Dwie trzecie Polaków uważa, że kobieta, która ma małe dziecko, powinna zostać w domu, a nie pracować. Jak widać TRADYCJA OBLIGE a stereotypy wzmacniają: państwo, Kościół i popkultura. Religia w szkołach sprawiła, że wychowuje się młodych w kulcie świętej rodziny. Przekaz związany z tradycyjną rodziną wzmacniają seriale, w których głównym celem kobiety jest urodzenie dzieci. Prania mózgu dzieciom zaczyna sie już w przedszkolach, gdzie wdrukowuje im się tradycyjne role kobiet i mężczyzn. Dziewczynki od najmłodszych lat kształtuje się do pewnych ról, a chłopców do innych, by potem uznać, że kobiety powinny siedzieć w domu, bo przecież się do tego "lepiej nadają". Błędne koło, które trzeba w końcu przerwać.
Większość facetów wychowanych w kulcie maczo, pana i władcy we własnym domu, uważa, że zajmowanie się potomstwem to sprawa kobiety. Dlatego ich w większości nie interesuje jak się zajmować dzieckiem, trzeba więc ich uczyć pewnych rzeczy. Kobiety nie mają też tej wiedzy wrodzonej, ale ta dziedzina ciekawi je często od małego, a chłopców raczej nie. Zostając matką większość kobiet wie wszystko co niezbędne, mężczyzna nie wie prawie nic. Więc musi się nauczyć. Bo czy ojciec jest tylko od zarabiania i karierowania?NIE!!! On też ma dziecko i też nim powinien się nim zajmować, dzieci przecież matki nie znajdują w kapuście. I nie wyjeżdżać mi tu o "karmieniu piersią" itp. Dwulatek piersi nie ssie. Naturalnie są kobiety, którym odpowiada bycie na łasce i niełasce męża i takie, po 50-tce najczęściej narzekają, że "się poświęciły". A narzekają, bo sobie emerytury nie wypracowały, a jedyną ich aktywnością jest niańczenie z kolei wnucząt, bo ani nie umieją robić nic innego, ani nie mają wokół siebie ludzi, którzy mogliby wypełnić im życie, nudne i bezsensowne po odejściu dzieci z domu. Nie mają też grona przyjaciół, a więc i życia socjalnego, które, co tu dużo mówić jest bardzo ważne.
Kobieta pozostająca w domu też ciężko haruje, niestety mało kto to zauważa. Takie kobiety są niedowartościowane, sfrustrowane, przemęczone, niezrealizowane w aspekcie społecznym. Macierzyństwo, to tylko wycinek samorealizacji człowieka. Bardzo odpowiedzialną, wyczerpującą pracę kobiet w rodzinie nazywa się potoczne "siedzeniem w domu". To tak jakby pracę prezesów czy dyrektorów nazwać "pierdzeniem w stołek”. Całkowita zależność finansowa od męża na dłuższą metę, też staje się uciążliwa, a nawet i poniżająca. Trzeba podnieść rangę prac domowych i podkreślać prestiż rodzicielskiego wychowywania własnych dzieci, bo tych minionych kilku lat nic już nie wróci. Sposób jest tylko jeden – urlopy tacierzyńskie na równi z macierzyńskimi i to bez wymigiwania się.
Współczesny kryzys rodziny jak go nazywają "kościelni" nie ma źródła w nowoczesnym wychowaniu. Kobiety - najczęściej - rozwodzą się z mężami, z którymi jeszcze 30 lat temu, albo więcej, musiałyby się męczyć, bo dziś mogą sobie na to finansowo pozwolić. 30 lat temu rodziny nie były wcale lepsze, ale małżeństwa musialy ze sobą być "aż do śmierci" bo nie miały innego wyjścia. Kobiety nie miały prawa pracować, to były po prostu fabryki dzieci i kuchty. Pozwólmy dorosłym, samodzielnym ludziom decydować, jak chcą żyć. Nie stwarzajmy iluzji, że kobieta musi się sprawdzać w pracy, albo, że musi siedzieć w domu. Niech każdy decyduje za siebie i za swoje życie.
Grafika - Źródło: Badanie MB SMG/KRC
W naszych czasach sytuacja gdy mężczyzna sam zarobi na dom jest rzadka, bo wspólna praca partnerów jest wręcz ekonomiczną koniecznością
OdpowiedzUsuńUściski
Myślę że uczciwie i nowoczesnie to układ który zaakceptuje kazda feministka- mąż niech tyra w domu i wychowuje dzieci a kobieta się realizuje zawodowo i towarzysko hihi
OdpowiedzUsuńLOL, żon szanujących swoich utrzymanków jest dokładnie 0%. I to niezależnie od stopnia zaangażowania w feminizm.
UsuńGdyby facetom można bylo zaufac, to kobiety by zaryzykowaly i siedzialy w domu wychowujac dzieci. Z zasady taki maz po 30 latach malzenstwa, gdy dzieci sa juz odchowane, zamienia zone na mlodszy model a ta bidula, co sie tak cale zycie poswiecala, zostaje nagle sama bez zawodu i po 50-tce.
OdpowiedzUsuńlenka - ty sobie popatrz choćby na ulicy na te nasze "gracje" w wieku po "czterdziestce". Przepraszam za wyrażenie - ale opasłe d.upska wtłoczone w ciasne wszechobecne dżinsy. Kogo to może podniecać seksualnie ???? Wiele kobiet myśli,że po "zamężciu" to już dbać o siebie nie należy,bo pan mąż z "urzędu" musi zrobić swoje. A i ksiądz pleban przychylnym okiem patrzy na to,że stateczna "matrona" po czterdziestce powinna służyć panu Bogu a nie panu mężowi dla nocnych swawoli.
UsuńPanta rhei Heraklita - greckiego filozofa doskonale kreśli zmiennośc naszego życia, które podlega wciąż zmianom pod wpływem wyzwań czasu, w którym ono przebiega w kręgu kulturowym, społecznym i nawet politycznym. Uważam - że obecny czasowy okres - wymaga zaangażowania w wychowywanie dzieci obojga rodziców, więc Twój Elizo wniosek o "tacierzyństwo" jest jak najbardziej na miejscu.Przeżytki z poprzednich wieków - jak:kinder, kuchen und kirschen - odeszły juz w kąt. Dziś - by zapewnić egzystencję i dobrobyt przeciętnej rodziny, oboje rodzice muszą pracować i wymieniać się obowiązkami i to bez osiewania się każdego z nich - jak podkreśliłaś. Takie wyzwanie naszych czasów.
OdpowiedzUsuńProces wychowywania pociech powinien także być dostosowany do czasów - w których przyjdzie im żyć. I zbrodnią na psychice jest wpajać modele - matki - kury domowej i mężczyzny - pana i władcy. Takie postępowanie - wychowa ludzi niedostosowanych w życiu społecznym, nieudaczników w najlepszym wydaniu, a nawet w odwecie i agresorów.
Rodzice nie winni pozostawać także osamotnieni w procesie tworzenia przyszłych obywateli. Wymagają ich starania uczestniczenia w tym zadaniu przez pomoc państwową - a więc - potrzebna jest infrastruktura - w postaci żłobków, przedszkoli oraz w szkolnictwie także odpowiedniego programu nauczania życia społecznego, rodzinnego - ale wolnego całkowicie od zabiegów religijno-manipulacyjnych i powiązanych z wiarą.
Wspaniała notka Elzo - poruszająca sprawy i problemy społeczne. Pozdrawiam
Zola - popraw - ma być Kinder,Kuche und KIRCHE a nie Kirschen. Kirsch to po niemiecku wiśnia a kościół to Kirche !! :-)))) Reszta tekstu mogła by być ale wyjaśnij mi jeszcze co to znaczy "osiewanie się" w Twoim tekście,bo dotąd nie spotkałem takiego określenia !!! Pozdrawiam !!!
UsuńElizo !!!! W Twoim wpisie brak jednej podstawowej informacji,że dopiero za czasów komuny kobieta w Polsce uzyskała równe prawa z mężczyzną i to w każdej dziedzinie.To w czasach komuny wprowadzono urlopy macierzyńskie i wychowawcze oraz dostęp kobiet praktycznie do każdego zawodu, z wyjątkiem tych zawodów,których kobieta nie mogła wykonywać z uwagi na swoje biologiczne uwarunkowania lub mniejszą kondycję fizyczną.To za czasów komuny wybudowano w Polsce tysiące żłobków i przedszkoli,które zaraz po tzw."transformacji ustrojowej" skrzętnie zlikwidowano bo doktryna katolicka i ciemno-kościelna była temu przeciwna aby dzieci wychowywać w "kołchozach" ( zajrzyj sobie do przemówień byłego orędownika tej doktryny "lagi" Stelmachowskiego a także programu partyjki pt. ZChN).Po wojnie liczba ludności w kraju wynosiła 24 milionów Obywateli i do czasów zmiany ustroju osiągnęła blisko 40 milionów a teraz gwałtownie spada w czasach gdy mamy "prawdziwie" wolną Polskę. Stać nas na setki pomników JP II, tysiące nowych kościołów, wypasione gabinety i biura dla niezliczonej biurokracji,limuzyny dla dostojników mnożących się jak grzyby po deszczu. BRAKUJE PIENIĘDZY NA OŚWIATĘ i wychowanie dzieci. CIEMNYM NARODEM ŁATWIEJ SIĘ RZĄDZI - czy to jasne ??? Dzieci od niemowlęcia indoktrynuje się przymusowo w wierze katolickiej a ta od lat głosi,że kobieta jest tylko "urządzeniem biologicznym do rodzenia dzieci". Przecież Watykan od zarania swojego istnienia tępił kobiety i traktował je jako pomyłkę pana Boga.W swoim poście ZOLA napisała o doktrynie pruskiej : KINDER>KUCHE und KIRCHE - to jest ta zasada watykańska w wykonaniu pruskim.Dzisiaj wszyscy klną i psioczą,że nie ma żłobków i przedszkoli,że mają być równe prawa rodzicielskie i "tacierzyństwo"- tak jak gdyby od dzielenia biedy mogło coś przybyć.Jestem za równymi prawami dla rodziców w wychowaniu dzieci - ale jestem przeciw temu co sama natura stworzyła. Skoro natura zadecydowała,że kobieta rodzi nowe pokolenie, to niech tak zostanie,bo tego zmienić się póki co nie da. Zatem należy kobiecie stworzyć godne i wygodne warunki do wychowywania tych najmłodszych a nie likwidować to co kobietom i rodzinom ułatwiało proces wychowawczy.Przede wszystkim należy tak wynagradzać pracowników (kobiety i mężczyzn)aby ich stać było na utrzymanie rodziny i rodzenie dzieci.Będzie im się chciało to robić, jak ich będzie na to stać !!!!!
OdpowiedzUsuńElizo - temat Twojego wpisu może i słuszny ale nie na dzisiaj a na Dzień Kobiet, albo na Dzień Matki. Dzisiaj mamy EURO 2012 ( raz na 100 lat w Polsce) piszmy o tym co aktualne.Pozdrawiam !!!!
OdpowiedzUsuńKtoś kto robił te ankiety nie zauważył, ze od dłuzszego czasu mamy równouprawnienie? czy też może za długo słuchał księdza na ambonie?
OdpowiedzUsuńAnkietę układał bogołojczyźniany sarmata z wąsem (nie mylić z naszym Sarmatą lol)w dresowych portkach, opinających się na masywnym brzuszysku lol
UsuńAle mnie szlag by trafił, gdyby miał mnie ktokolwiek utrzymywać.
UsuńNie przesadzaj chlopie. A kobieta co siedzi w domu na "garnuszku" męża, kiedy on traci pracę co robi? Często go rzuca i szuka sobie innego "gacha"
OdpowiedzUsuńMy kobiety wpadłyśmy z deszczuu pod rynnę. Kiedyś źle widziana była samodzielna kobieta - dziś, kobieta pozostająca w domu. I kiedyś, i teraz część kobiet jest skazana na wybranie życia niezgodnego z ich marzeniami i oczekiwaniami bądz pogodzenie się z plakietką tej, przez której "niefeministyczne" życie cierpią inne. Dlatego piep..yć wszystkie feministki. Niech każdy sobie żyje jak mu wygodnie, a reszcie do tego.
OdpowiedzUsuńDo Polski jedzie grupa rosyjskich chuliganów. "Kilkuset poważnych chłopców" podaje dzis GW
OdpowiedzUsuńTo ja się pytam, czy Rosja jest w Schengen? NIE!! To dlaczego nie zatrzymają ich na granicy????
..."Pozwólmy dorosłym, samodzielnym ludziom decydować, jak chcą żyć. Nie stwarzajmy iluzji, że kobieta musi się sprawdzać w pracy, albo, że musi siedzieć w domu. Niech każdy decyduje za siebie i za swoje życie"...
OdpowiedzUsuńI to jest sens tego co i ja chciałem napisać " w temacie ":)
Wydaje mi się też, że mimo ogłupiającej i dyskryminującej Kobiety, indoktrynacji kościoła, żyjemy w XXI wieku. Partnerstwo - jest najważniejszym słowem, które łączy ludzi. Partnerstwo, wyrozumiałość, tolerancja.
Bardzo nie lubię określenia " robić karierę ". W Polsce zamiast czasownika : pracować -powszechnie używa się bezsensownego : " robić karierę " . Cóż to określenie znaczy? Czy sprzątaczka, która po dwudziestoletnim: " zarządzaniu czystością powierzchni płaskich " - awansuje na : starszą sprzątaczkę, zrobiła " karierę" ? Czy kierowca, magazynier, sprzedawca w sklepie: ciężko pracuje, czy też " robi karierę " ?
Irytuje mnie ta " nowomowa ", z której wynika tylko tyle, że mowa polska ubożeje.
Pozostaję zatem przy określeniu: " pracować ", bo kariery robi tylko niewielka mniejszość oraz obdarzeni: talentem i dużą dozą szczęścia, artyści:)))
Pozdrawiam Elizo
Stanisław
:)))
OdpowiedzUsuńWkurzyła mnie informacja z Sejmu, że:
Sejm odrzucił , głosami P.O. - projekt Janusza Palikota oraz lewicy, aby: zlikwidować " fundusz kościelny " - bezwarunkowo i całkowicie!
Klerykalna i zakłamana P.O. - znowu stanęła po stronie Watykanu, wraz z pisowskim szkaradztwem.
Nie żałujcie sobie chłopaki... Niech zostanie : i fundusz, i inne świadczenia przymusowe wynikające z "końkordztu", i waszego klerylalnego ogłupienia!
Przecież, panie Tusk : dalej obowiązuje założenie:
" Nie ważne żeby Polska była bogata i nowoczesna. Ważne , aby była katolicka "...
To słynny cytat obowiązujący z: Kobry - Goryszewskiego! Był taki oszołom sejmowy... Jego idea jest aktualna i będzie aktualna, trwamać!!!
A " koscielni", panie Premierze i tak będą mieli ciągle żale i pretensje... Czy warto im tak włazić, bez mydła...?
Stanisław
Panie Stanislawie co ma piernik do wiatraka ? Jaki to ma związek z tematem ? To i ja coś wrzuce na podobnej zasadzie.
UsuńPiernik, przepis :
3 szklanki mąki pszennej
1 szklanka cukru
2 łyżki kakao
1 opakowanie przypraw do piernika
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1,5 łyżeczki sody oczyszczonej
3 jaja
1 szklanka mleka
1 szklanka powideł śliwkowych
0,5 szklanki miodu
3/4 szklanki oleju
Sposób przygotowania:
Wymieszać mąkę, cukier, kakao, przyprawę do piernika, proszek do pieczenia, sodę. Dodać same żółtka jaj, mleko, powidła, miód, olej. Całość dokładnie wymieszać. Białka ubić i delikatnie połączyć z powstałą masą. Przełożyć do wysmarowanej masłem foremki. PIec około 50 minut w temperaturze 180 stopni
Jeden wpis ma ściśły związek, a drugi jest efektem mojego podenerwowania wywołanego: kolejnym włażeniem naszych władz w watykańskie zady...
UsuńStanisław
Za przepis - dziękuję:)
Te cyrki co 10. kazdego miesiąca, to tylko harcownictwo. Kościół demonstruje, do czego jest zdolny jak mu ktoś nadepnie na piete. Premier dobrze wie, że jeszcze czerwiec a nie lipec jest rocznocowym Bitwy pod Grunwaldem.
OdpowiedzUsuńmama Leona
Mężczyzna rzeczywiście powinien zarabiać na dom ale to nie oznacza, że kobieta powinna w tym domu siedzieć jak pokutnica.
OdpowiedzUsuńW dzisiejszych czasach myślę, że jest konieczność pracowania obydwojga partnerów.Również obydwoje powinni angażować się w wychowanie dzieci.Kwestia dogadania, zaufania i zgody w jaki sposób, dla korzyści rodziny. Czyli odpowiedzialność obojga.Jeśli komuś dyktatem jest kościół, niech tak żyje ale niech łap nie wyciąga po zasiłki.Panowie niektórzy chcieliby damę w domu, kucharkę, służącą, anioła stróża, który panuje nad wszystkim i "Kokotę" w sypialni.Jeśli nie, to oglądają się za tą, co osiąga ambitnie jakieś szczyty zadbaną na co dzień i w każdym momencie. Panie nie "okadzone kościelnie" lub czymkolwiek, zwyczajnie chcą pracować, gdy mają taką możliwość. Każdy dorosły dokonuje wyboru.Wybór niekiedy trudny,sytuacja nie ciekawa, fakt, jednak trzeba umieć dokonywać wyborów. Ważne uwierzyć w to, że sami sobie sterem. Stawianie na "czarnego" konia, to zawsze ryzykowny krok:) Pozdrawiam E.
OdpowiedzUsuńKobieta za kasę ma zostać w domu, zrezygnować z kariery, życia zawodowego, rodzić dzieci i trzymać pysk na kłódkę, słuchać rozkazów męża i dawać doopy przynajmniej raz w tygodniu, bo mężuś nie da kasy na zakupy stanowiące jedyną treść jej życia.
OdpowiedzUsuńBadania badaniami, a każda rodzina i tak układa sobie sprawy według własnych potrzeb i możliwości. Nie jestem przekonana, czy stosunek państwa do rodziny ( zasiłki, urlopy, żłobki, przedszkola itp.) ma bezpośrednie przełożenie na tzw. dzietność...W mojej okolicy jest kilka przedszkoli, w tym 3 państwowe, osiedle vis a vis mojego, z racji standardu, zamieszkują młodzi ludzie o dobrym statusie materialnym, a jednak średnia u nich, to 1-2 dzieci i na tym koniec. W moim odczuciu, to sprawa stylu życia, a nie możliwości materialnych, czy, nazwijmy to, logistycznych. Nie brakuje przecież rodzin uboższych, mających po kilkoro dzieci i radzących sobie całkiem znośnie w życiu. Co zaś się tyczy pracy obydwojga małżonków, to już w pokoleniu rodziców dzisiejszych 30 - 40 latków, była to najzwyklejsza konieczność, bo sam mężczyzna nie był w stanie utrzymać rodziny, nawet, gdyby miał na to ochotę ( a z tym różnie bywało). Pomijając karierę zawodową, czy niechęć do pozostania kurą domową, rozsądek nakazuje kobiecie zadbać o samowystarczalność finansową, bo ... łaska pańska na pstrym koniu jeździ, o czym niejedna kobieta na własnej skórze mogła się przekonać. Również z powodu pojawiającej się w dyskusji sprawy "wymiany na nowszy model". Statystyka bezlitośnie daje tu "palmę pierwszeństwa" mężczyznom i to nie tylko dlatego, że "żony ich nie rozumieją", albo są w rozmiarze XL, ...ale ... no, nie chcę narażać się panom, zwłaszcza tym bardzo pobudzonym przedmeczowo. Powstaje wówczas problem środków do życia dla porzuconej żony, bo nie każda wie, że pomimo, że całe życie "nie pracowała" ( to typowo męska definicja dla prowadzenia domu, ,wychowywania dzieci i pełnej obsługi głowy rodziny), może wystąpić do sądu o alimenty i, jeśli przekroczyła odpowiedni wiek, z pewnością te alimenty otrzyma.
OdpowiedzUsuńNo, chyba, że były mąż jest "Krewnym i Znajomym Królika" ... ale to już jest temat na zupełnie inną dyskusję.
Kobiety - zwłaszcza już dzieciate - mają marne widoki na pracę. Nasz kraj nie jest prorodzinny, a już z pewnością ZUS. Wielu pracodawców boi się zatrudniać matki, bo chodzą na zwolnienia lek., wówczas pracodawca nie ma pożytku z pracownika a ZUS płacić trzeba, nawet dwa gdy zatrudni się kogoś na zastępstwo... Sądzę, że tu jest główny problem. Z nieco innej beczki - obecnie rozmnażają się głównie ci, którzy nie myślą o przyszłości dzieci, siedzą w kredytach i na garnuszku rodziców, teściów, pomocy socjalnej; gdzie bieda, tam dzieci czereda! Te matki siedzą w domu i nie chcą pracować zawodowo - są domatorkami, z upodobania ale też dlatego, ze ktoś musi rodzinę obrobić, a tylko bogatych stać na nianie i gosposie.
OdpowiedzUsuńKażdy ma prawo układać sobie partnerstwo tak, jak mu się podoba. Gdy mu się coś nie podoba, ma prawo zrezygnować ze związku. Drażni mnie, gdy kobiety narzekają, że ich faceci nie opiekują się dziećmi - bo mamy to, co akceptujemy. Skoro na początku związku wyraziłyśmy akceptację dla bylejakości, to nie dziwcie się, że standardy w trakcie trwania związku nie podnoszą się same z siebie.
OdpowiedzUsuńAni Kościół ani włażący mu w wiadome miejsce politycy nie mówią kobietom rzeczy najistotniejszej. Decydując się (po zakończeniu urlopu wychowawczego)na model tradycyjny, ponoszą olbrzymie ryzyko. Bo nie ma dla nich żadnego zabezpieczenia. Nawet najlepiej zarabiający mąż nie ma gwarancji na zdrowie i życie. I co wtedy? Ksiądz pomoże? Czy pan prawicowy polityk? Nie pomogą i kobieta może się (razem z dziećmi) bujać. Juz nie mówiąc o sytuacji, gdy dobrze zarabiający mąż zechce żonę wymienić na młodszy model. Tu nie Kalifornia i żona może liczyć co najwyżej na groszowe alimenty (nawet jak eks opływa w dostatki) i pouczenie od Sądu, że może przecież iść do pracy. Np. na sprzątaczkę, bo atrakcyjnej pracy z dobrymi zarobkami nikt nie zaoferuje komuś bez doświadczenia zawodowego.
OdpowiedzUsuńCała ta gadanina o tradycyjnym modelu opiera się na założeniu, że kobieta ma się, jak to zwykle u Polek, poświęcić.
Cieszę się, że młode Polki umieją myśleć i nie słuchają juz bajdurzenia kościelnych i prokościelnych. Nasze emigrantki za to rodzą dzieci, aż miło. Bez pouczeń z ambony i od Panów Polityków. BO tam Państwo o politykę prorodzinną dba, bez pustej gadaniny. U nas dba o czarną stonkę a nie o rodzinę.