wszechwładny SANEPID ani jakieś tam służby weterynaryjne, co to zaglądając w szkiełko - "otkazali" by spożywania. Tedy rzecz ubrano w kanon religijny - nie żryj byle czego, bo.....wiadomo co - rychło obejrzysz oblicze Pana.I tak się rodziły mity - religijne i kulinarne. Mamy to do dzisiaj.Wszechmogący - urządzając nam nasz świat- założył, że będziemy się wzajemnie zjadali, co zapewni jaką taką równowagę i bilans w naturze. A bilans jest wtedy dobry ,kiedy po stronie aktywów i pasywów zamyka się cyfrą "O" (zero - dla jasności). I pozostał nam jeszcze problem tych co to z "kałachami i rakietami" domagają się równego podziału "dóbr wszelakich" - w tym żarcia (przepraszam w tym miejscu za kolokwializm). Toż u nas w czasach "Najjaśniejszych" mamy dokładnie to samo. Jednym należy się udziec barani a innym "głowizna" ( nie myl z Goowizną). Wyrażam nadzieję, że nieco przyczyniłem się do "rozjaśnienia" problemu.Miłego dnia życzę i wyrażam nadzieję, że będziesz jednak dalej ten kaganiec oświaty narodowej "zaświecał".
OdpowiedzUsuńSarmato,świnię nie należy żreć,boć brudna jest. A Qń? Też nie,bo to zwierzę nasze kawaleryjskie historyczne..A więc co żreć? Plankton! Wieloryby żrą i żyją!
UsuńNie dość, że żyją - to jeszcze jakie są duuuże:)))
UsuńPozdrawiam
Stanisław
Witam:)
OdpowiedzUsuńUprzedzając komentarze, że wypowiadam się " w każdym temacie " odpowiadam:
Inteligentny człowiek winien mieć rozeznanie w różnych sferach i dziedzinach...
Problem znalezienia " alternatywnych " żródeł pożywienia jest tak samo ważny jak alternatywne żródła energii. Bo za ok. 50 lat skończą się dotychczasowe... i jeśli nie stworzymy/odkryjemy nowych żródeł... to trzeba będzie wrócić do epoki kamienia łupanego:)
Pożywienie z owadów? Oczywiście trzeba pokonać zahamowania, przyzwyczajenia. Naukowcy twierdzą, że zawiera dużo większą ilość protein, minerałów niezbędnych dla człowieka, niż żarło tradycyjne.
Z punktu widzenia człowieka wrażliwego na cierpienie, w tym: na cierpienie zwierząt mordowanych dla zaspokojenia ludzkich potrzeb żywieniowych - pomysł na szukanie wyżywienia rosnącej liczby ludzkości - popieram!
Zresztą nie jest on nowy. Za " komuny " w Polsce był taki okres, że trawlery dalekomorskie łowiły kryle / arktyczne raczki/, które stanowiły podstawę mączek dodawanych do pożywienia zwierząt hodowlanych. Sprawa się rypła, gdy okazało się, że kryl może tworzyć zagrożenie rakiem.
Pamiętam też okres, "chwilowych braków rynkowych", kiedy to: sklepy rybne zawalone były tuszkami kalmarów. Miałem wiele obiekcji jak " to-to " jeść, ale... znalazłem przepis na: flaczki z kalmarów . Zrobiłem, były przepyszne. Zupełnie bez posmaku ryby, lepsze niż te wołowe:)
Niestety dziś już - wobec upadku " Dalmoru ", kalmary są niedostępne, a ich cena kosmiczna. Jadałem też winniczki - przepyszne, nurtie/ takie hodowalne na futro szczury /. Dopiero jak dowiedziałem się: co zjadłem - miałem odruch wymiotny:) A też b. dobre:)
Eksploatujemy " matkę " Ziemię w sposób egoistyczny, zaborczy, nadmierny. Egoistycznie nie myślimy, czy natura zdąży odtworzyć to - co niszczymy. Więc:
Tak samo jak należy szukać alternatywnych żródeł energii, tak samo musimy myśleć o alternatywnym pożywieniu, albo... przestać bełkotać o potrzebie zwiększenia rozmnażania. Jak to czyni: " umiłowany i jedyny kościół kat. "
Niszczenie istniejącego pożywienia wobec świadomości: milionów ludzi przymierających głodem - jest dowodem na skrajne zdziczenie ludzkości. A robi się to też z powodów ekonomicznych, jak na przykład: utrzymanie opłacalności cen! Z pełną świadomoscią, że w tym smym czasie gdzieś umierają z głodu... też LUDZIE. Tacy sami jak my. W niczym nie gorsi, ani lepsi...
Pozdrawiam
Stanisław
Stanisławie - potwierdzam ! W Gdyni - Orłowie istniał taki Bar-Flisak - serwował "flaczki z kalmarów" - były przepyszne.
UsuńStanislaw to wszystko prawda ale robactwa NIET; pozdro
UsuńKroko:)
UsuńNas do już chyba eksperymenty żywieniowe ominą. Ale.. jak widzę różnych wariatów, którzy za pomocą drukarek D-3/ trójwymiarowych/ próbują drukować schaboszczaki - to ja wolę już próbować robali:))) Myślę, że niedaleko już jesteśmy od różnych dziwnych żywieniowych substytutów.
Niedawno jakaś " specjalistka " od żarła, wypowiadała się, że mamy " dziwne " przyzwyczajenia... Chodzi o normalne, domowe jedzenie. To już nie w modzie... Trzeba biegnąc do samochodu, w locie złapać hotdoga, albo innego kota, zeżreć nie zatrzymując się i też nie zatrzymując się... zrobić kupę:) Zauważyłeś te " modne kierunki " ? Ja tak:)))
Pozdrawiam
Stanisław
Stanisławie skoro nas te eksperymenty ominą, może napiszemy do posła Niesiołowskiego aby przekonał kolegów z ław poselskich do tej rewolucji kulinarne, co? On ma duzy dar przekonywania, niektórzy już po wyborach wybierają się na szczaw....a karaluchów też mamy w kraju multum... he he he
UsuńPanowie, ja proponuje wszamać bezrobotnych - załatwiamy za jednym zamachem problem głodu i bezrobocia hehe
UsuńStanisławie,o to to! Kryle albo plankton! "Nam nie smakuje boczek ni schab,nam smakuje tylko schab!". Propaganda,wredna zresztą..
UsuńErrata j/w..powinno być szczaw,a nie schab.
Usuńm_16 :)))))))))))))
UsuńSarmato - 100/100 podziwiam i kłaniam się. Pisz !!!!
OdpowiedzUsuńKiedy ludzkość nauczy się fotosyntezy - na jakiś czas znikną problemy wyżywienia. Na jakiś czas - dopóki luzie nie przestana rozmnażać się jak króliki.
OdpowiedzUsuńTo prawda !!!
OdpowiedzUsuńW moich młodzieńczych lekturach SF Sarmato, o fotosyntezie (ufoludki zielone były), odżywianiu się "czystą chemią" w tabletkach, i.t.p., także czytałam.:-))))))))))))
UsuńSwoją drogą, na szczęście, sytuacja nie zmusza mnie do jedzenia "robali". To zaś, że chętnie raczą się nimi kury, a i krówka zagarnie z trawa czy sianem sporo owadów, zupełnie mi nie przeszkadza.
Pomyślności.
Ikko - de guistibus jak napisała Begonijka, ludzie jedzą różności, to fakt.Do niektórych potraw mimo wszystko nie idzie się przemóc. Nie wiem czy to kwestia smaku czy uprzedzeń kulturowych a może samej bazy żywieniowej w danym regionie świata. Na pewno skonał bym z głodu, gdybym na bezludnej wyspie miał do dyspozycji wyłącznie ostrygi. A inni - zażerają się, słono za to nawet płacąc.Napisała tutaj dzisiaj Zola w swoim komentarzu, że człowiek powinien się odżywiać tym, co występuje w jego miejscu urodzenia i w jego otoczeniu. Jest w tym kawałek prawdy, bo w ten sposób tworzy się jakiś spójny ekosystem. Ale dajmy spokój teoriom - przejdźmy do praktyki. Mój wnuk też przywlókł z przedszkola wstręt do nieszczęsnego szpinaku - bo Krysia powiedziała, że....i tu następuje długi wykład, dlaczego dzieci nie lubią szpinaku. Przyznałem mu oczywiście rację, ale kiedy żona lub ja przyrządzimy muz zupkę z mieszanki liści szczawiu i szpinaku na wywarze z boczku i z dodatkiem kilku maślaczków oraz młodych ziemniaczków - wrąbie wszystko w okamgnieniu a nawet woła o repetę.W ten oto sposób zaopatrujemy przyszłość narodu w żelazo i inne takie tam "niezbędniki". Onegdaj uwielbiałem bardzo dojrzałe jabłuszka - papierówki. Najepszejsze były u księdza proboszcza w jego ogrodzie. Do czasu... kiedyś nas dopadł i laską wytłumaczył zasadność siódmego przykazania, Ojciec też dołożył kilka swoich argumentów. Odtąd uważam , ze jest cała masa smaczniejszych owoców i wcale nie boli, po ich spożyciu. :-)))))) Miłego !!!
UsuńIkka,masz rację. Idę ulicą i widzę faceta,który świeci..Ocho,myśle se,nażarł się fotosyntezą..Klient supermarketów..
UsuńSarmato - :-))))))) a mnie opowiadałeś, że od tego "laskobrania" zacząłeś skłaniać się ku ateizmowi !!!
UsuńWiktor - to prawda ! Było to bolesne zderzenie teorii z praktyką. Proboszcz nauczał na lekcjach religii o miłości bliźniego i karmieniu łaknących. W praktyce czynił odwrotnie. Doznałem wtedy objawienia i tak jakoś z biegiem lat utwierdzałem się w przekonaniu, że nie wszystko co jest w Piśmie jest prawdą nieskończoną. Miłego !!!
UsuńWitaj Sarmato!:)))
Usuń"Onegdaj uwielbiałem bardzo dojrzałe jabłuszka - papierówki. "
Oj, tu cos mi krecisz!
"Onegdaj" ( pamietam u znajomych kolo Krakowa ) dojrzale papierowki byly "omaszczone". Tak gdzies co druga przynajmniej!
A wiec te papierowki czy ta "omasta"?:)))))))))
Pozdrawiam serdecznie i z humorem bien sûr!
Sarmato, a boś źle wybrał, albo zaniedbałeś rozpoznania terenu ! Ja z moimi starszymi braćmi ( a jak !) kradłam jabłka, gdzie popadło, byle nie u księdza. W życiu trzeba mieć twarde zasady, Sarmato !!! :)))
Usuńbegonijka14 maja 2013 20:33
UsuńWitaj,
A wlasnie u ksiedza bez robakow!!!!
Z humorem,
Francopolo, ale grzech i później siedzieć trudno !!! :)))
Usuńikka13314 maja 2013 14:46,
UsuńWitaj Ikka133,
No i przypomnialas mi dowcip o tlusciutko wygladajacym Moïsze -mimo ze na kukurydzianej dietecie - co to "kukurydz przez kur pierwy przepuszczal":))))
Milego wieczoru i humoru!
Jak to u księdza to bez robaków??? Też poświęcił?? Którym kropidłem?? :))))
UsuńBegonijko - z tymi księżymi jabłuszkami to widocznie było przeznaczenie. Jak człowiek odczuje kije we właściwym miejscu i czasie - zaczyna myśleć :-)))))
UsuńNo, jak nie jak tak, Francopolo. Moja babcia mówiła, że kura by była smaczna i dobre jajka miała to musi po wolności chodzić, by "ziarenko sobie wyszukać, robaczka wygrzebać i trawkę skubnąć". Mawiała też, że ludzie są jak świnie - wszystkożerni. Dlatego powinni żreć wszystko: to białe, to czerwone i to zielone (nabiał, mięso i rośliny).:-)))))))))))))))))
UsuńP.S. Sos vinaigrette, to najlepsza rzecz jaką do potraw Francuzi wymyślili.
Pomyślności.
Przypominam, że Edwarda G. w sklepach były "tuszki" czyli to co zostaje z futerkowych (chyba z nutrii) po zdjeciu marynarki. Było, zjedliśmy z braku innej padliny i żyjemy. Więc nie ma co za bardzo wybrzydzać, fakt że nie było wtedy netu ma pewne znaczenie historyczne :)))
OdpowiedzUsuńposzłoo - a wiesz, że kabanosy zrobione z mięsa nutrii są bardzo smaczne !!! Miałem kolegę, który te gryzonie hodował w czasach gdy futro z nutrii było marzeniem wielu Polek. Futra jak futra, ale kabanosy miały nieograniczony zbyt i popyt. W końcu zwierzak cały dzień tapla się w wodzie i jest czysty nie jak ta przysłowiowa świnia.
UsuńHola,hola! Amatorzy! A jak byście się czuli,gdyby ktoś zeżarł Waszą matkę czy córkę?!-:)))
UsuńZoofilem nie jestem, zwierzakom nic nie ślubowałem. Może oprócz futrzatych szwabów do których mam słabośc, jak do takiego gadasz to potem rozumie wszystko a i poprosić potrafi nie tylko o żarcie czy wodę. Mielismy takiego, co jak prosił to kładł się jak na "waruj", głowa na ziemi a szczytem przymilania sie to były jeszcze uszy opuszczone do poziomu. Kiedyś podjeżdzam pod bramę, zwierzak zamiast się cieszyć leży za bramą, uszy poziomo znaczy - prosi bardzo! Otwieram, mówię "pokaż co chcesz"a on biegnie pod płot za domem i kładzie się tak samo, mordą do płotu i łypie okiem czy widze jak się stara. Podchodze, wyglądam za płot i sprawa jasna: wypadła mu zabaweczka, taki gumowy gryzak. Za grabie z długim kijem, chyc i wyciągnięte. Oczywiście radocha ! Powiedzieć to jedno a zrozumieć co adwersarz mówi, to drugie ! O banałach typu "zaprowadź do pana doktora" (do weterynarza, parę ulic z kilometr od chaty) czy hasło "jedziemy do Wrocka" to nawet szkoda pisać...
UsuńDzień Dobry Elizo:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta " ponętna laska " na zdjęciu to poprostu... anorektyczka tuż przed smiercią.
Ona nie ma nie wspónego z jedzeniem " robali ". " Odpowiedziała " na ogólnoświatowe zbzikowanie na temat odchudzania. Aż pęd do bycia " trendy " - przerodził się w obsesję, chorobę mózgu.
To żywa / jeszcze, acz niedługo /: antyreklama mody na " kościotrupy " :))) Śliczna jest... jak zwój drutu kolczastego.
Pozdrawiam
Stanisław
Stanisław, wiem ze anorektyczka, ale to taka analogia do sugestii ONZ na temat schudnięcia i wielu Afrykanów w tym kontekście. Zdjęcie nie zawsze musi być Z TEMATU, najwazniejsze aby bylo adekwatne DO TEMATU :)
Usuń"KOŚCI ZOSTAŁY RZUCONE!"-rzekł mąż wyrzucając chudą żonę za okno.
OdpowiedzUsuńmgr,nie przynudzaj,pójdź sobie na film,którego nie widziałeś jeszcze.
UsuńI pomyśleć,że w krajach rozwiniętych 1/3(!!!) żywności się MARNUJE!-:(.No ja to jest?
OdpowiedzUsuńMelduję, że zeżarłem robala, dokładniej cos w rodzaju dżdżownicy która po smierci udaje paluszka słonego tylko ździebko ciemniejszego. Mozna to traktować jako ciekawostkę. Są ludy i to nie tak dalekie które na nasza świnikę patrza obrzydzeniem.
OdpowiedzUsuńNa pewno na zmiane diety nam sie nie zanosi.
Z pewna taką niesmiałością pozwole sobie stwierdzić że trzymanie ludzi w stanie permanentej anoreksji może być sposobem na ich uzywanie do własnych celów................... Boże - co ja piszę, chyba nikt nie jest taki wredny !.
Pozdrawiam
he he he
UsuńZ uwagą przeczytałam wpisy pod notką. Wiele jest konkluzji - zgodnych z prawdą według mnie - że sposób odżywiania jest wkodowany poprzez środowisko i kulturę, w której człowiek przebywa. Oczywiście, obecnie jest trend do rozszerzenia - diety o produkty z innych części świata, przyszła moda na owoce morza, a teraz - naukowcy - starają się zaszczepić chęć spożywania - produktów ze świata owadów,pierścienic - zapewniając o wysokowartościowym białku w nich zawartym.
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak inni, ale mnie osobiście już sama myśl wstrząsa i staje się żołądkową traumą.:)) Obraz w oczach momentalnie odpycha, tak że żaden posiłek nie przeszedł by przez gardło.A zresztą - ileż trzeba by było tych owadów i robali wyhodować, by wykarmić ludzką populację.
O ile wiem, najzdrowszym produktem - dla nas jest naturalna i różnorodna roślinność oraz ziarna oraz urozmaicenie z potraw mięsnych, ale takich, które nie są przypitraszone - dodatkami i substancjami chemicznymi. Takim sposobem przetwórcy fundują nam za nasze własne pieniądze - choroby. Produkty mają pochodzić z tego samego terenu, w którym się żyje i gdzie się urodziło.Dieta powinna być oparta na produktach przetworzonych sposobami naturalnymi w obróbce termicznej. Warzywa i owoce winny zawierać w sobie jak najwięcej witamin i energii słonecznej, które pobierają z ziemi i powietrza w sposób naturalny. To one dają zdrowie i siłę witalną.
A pro po energii witalnej: Breatharianie żyją wyłącznie pobierając z powietrza i światła słonecznego.Oczywiście - przy każdej zmianie sposobu odżywiania jest okres przestrajania organizmu, zanim zacznie polegać wyłącznie na ściśle wyznaczonej diecie. Więcej znajdziecie na ten temat pod linkiem:
http://forumzn.katalogi.pl/Od%C5%BCywianie_si%C4%99_%C5%9Awiat%C5%82em_-t5353-s4.html
Chcę tylko dodać - żeby spróbować - tak się odzywiać , trzeba przejść trening umysłu, posiąść odpowiednią wiedzę filozoficzną, by przekroczyć swoje bariery mentalne.
W wyniku bombardowania w przekazach reklam i wywiadów z naukowcami - mimo psychicznych oporów, po jakimś czasie - wielu skusi się na "owadzie rarytasy". Ale one i tak tylko zawierają białko, a gdzie są witaminy, sole mineralne, fitohormony itd, tak bardzo potrzebne do życia?
Eliz*** ależ inspirujący temat dziś dałaś:*)).Pozdrawiam*
A co na to partie rządzące w Polsce ?? PO-PSL-SLD-PiS-EPISKOPAT ??
OdpowiedzUsuńW Polsce rzadzi tylko ta ostatnia, reszta to parawan, dekoracja
UsuńUśnij se i śnij,to Ci dobrze zrobi.
UsuńJedzcie dorsze bo (....) robaki gorsze!Gwoli pamiec majacych;
OdpowiedzUsuńNie ma co drzec szat i mowic quo vadis homo!!Popatrzcie ,na ten przyklad,co jedza Francuzi!
Ja osobiscie spedzilem sporo czasu na dalekim wschodzie ,kosztujac "to i owo".
No i powiem Wam, ze to nie (....)! Niektorych "przysmakow" sie nie odwazylem (pajaki) mmimo "zem chlopok dzielny jezd".
Tak dobrze sie przyjrzawszy,wole polna szarancze niz kurczaka z "hodowli" bez pior za zywota ,z oczywistym beri-beri ,i przerazajaca zawartoscia arszeniku!.
Moi znajomi "Hamerykance" chwala sie ( oczywiscie z przymrozeniem oka), ze u nich kurczaki za grosze, tylko te przyprawy strasznie drogie ( coby odor zabic!!!!)
Oczywiscie rozumiem co Eliza chce przekazac jako "message" ale...no ale....bedzie nas niedlugho 10 mld!!!!Wiecej niz robakow:)))))))
Pozdrawiam z humorem,
hihihi lubię Twoje poczucie humoru, ale moze ONZ chodzilo o to aby Europa i Ameryka teraz wpieprzali robactwo a swoje żarcie wysyłali do Afryki ????
UsuńEj tam,Francopolo,jeszcze użyjesz coś pozytywnego..Eliza tu prowadzi doskonałą kuchnię! Na wzór francuskiej!-)))
Usuńikka13314 maja 2013 17:27
OdpowiedzUsuńAh, bo nie umiesz ich serwowac! Dobre "liski" albo pastis i pare owych à la grècque. Nie bedziesz musiala wybierac:)))))))))))))
Milego,
francopolo - witaj !!! Mam w Szczawnie - Zdroju przyjaciół, reemigrantów z Francji. Ona jest rodowitą Francuzką i potrafi w oka mgnieniu zrobić coś zjadliwego z byle czego. Choćby taki szpinak - jako sałatę polaną sosem vinegrette. Albo ten sam szpinak lekko podsmażony na masełku, odrobina utartego czosnku i łyżka śmietanki + jaka sadzone w sumie bardzo zjadliwe. Wielka rolę odgrywa znajomość komponowania poszczególnych składników, oraz sposób ich wydania na talerzu. Człowiek w znacznym stopniu je oczami, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Cóż Francja-Elegancja !!! Miłego dnia !!!
UsuńSarmata14 maja 2013 20:22,
Usuń." Człowiek w znacznym stopniu je oczami, nie zdając sobie nawet z tego sprawy"
Oczywista oczywistosc (cytujac juz zapomnialem kogo:)))drogi Sarmato!!
Francuzi nie mowia nad talerzem " Oh! Que c'est bon" ale " Oh! Que c'est beau" ! (Niuans jezykowy)
Milego wieczoru,
Ja juz po. Moja Niewiasta uraczyla mnie dzisiaj wieczorem artichaut ( karczoch?)
z sosem vinaigrette (akurat).No i butelczyna lekkiego Bourgogne!
Zycie jest piekne,
Milego wieczoru zycze!
PS Mam tez znajomych w Szczawnie! Tam duzo "franco-polo" :)))))))))))))
Sarmata14 maja 2013 20:22
UsuńDobry wieczor Sarmato, byl kiedys w Wwie przy pl.Konstytucji bar mleczny ZŁOTA KURKA, nie moglam przejsc obok aby nie wstapic na danie jarskie - kotleciki z ziemniaków szpinak wlasnie taki jak opisujesz i 2 jaja sadzone. No palce lizać. Zrobilam moim wielokrotnie dzieciom, uwielbialy ale z malą korektą - na miejsce szpinaku byla marchewka z groszkiem na slodko, tez pychota
francopolo - ba...w pobliskim Wałbrzychu to kiedyś (lata pięćdziesiąte) 1/3 mieszkańców to byli "franco-polo" górnicy z francuskich kopalń- rządzili miastem i okolicami.
UsuńFrancopolo,jednak szczaw przyszłością Narodu,a jednak..
OdpowiedzUsuńKonkluzja:"żreć należy to,co do pyska wpadnie!"-to przysłowie niedźwiedzi alaskańskich,polujących na łososie,a one mają łeb,że ho ho!
OdpowiedzUsuńDobry Wieczór
OdpowiedzUsuńMógłbym i dziś złożyć deklarację, że kładę dożywotnio " szlaban na mięsie ".
Z chęcią przerzuciłbym się całkowicie na ryby. Choć to też zwierzęta, jakoś nigdy specjalnej więzi z nimi - nie czułem, a więc konsumpcja: łatwiejsza i napewno zdrowsza.
Ryby były podstawą pożywienia w mojej rodzinie, gdyż ojciec był posiadaczem kutra, a Bałtyk pełen ryb, których dziś już tam nie ma. Łososie, sieje, węgorze, a nawet w domu solone zwykłe śledzie były codzinnością. Może dlatego mam dobrą pamięć, bo rybi fosfor dobrze działa na pracę mózgu/?/:)))
Dziś ryby trudno kupić. Mówię o świeżych - a nie o trzymanych tygodniami w styropianowych pojemnikach - produktów z supermarketu. Mieszkam nad morzem, kiedyś jeżdziłem do Władysławowa po świeże rybki z " burty ". Dziś już nawet takiej sprzedaży nie ma, bo Unia jakieś argumenty przeciwko wniosła...
Pomijam ceny... absurdalnie wywindowane, często... kilkukrotnie wyższe od wieprzowiny.
Za mojej młodości ryby były, były tanie, były świeże. Dziś stały się luksusem nie pierwszej/często/ świeżości:)
Smaku bałtyckiego węgorza, gotowanego w sosie koperkowym... nigdy nie zapomnę:)))
Pochwalę się, że " odzidziczyłem " umiejetność przygotowania kilkudziesięciu potraw rybnych. Ale... o surowiec - coraz trudniej:(
Pozdrawiam
Stanisław
Stanisław narobiłeś mi smaku az slinka kapie....Nad morze jeździło sie do Wladyslawowa, Ustki, Jarosławca.... bardziej dla tych pychot niż po jod, jak to przysłowia się uaktualniaja jedno po drugim: jak nie ma tego co się lubi to się lubi co sie ma" :)
UsuńTo jeszcze Ciebie potorturuję:)
UsuńJadłaś własnej roboty wątróbki z dorsza? Pasteryzowne w słoiku, w sosie własnym? Pycha. W ustach się rozpływają, wszystko naturalne, nawet " sos ", który wątróbki puszczają podczas pasteryzowania. I samo zdrowie:) Przyprawione w/g upodobań: sól, czosnek obowiązkowo, keczup...
Smacznego:)
Stanisław
Stanisławie - witaj !! Rzeczywiście narobiłeś smaku tymi rybkami, mnie nie musisz przekonywać, bo od kiedy potrafiłem utrzymać wędkę w ręku - łowię i jem ryby. A Bałtyk - no cóż, to już nie jest czyste morze tylko ściekowisko, dlatego niektóre gatunki ryb zanikły a inne tak znacznie wytrzebiono nadmiernymi odłowami, że też są na granicy zaniku.Sadzę,że Unia dobrze robi nakładając ograniczenia połowowe - może da się jeszcze ten "rybostan" uratować.Jak już mieszkasz w Gdyni - to popatrz co się sprzedaje w Hali Rybnej - dorsze mikrych rozmiarów, na granicy przyzwolenia na odłów. Węgorz morski - na granicy zaniku gatunku.Gdyby w Polsce nie zlikwidowano stoczni i gdyby nie zaprzestano budowy dalekomorskich trawlerów rybackich, dzisiaj moglibyśmy łowić na wodach międzynarodowych lub ba łowiskach państw Unii. Małymi kutrami bałtyckimi i łodziami przybrzeżnymi nie da rady. Na koniec małe sprostowanie - ryby sieja i sielawa to są ryby słodkowodne. Wymagają bardzo, ale to bardzo czystych, chłodnych i głębokich jezior, żywią się planktonem, dlatego na wędkę potrafią je łowić tylko bardzo wytrawni wędkarze , na tzw. murmyszki. Czasami, ale nadzwyczaj sporadycznie można je było łowić w morzu bałtyckim, ale tylko u ujścia bardzo czystych rzek do morza np.Parsęty. Nie trafiały się od dziesięcioleci w Zatoce Gdańskiej. Smaczne nadzwyczaj i przepyszne wędzone. Znam kilka jezior w Polsce, gdzie można je złowić, żyją tam naturalnie. Ale jest też kilka jezior zarybianych ta rybą - tam czasowo połowy są zabronione. Podobnie z jesiotrami.Też tą rybę przywraca się wodom polskim, ale muszą być biologicznie czyste. Pozdrawiam i połamania kija, jeżeli łowisz !!!
UsuńNie Stanisławie nie jadłam, nawet przyznam szczerze ze nie wiedziałam ze takie specjały istnieja :(
UsuńWiktorze,Ty tu się chwalisz..Nie masz czym!Bo jak ja kiedyś rybuchnę złapałem,to pozioom Oceanów gwałtownie się obniżył,a ja na piasku został żem wsiem.Qna,co tu robić?
Usuńm-16 !!! :-))))) Nie chwal się, to nie była ryba !!! Wieloryby są ssakami !!! :-)))))) Większejszych już nie ma w oceanach.
UsuńWiktorze:)
UsuńHalę rybną w Gdyni odwiedzam, bo to chyba ostatnie miejsce w Trójmieście, gdzie można świeże ryby kupić. Owszem, zauważyłem, że dorsze są jakieś chudsze, niedożywione. Wynika to podobno z zakółcenia całego bałtyckiego ekosystemu. Babka chyba " czarnomorska" rozwija się w Bałtyku doskonale, a jest tu obcym organizmem, przywiezionym przez obce statki w zbiornikach balastowych:)
Co do siei... upieram się, że kiedyś ona była w Bałtyku. Nieczęsto, ale... jakoscią i walorami smakowymi przypominała łososia.
Mam jeszcze zdjęcie z " rejsu " z ojcem po Bałtyku, kiedy to - sam - na wędzisko złowiłem kilkunastokilogramowego szczupaka. Musieli dorośli go podpierać, bo mnie chyba wciągnąłby za burtę. Miałem wtedy chyba z osiem lat, a na zdjęciu: szczupak jest dłuższy niż ja:))
Ok. godziny dorośli go wyciagali, bo " wspaniałomyślnie" oddałem wędkę.
Pozdrawiam
Bydlakom nie odpowiadam! Mam na myśli trolli. Jeśli chodzi przepis na wątróbkę dorszową, to oczywiście przyprawy: keczup, czosnek należy dodać do słoika - przed pasteryzowaniem. Ale... to napisałem. A troll i tak nie pojmie.
Stanisław
Stanisławie - nie wierzę w tego twojego szczupaka. Wiesz dlaczego ??? Mój wujek był przez kilka lat kapitanem portu w Ustce - miał do swej dyspozycji kuter motorowy WOP-u. Jak jakaś jednostka pływająca wypływała w morze - np.rybacka, to WOP DOKŁADNIE badał i sprawdzał skład osobowy załogi i dokumenty. Nikt kto nie był załogantem, nie miał prawa wypływać w morze a już w żadnym wypadku dzieci - takie jak ty ośmioletnie.Mnie też wujek nie mógł zabrać na pokład, czego nie mogłem długo odżałować. Dlatego twierdzę, że ten twój szczupak ci się śnił !!!
UsuńStanisławie - jeszcze jedno - na co łowiłeś tego twojego "szczupaka". Kiedy ty miałeś osiem lat to w żadnym sklepie w Polsce nie było absolutnie żadnego sprzętu do połowów morskich na wędkę, nikt też nie wydawał pozwoleń na takie połowy. Był zakaz !!!!!
Usuń@Stanisławie : gotować węgorza ?? ZBRODNIA !!
Usuń@Kaszebe : jak na faceta z nad morza to masz słabe o ryb połowie(na wędkę) pojęcie.
Blachę wahadłową mogę ci zrobić z dowolnego kawałka żelastwa .
Potrzebuję jeno młotka , przecinaka ewentualnie dłutka , pilnika i papieru ściernego.
Jak się uda swojej pani podpierniczyć odrobinę lakieru do szponów to jeszcze lepiej.
Haczyk czy kotwiczka to już insza inszość wykonawcza , ale to się w największym zadupiu da kupić.
Kaszebe...
UsuńCholera mnie podkusiła z tym szczupakiem. Chciałem opowiedzieć ciekawostkę... Ojciec, oprócz tego, że miał kuter, pracoawał w Urzęzie Morskim. Był inspektorem d/s bezpieczeństwa żeglugi i.. często wypływał na Bałtyk na kontrole ... Jednostka, która to czyniła to Gdy - 200. To symbol burtowy. Typ : kuter typu "KF-ka". Miałem wtedy ok. 8 lat, zatem było to ponad 53 lat temu! Byłem na tym " kontrolerze " osobą " przemyconą " poza kontrolą wopistów. Szczupaka złowiłem i mam to na zdjęciu. Po jaką cholerę miałbym - na starość - wymyslać takie historyjki? Jeśli mnie mierzysz - swoją miarą - to jesteś - w grubym błędzie. Co było na końcu żyłki?. Nie pamiętam. Chyba błystka/ czyli metalowa rybka / ! Tak ojciec - popełnił przestępstwo - zabierając mnie na Bałtyk. Możesz o tym fakcie donieść do: ipn, policji, prokuratury, straży granicznej:)))
Nie wiem po cholerę mi ta rozmowa z durniem...
Staniław
Stanisław - nie obrażaj innych - nie będziesz obrażany. Za to ,że ci zwróciłem uwagę - nazywasz mnie durniem. Tymczasem na absolutnego durnia wyszedłeś ty sam. Bo to piszesz to są bajki dla takich naiwnych jak ty sam.Przyjmij tez ostrzeżenie, że jak ci się zdarzy nazwać mnie jeszcze raz durniem - będziesz miał kłopoty. Eliza będzie musiała ujawnić twoje namiary i adres e-mail. Radzę spuścić z tonu i wszystkich grzecznie przeprosić.
UsuńNightgale , SZPONY ??? I tak nie wybrzydzaj na gotowanego węgorza !!! Owszę, owszę, jadało się kiedyś gotowanego węgorzyka w galarecie. Mój Tato przynosił do domu całkiem jeszcze żywe, bo łapał je czasem sam, kiedy mu się w pracy pod wodą pod nogami plątały, he he. Mama ( i nie tylko Ona, była taka pozycja w restauracjach) przyrządzała na patelni ( cholera, skakały jeszcze w kawałkach), lub właśnie gotowane, w galarecie. A masz za te SZPONY !!!
UsuńNihtgale:)
UsuńNie zbrodnia - tylko przysmak. Jak mi się uda " odtworzyć " przepis to Ci wyślę:) Bo z braku surowca - nie robiłem od lat...A jak robisz węgorza w galarecie... co z nim robisz? Gotujesz przecież:) Jak też: wszystkie inne ryby do galarety. Doskonały jest świeżo uwędzony węgorz, jeszcze ciepły i ociekający tłuszczem, ale... tamten w koperkowym sosie był subtelniejszy w smaku. Zresztą: " co kto lubi ".
Pozdrawiam
Stanisław
Nightgale !! Teraz już rozumiem - tą ręcznie wykutą błystkę holuje się potem kutrem po Bałtyku aż złapie się szczupaka-rekina. A propos żyłek - gorzowski Stilon zaczął je produkować gdzieś tak w drugiej połowie lat pięćdzisiątych. Kołowrotków spiningowych w tym czasie w ogóle nie było w handlu, były zwykle szpulkowe do połowów gruntowych- wykonane z blachy aluminiowej i bardzo byle jakie.Pierwsze "tyczki" bambusowe - jako wędziska też tak jakoś za średniego Gomułki się pojawiły - import z Chin.Nie nadawały się do spiningowania. Wędziska klejonki tonkinowe do spiningu tez tak jakoś dopiero z początkiem lat 60-tych. Zobaczę w garażu u dziadka - chyba w rupieciach wędkarskich jeszcze mu się takie zachowało.Ja tam nie mam żadnych awersji do tego Stanisława, ale jak ktoś bezczelnie kmini i w dodatku nazywa adwersarza bydlakiem lub durniem, to jak na mnie trochę za dużo. Zresztą to nie pierwsza i jedyna wpadka tego pana na tym blogu.Rozważę czy w ogóle tu coś pisać, skoro za to byle kto może nazwać cię bydlakiem albo durniem. To tyle - dobrych połowów życzę na te twoje blachy made in home !!!!
UsuńNightgale - witaj !!! :-)))))))) widzę, że rozpętał się spór na temat połowów morskich. Nie wiem czy warto do tego dorzucić kilka zdań, bo można oberwać od Pana Stanisława mocnym epitetem - krewki to jakiś "rybak". Ale Tobie powiem, ze nie łowi się szczupaków z kutra na spining. Jest to ryba nadzwyczaj płochliwa - mimo, że drapieżna. Terkot silnika kutrowego skutecznie by ją odstraszał, nadto drapieżnik ten uwielbia płytkie stosunkowo wody przybrzeżne, pełne szuwarów, trzcin itp.zielska, gdzie czatuje z ukrycia na drobnicę.Takich łowisk po prostu u nas nie ma i nigdy nie było w rejonie Zatoki Gdańskiej i dalej na zachód od niej.Owszem łowią szczupaki w płytkich zatokach Bałtyku wokół Szwecji i Finlandii- także na spinning, ale z zakotwiczonej łódki lub w dryfie i z wyłączonym silnikiem.Niektórzy stosują metodę trałowania błystki za łodzią, ale na to trzeba mięć potężny kołowrót i jakieś 300 metrów żyłki lub specjalnej plecionki. Wyniki takiego połowu nie są zachęcające. Byłem dwa razy w Szwecji na takich połowach, ale jak sobie to policzyć, to zbyt kosztowna zabawa, chyba, że bierze w niej udział kilkuosobowa grupa. Szwecja wcale nie jest taka tania dla wędkarzy i łupią na tym niezłe pieniądze.Może i nie zwrócił bym uwagi na tą sprzeczkę, która pomału przeradza się w pyskówkę, ale podrzuciło mnie jak Pan Stanisław napisał, ze w Bałtyku (Zatoce Gdańskiej) łowił smakowite sieje. To już jest blaga na całego. Te informacje przeznaczam tylko dla Ciebie Nightgale - bo nie mam zamiaru się tu awanturować o byle co i jeszcze być potraktowanym z buta.Pozdrawiam !!!
UsuńNightgale - ale wytłumacz no jak takim wykutym przez Ciebie żelastwem łowi się te szczupaki ?? Trzeba trafić w łeb aby go ogłuszyć ?? Na Bałtyku prędzej byś trafił w zatopione poniemieckie pociski i miny .Niech no odezwą się blogowi wędkarze - czy ktoś kiedyś złowił na błystkę szczupaka z kutra rybackiego w Zatoce Gdańskiej???
UsuńSzanowny Wiktorze:)
UsuńProszę, wklep w google hasło " ryby bałtyckie ". Oprócz: dorsza, węgorza, szczupaków, sendacza, fląder, śledzi, szprota, turbotów i jeszcze paru... figuruje tam właśnie SIEJA !!! O czym i kto kogo - do czego chce przekonać? Jeśli uważacie, że w Bałtyku nie ma tych ryb to zapraszam do telefonicznej konsultacji w : Morskim Istytucie Rybackim w Gdyni. Telefon chyba znajdziesz? też w googlach:)
Trudno od 8 letniego dzieciaka oczekiwać fachowych informacji na temat sprzętu wędkarskiego. Prawda? A ja miałem 8 lat. Wędka osadzona była w specjalnym wyżłobieniu, na rufowej burcie.
No i patrz... jak opisanie zwykłego, małego wspomnienia z dzieciństwa , może wywołać burzę. Ja pytam: o co tu chodzi?
Wtedy... szczupaki były dość powszechne w Bałtyku. Do kilkunastu kilogramów wagi.
Wiem, że kaziki, kaszebe - prowokują... ale Ty ?
Stanisław
Jeszcze do Karola i kończę temat Bałtyku i szczupaków:)
UsuńTo cytat z moojego wpisu:
"Mam jeszcze zdjęcie z " rejsu " z ojcem po Bałtyku, kiedy to - sam - na wędzisko złowiłem kilkunastokilogramowego szczupaka. Musieli dorośli go podpierać, bo mnie chyba wciągnąłby za burtę"
Zatem... gdzie napisałem, że szczupaki są w Zatoce Gdańskiej?
Przstań przeginać.
Stanisław
To powyżej do Wiktora. Przepraszam:)
UsuńStanisławie - nic mnie to nie obchodzi - mogłeś łowić nawet żółwie i ośmiornice w akwariach Muzeum Morskiego w Gdyni. Twoja sprawa. Jednak jak się pisze jakiś tekst - warto zadbać o realia. Czyta to wiele ludzi i każdy może mieć uzasadnione wątpliwości. Nie znaczy to jednak, ze wolno takich ludzi nazywać durniami, matołami i co tam masz jeszcze w repertuarze. Jednak skorzystam z Twojej sugestii i dla własnej satysfakcji popełnię sobie rozmowę ze znawcami problemu w Państwowym Instytucie Rybackim czy kto tam zajmuje się problemami rybołówstwa w Polsce. Jak uzyskam takie dane - podam do wiadomości z powołaniem się na konkrety.Pomyślności !!
Usuńm_1614 maja 2013 19:26
OdpowiedzUsuńWitaj,
Szczaw popadl w Polsce w nielaske z powodow czysto anegdotycznych.
We Francji natomiast,jak otwierasz w restauracji menu i pisze "à l'oseille" ,to Ci sie CB do buta chowa.
Co kraj to....
http://jeanlucquinsat.centerblog.net/rub-cuisine-thailandaise-.html
I wyobraz sobie ,ze wiekszosc z tych " szczawiowatych" kosztowalem (probowalem)!
No buzi to Ty mi juz chyba nie dasz?!
Pozdrawiam z humorem,
Jednym uchem słuchałem , u Olejnikowej - rozmowy posła Rozenka z niejakim Oko. Przedstwicielem panujacej czarnej sotni. Podam wynik spotkania:
OdpowiedzUsuń10:0 dla posła Rozenka. " Argumenty " pana " ksiondza " były tak głupie, kłamliwe, że aż śmieszne! A Oko.. to przcież: kościelna " awangarda " intelektualna:)))
Strach słuchać małomisteczkowego plebana. Tam to dopiero " prawdy " głoszą...
Stanisław
No i kurcze blade :))), odpowiadajac M16 zauwazylem jak nazywa sie "zboczeniec" jedzacy insekty!
OdpowiedzUsuńENTOMOPHAGE!!!
A juz sie balem, ze ENTOMOPHIL:))))
Z humorem,
Eliza D.14 maja 2013 20:41
OdpowiedzUsuńFajna ta flaga "belgo-polo"!
Z humorem,
Saluto Eliza, świeta Madonna, oby tylko teraz ci w Brukseli nie wpadli na pomysł aby dżdżownice uznać za krewetkę lądową:DDDDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńkogut14 maja 2013 21:26,
UsuńWitaj Cocorico!
W amerykanskich blenderach juz sie kreca jako takie!!
A i Francuzy ( ah te Francuzy!!)
http://www.youtube.com/watch?v=sZeTEyI9fNw
No i znowu madytuje nad Ying Yang!
OdpowiedzUsuńMadame Sobecka czy ta anorexique??
A jeszcze malutkiego i ide spac!
Dobranoc,;
:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))) Henry - je t'aime !!!!!!!!
UsuńŻarłam ośmiornicę upolowaną z kuszy w Turcji.
OdpowiedzUsuńSmaczna tylko kupa zabawy była z przygotowaniem przed położeniem na ruszt.
Każdą przyssawkę trzeba naciąć , bo jak się tego nie zrobi to podobno guma nie mięso.
Żarłam węża w Brazylii.
Dostał maczetą bo się jakoś podejrzanie na mnie patrzył. ;-)
Ponoć nie był jadowity ale nie chciałam się przekonywać na własnej skórze.
Dostał przez łeb i skończył nad ogniskiem.
Nawet dobry był.
Takie ni to kurczak ni to węgorz.
NIE zeżarłam małpy upolowanej przez naszego przewodnika (też Brazylia).
Nie co by z obrzydzenia czy dlatego , że człekokształtna.
Zwyczajnie się nie załapałam , a to ponoć niekiepski w tamtych rejonach rarytas(jakaś gereza chyba to była acz głowy nie dam).
Nie żarłam robali , choć jak by mnie głód dobrze za zadek złapał to nie wykluczam skosztowania.
Bez entuzjazmu , ale głód jest najlepszym wybijaczem ze łba obrzydzeń.
Też uważam, że głód wszelkie "nawyki żywieniowe" skutecznie ze łba wybija. Na szczęście nie musiałam doświadczyć.
UsuńA to dla "aniołów szosy".:-)))))))
http://www.wiocha.pl/913353,Wiosna
Pomyślności.
Bitch.of.Lucifer, to ja Cię przebiję. W koszmarnych czasach komuny (uwaga, malkontenci, to żart), coś mi padło na głowę i postanowiłam konsumować, z powodu, że to zdrowe, 4 łyżki otrębów dziennie. Ot tak, raz raz. Było to paskudztwo, ale konsumowałam. Przeważnie wieczorem, przy telewizji, żeby na to nie patrzeć. I tak usiadłam sobie pewnego wieczoru wygodnie w fotelu, otworzyłam w półmroku nowe pudełko i zaczęłam konsumować, jak zwykle, raz raz. Smak i zapach wydał mi się nieco dziwny, ale cóż ...pyszne to było nigdy, więc zjadłam swoje standardowe 4 łychy, popiłam herbatką i odniosłam pudełko do kuchni. Niestety, również do niego zajrzałam. A wnętrze pudełka wprost "chodziło". Wołek zbożowy w stadium larwy :
Usuńhttp://tnij.org/vo6i
Nie polecam. I nie opisuję, co było dalej...
Dodam tylko, że wówczas na półki sklepowe trafiało wiele produktów sypkich z tzw. rezerw wojskowych (chyba), więc takie inwazje obcych nie były czymś nadzwyczajnym. Wielokrotnie trzeba było wyrzucać wszystko, co było w szafkach ...Brrr ...