piątek, 1 maja 2009

MAJ 2009 wszystkie wpisy

31 maja 2009
ZACOFANIE BANKÓW RECEPTĄ NA KRYZYS


Leszek Balcerowicz uważa, że Polska może być jedynym krajem w Europie, który nie doświadczy recesji w czasie kryzysu gospodarczegoProfesor Balcerowicz podkreślił, że w polskiej gospodarce handel zagraniczny odgrywa mniejszą rolę niż w gospodarkach mniejszych krajów. Ponadto wzrost kredytu, zwłaszcza mieszkaniowego, był w Polsce ostatnio wolniejszy niż na przykład w krajach bałtyckich. Z kolei polska polityka fiskalna była w minionych latach bardziej umiarkowana niż na przykład na Węgrzech, gdzie - jak ocenił były wicepremier - budżetowe pobudzanie gospodarki doprowadziło do katastrofy


Polska, podobnie jak inne kraje Europy Środkowej, nie jest zaangażowana w inwestycje w amerykańskie papiery wartościowe. - Nasz region wykazał się zdrowym zacofaniem i dzięki temu nie ucierpiał - powiedział profesor Balcerowicz
Ważnym jest aby Polska szybko dochodziła do poziomu Zachodu, ale warunkiem osiągnięcia tego celu jest dokończenie kilku reform: uzdrowienie finansów państwa, zmiana złego prawa, dokończenie prywatyzacji, usprawnienie wymiaru sprawiedliwości, modernizacja uniwersytetów. Realizacja tego wszystkiego jest możliwa przy  mobilizacji opinii publicznej.
W latach 90tych Balcerowiczowi powierzono plan przypominający kwadraturę koła: przekształcenie państwowej gospodarki planowanej w gospodarkę rynkową opartą na prywatnym kapitale, którego w Polsce nie było. Od początku było oczywiste, że rodzime przedsiębiorstwa zostaną kupione przez zachodnie koncerny, bo tylko ich było na to stać. Problem w tym, że po pierwsze można
było je sprzedać za kwoty odpowiadające ich wartości, po drugie można ich było nie sprzedawać podmiotom, o których było wiadomo, że bezpośrednio po zakupieniu konkurencyjnego zakładu, zaraz go zlikwidują. Ludzie odpowiedzialni za przekształcenia własnościowe, w tym Balcerowicz, stanęli przed wyborem komu się przysłużyć: społeczeństwu, które tego i tak nie doceni, albo nie zrozumie i prędzej czy później i tak ich będzie opluwało, czy też zachodowi, na który będzie można liczyć w przyszłości
Eliza (18:00)

30 maja 2009
Kto pod kim dołki kopie..........


Sztab Platformy Obywatelskiej wypuścił właśnie nową wersję spotu wykorzystującego wpadkę prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. "Wpadka II" jeszcze bardziej uderza w PiS: tym razem dowiadujemy się, że trzeba znać obce języki, ale dobrze. I mieć w nich coś do powiedzenia.
Dziś PO zaprezentowała nową wersję tego spotu, w której pojawia się dodatkowa scena: malutkie ludziki symbolizujące mało znaczące w europarlamencie PiS zaczynają mówić po angielsku. Mówią nie najlepiej i nie za wiele - wynika ze spotu.



http://wyborcza.pl/10,82983,6658151,Nowy_spot_Platformy.html
Eliza (07:00)

29 maja 2009
"k... ściągająca z drzew małpy"

W Polsce można bezkarnie lżyć i poniżać ludzi - byle było ich wystarczająco wielu. Od czterech lat bezkarni są autorzy faszystowskiej strony Redwatch, bo prokuratura "wszechstronnie" bada sprawę.

Wyzwiska, groźby pod adresem działaczy antyfaszystowskich, lewicowych i na rzecz mniejszości, ich zdjęcia, adresy i telefony - to można znaleźć na słynnej już stronie międzynarodówki faszystowskiej Redwatch.
Gołym okiem widać, że wchodzi tu w grę przestępstwo bezprawnego ujawniania danych osobowych, a także znieważenia, pomówienia, propagowania faszyzmu i nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych.

Piętnowani na stronie Redwatch nie mają żadnych instrumentów prawnych, żeby wymusić choćby usunięcie z niej swoich danych. Mogliby wytaczać sprawcom postępowanie cywilne, ale w polskich sądach takie postępowania są zwyczajowo zawieszane, jeśli analogicznie toczy się w tej samej sprawie postępowanie karne
Kiedy dziewczyna opisana jako "k... ściągająca z drzew małpy" poszła po pomoc na policję, dostała radę: przefarbować włosy. Policjantka nawet poszła po farbę i na miejscu - w komendzie - włosy przefarbowano. Ale nie odebrano nawet zawiadomienia o przestępstwie.
Zaraz po wszczęciu śledztwa w sprawie Redwatch polskie organa ścigania zwróciły się do swoich amerykańskich odpowiedników o zablokowanie strony, ale dostały odmowę. Stronę zablokował - z własnej inicjatywy - administrator amerykański, ale zaraz pojawiła się na innym serwerze.
Indolencja wymiaru sprawiedliwości, rzekoma bezsilność policji i prokuratur nasuwają niektórym podejrzenie, że być może utożsamiają się oni z faszystowskimi poglądami?. Jeżeli prokuratura będzie nadal pracować w żółwim tempie to „hejlowanie” wkrótce będzie być może obowiązkiem?
Jedno co narazie mogliby zrobić znieważeni, to założyć stronę internetową w rodzaju stopredwatch.com zawiesić na serwerze nie do ruszenia, w jakimś raju podatkowym na przykład Wyspach Wielkanocnych i tam podać wszystkie dane nazistów razem z ich zdjęciami. A oni tego bardzo, ale to bardzo nie lubią.
Eliza (16:00)

28 maja 2009

nie chce dyrdymałów


Związkowców z "Solidarności" Stoczni Gdynia nie będzie 4 czerwca na wiecu "S" w Gdańsku. "Rządy PiS dla Stoczni nie przyniosły nic pozytywnego. Nie chcemy słuchać dyrdymałów" - napisali do szefa "S" Janusza Śniadka.


Obchody 20. rocznicy obalenia komunizmu miały się odbywać w Gdańsku. Planowano m.in. przyjazd prezydentów i premierów innych państw, którzy w samo południe mieli spotkać się na pl. "Solidarności" pod pomnikiem Poległych Stoczniowców. Ale "Solidarność" zapowiedziała w tym samym miejscu całodniową manifestację.
Premier Donald Tusk zdecydował przenieść spotkanie z przywódcami innych państw do Krakowa. A związek zapowiedział, że zorganizuje już "tylko" wielki wiec.
Zrodzona w Sierpniu 1980r. "Solidarność" skupiała Stoczniowców, Portowców, Kolejarzy, Górników, Hutników, Rolników, Pracowników Nauki, Pracowników Administracji Państwowej, różnych szczebli i wielu, wielu innych branż, w sumie dziesięć milionów ludzi.: Dzisiaj historię "Solidarności" chcą weryfikować tacy działacze jak Pan Guzikiewicz, Gałęzewski, Jacek Kurski, Jarosław Kaczyński, czy Pan Andrzej Gwiazda. Oni zamierzają w Gdańsku wołać: "Solidarność to my, reszta to ZOMO".
Janusz Śniadek twierdzi, że to głównie wina rządu: zamiast poważnej debaty społecznej mamy politykę komunikacji za pomocą komunikatów prasowych, a związkowcy, że nie można wszystkiego zwalać na media, ludzie nie tylko oglądają wiadomości, ale i potrafią myśleć.
Związkowcy poszli po rozum do głowy i zrozumieli, że istnieje rozdzwięk pomiedzy planami, oczekiwaniami i potrzebami działaczy związkowych, a oczekiwaniami pracowników. Pisałam niedawno, że to tylko kwestia czasu, gdy stoczniowcy dojdą do wniosku, że byli wyłącznie mięsem armatnim związkowej wierchuszki. Nie sądziłam, że stanie się to tak szybko, myślałam, że to jeszcze potrwa.  Ale jak mówi przysłowie lepiej późno niż wcale
Wielkie brawa dla gdyńskich stoczniowców. Nie chcą brać udziału w manipulacjach kilku krzykaczy, którzy nie mając nic mądrego do powiedzenia wznoszą głośno populistyczne hasła. Zrozumieli, że gdyby jeszcze trochę porządził PiS, to by się okazało, że to Jarek przy pomocy Lecha skakał przez płot w stoczni, a Porozumienia Sierpniowe podpisywał Lech przebrany za długopis, który w ręku trzymał Wałęsa oraz, że dzięki PiS człowiek wylądował na Księżycu. Koniec dyrdymałek panowie Kaczyńscy.

Eliza (14:00)

27 maja 2009
Ein Volk, Ein Reich, Zwei Kaczoren !

Tak się kończy polityka naszego establishmentu. To oświadczenie jest zakwestionowaniem granic - tak Jarosław Kaczyński skomentował odezwę CDU i CSU, w której niemieckie partie domagają się "międzynarodowego potępienia wypędzeń". Prezes PiS odwołując się do stosunków polsko-niemieckich zaatakował PO i Władysława Bartoszewskiego. PiS domagał się od Platformy Obywatelskiej, aby - w związku z odezwą niemieckich partii chadeckich - opuściła szeregi Europejskiej Partii Ludowej

A oto odpowiedż Premiera Tuska: Polacy potępiają wypędzenia, ale ich sprawcami było państwo niemieckie. - PO jest polską partią - w ten sposób Tusk odniósł się do słów prezesa PiS, który zaapelował, by Platforma wystąpiła ze wspólnej koalicji z CDU i CSU. Miałaby w ten sposób zdaniem Kaczyńskiego udowodnić swoją "polskość".wypędzenia po II wojnie światowej były czymś okrutnym, Polacy tego doświadczyli w skali wyjątkowej. Nikt przyzwoity, nikt przy zdrowych zmysłach nie jest w stanie zaakceptować takich zdarzeń jak przesiedlanie milionów ludzi z ich rodzinnych domówI w Polsce także, jak sądzę, nikt tego nie pochwala. Natomiast my Polacy i polski rząd podkreślamy, że znani są ci, którzy są odpowiedzialni za to, co się stało po roku 1945: Niemcy są za to odpowiedzialni, Adolf Hitler, naziści, państwo niemieckie, III Rzesza - są odpowiedzialni za skutki II wojny światowej, w tym te skutki po roku 1945, a więc także za masowe przesiedlenia
Informuję pana Jarosława Kaczyńskiego, że PO jest polską partią. I stawianie tego typu pytań jest nieprzyzwoite - stwierdził w odpowiedzi Tusk. Zaznaczył, że w Europejskiej Partii Ludowej jest miejsce, gdzie PO może "skutecznie walczyć o polskie interesy", gdy tymczasem partia J.Kaczyńskiego "na własne życzenie na forum europejskim zredukowała swoje znaczenie praktycznie do zera". - Typ polityki polegający na pustych gestach i złych grymasach nie przynosi efektów - dodał Tusk.Należy przypuszczać, że debata o kryzysie okazała się klapą. Widocznie nie znalazł się w szeregach PiSu nikt wystarczająco mocny w ekonomi i finansach. Wraca więc dyżurny temat - Tusk jako niemiecki namiestnik, syn dziadka z Wehrmachtu, próbujący nas cichaczem zgermanić. Zastanawiam się czy te sondaże na portalach i w mediach iż 25% społeczeństwa deklaruje swój  głos na PiS,  to nie jakiś wielki błamaż? Bo dziwnym jest fakt, że z kimkolwiek bym nie rozmawiała, prawie wszyscy moi interlokutorzy wieszają psy na PiSie, a może wstyd im się przyznać, ze chcą głosować na partię Kaczyńskiego?
Cóż panie Kaczyński pańskiej alergii nie wyleczy dermatolog, pańska alergia ma podłoże psychologiczne, radziłabym z dobrego serca udać się do dobrego psychiatry, bo w przeciwnym razie pańskie fobie z alergii przemienią się w obłęd, nie jest już do tego daleko, bo wykazuje pan wszelkie objawy schizofremii postępującej. Zdrowia życzę.
Eliza (12:26)

25 maja 2009
Pinokio Kownacki w opałach

To wierzchołek góry lodowej bardzo poważnej afery - mówi reporterom Radia Zet anonimowy przedstawiciel rządu Tuska. Według dziennikarzy stacji, przez działalność Piotra Kownackiego Bank Ochrony Środowiska mógł stracić nawet 120 milionów zł, wszystko przez nadzorowane przez polityka inwestycje w długi służby zdrowia.

Od 1999 do 2001 r. Kownacki, doradca Prezydenta Kaczyńskiego był wiceprezesem Banku Ochrony Środowiska. Prowadzil procedurę skupowania długów służby zdrowia. W 2001 roku za wierzytelności służby zdrowia w złej kondycji finansowej płacono mniej niż 90 proc. należności głównej - za odsetki nie płacono wcale. Bank natomiast kupował wierzytelności za około 100 proc. należności głównej plus 70 proc. odsetek. Tak więc bank nie przeprowadzając analiz rynku i dodatkowo za państwowe długi mocno przepłacił. Dopuszczono nabywanie wierzytelności bez konieczności potwierdzenia zadłużenia przez dłużnika. Równocześnie obowiązywał warunek, że zapłata za wierzytelność miała być dokonywana w terminie 3 dni od zawarcia umowy. Wskutek chybionych inwestycji bank nigdy nie odzyskał zainwestowanych pieniędzy
Kownacki utrzymuje, że jego decyzje były trafne, a były tak trafne że sprawą zajmuje się prokuratura i ABW - dochodzenie prowadzone jest pod kątem nadużyć uprawnień i niedopełnieniu obowiązków zarządu.BOŚ, za takie przestępstwo grozi kara do 5 lat więzienia. Jeśli byłoby ono połączone z wyrządzeniem szkody wielkich rozmiarów – tu pojawia się kwota 100 mln zł - grozi do 10 lat więzienia. Kontrolerzy banku odkryli wiele dziwnych transakcji przeprowadzane przy pomocy TF BOŚ. Część wierzytelności miała wrócić do tych samych osób, które sprzedały je bankowi. Kontrolerzy myślą również że mogło dojść do wyprowadzenia pieniędzy z BOŚ na kampanię wyborczą jednej z partii politycznych.Na którą nietrudno się domyśleć.
Kancelaria Prezydenta stanęła murem za Kownackim i zaprzecza zarzutom, jakie jej szefowi, Piotrowi Kownackiemu postawiło Radio ZET, twierdzi również że zarzuty są nieprawdziwe i w całości oparte na anonimowych źródłach. Nie ma dymu bez ognia, ale Lech Kaczyński jak zwykle w żadne dowody nie wierzy, dla Lecha Kaczyńskiego jego człowiek jest biały a nie czarny, to oczywista oczywistość
Eliza (22:35)

23 maja 2009

"I NIE WÓDŹ NAS NA POKUSZENIE ......"

Nieprzyjemne prawdy są zawsze lepsze od przyjemnych złudzeń.
John Fitzgerald Kennedy


Pół wieku molestowania w Irlandii - raport państwa i Kościoła. - Zostałem zgwałcony, do tego obarczony winą. Horror, którego nie potrafię wyrazić - opowiada wychowanek Braci Chrystusa

Po dziewięciu latach pracy komisja pod przewodnictwem jednego z sędziów sądu najwyższego Irlandii opublikowała raport o przypadkach molestowania w katolickich sierocińcach, zakładach poprawczych, internatach i szkołach zawodowych. Przez te kościelne instytucje przeszło 30-40 tys. dzieci. To pierwszy tak szczegółowy raport o pedofilii opublikowany przez Kościół katolicki w jakimkolwiek kraju. Zakonnicy, gwałcili dzieci, a następnie oskarżali je, że ... skusiły ich, zakonników, do grzechu. W wielu
zakładach dla dziewcząt, prowadzonych przez Siostry Miłosierdzia, na porządku dziennym było bicie paskami i prętami po całym ciele, zmuszanie dziewcząt do publicznego obnażania się.
Ok. 12 tys. ofiar dostało już odszkodowania, średnio po 65 tys. euro. Te blisko 800 mln euro zapłacił rząd, bo ośrodki należały do państwa.
Tabu zostało przełamane dzięki dziennikarce Mary Raftery, która zrobiła reportaż na podstawie opowiadań ludzi, którzy mieszkali w pobliżu tych instytucji. Opowiadali jej o krzykach dochodzących w środku nocy z kościelnych internatów, ale nie  wiedzieli, kogo powiadomić. Bali się, że wszechmocny Kościół przeklnie ich jako "czarne owce".
Zasłaniając się tajemnicą spowiedzi Abp Desmond Connell jeszcze w zeszłym roku usiłował sądownie zablokować przekazanie komisji materiałów wewnątrzkościelnych śledztw. Napisanie raportu również nie byłoby możliwe bez ścisłej współpracy abp. Martina, zaufanego współpracownika Benedykta XVI. Watykan powierzył mu diecezję w Dublinie w 2004 r.
Abp Martin, gdy poznał raport powiedział- Módlmy się, by prawda pomogła wybaczeniu i nawróceniu Kościoła,bo irlandzki Kościół zapłacił za aferę bardzo wysoką cenę - kościoły są puste."
Uważam, że zapłacił wciąż za małą, dopóki choć jeden przestępca jest na wolności. Czas, by Irlandczycy przeanalizowali swój stosunek do Kościoła w sensie przyzwolenia na okradanie ich przez państwo. Monstrualną kpiną jest, by podatnicy płacili wysokie odszkodowania samym sobie, skoro jest winny i w dodatku dysponujący ogromnym majątkiem.
Organizacja katolicka, która prowadziła obozy koncentracyjne dla dzieci, inaczej przecież nazwać tego nie można, musi być tak wyzuta z wszelkich uczuć, że jej skrucha, żal oraz skarga na pustki w kosciołach brzmi fałszywie i żałośnie. Deklaracja samooczyszczenia to za mało. Zbrodniarze z kościoła, rządu i prokuratury muszą trafić za kraty.
I nie uwierzę w szczerość tych słów dopóki takie organizacje będą mieć przywileje od państwa. Irlandczycy powinni postawić na rząd, który pozbawi Kościół wszelkich przywilejów i zaproponuje państwo laickie. Skandalem jest to, że środki publiczne służą do wspierania tak w Irlandii jak i w Polsce tej wysoce niemoralnej organizacji. Jeszcze większym skandalem w Polsce jest to, że nauczanie Kościoła służy niektórym posłom jako inspiracja do tworzenia prawa. Być może kiedyś przynależność do Kościoła Katolickiego było zaszczytem - teraz dla wielu katolików to wstyd. 
Konfucjusz napisał "Lepiej nie zaczynać, niż zacząwszy nie dokończyć", więc kiedy czystki w Polskim Kościele Katolickim?
Eliza (18:00)

22 maja 2009

Złota (krótka)jesień u "łowcy skór"

Tomasz S. przed laty zorganizował w pogotowiu proceder "handlu skórami". Od 1 czerwca rusza z nowym biznesem. Właśnie szuka rezydentów do swojego dworku w Miksztalu pod Krośniewicami. Za 2,8 tys. zł miesięcznie proponuje jednoosobowe pokoje ze stylowymi meblami. Za miejsce z sublokatorem każe płacić 2,5-2,6 tys zł.
Z oferty wynika, że chętnie widziałby u siebie starszych, wymagających opieki ludzi
.


Tomasz S. był w łódzkim pogotowiu sanitariuszem i starszym dyspozytorem. Później odpowiadał za nadzór nad pracownikami i koordynował wysyłanie karetek do chorych. Szefował założonemu przez siebie Krajowemu Związkowi Zawodowemu Pracowników Ratownictwa Medycznego a także Fundacji Na Ratunek.
w 1991 r. - zorganizował w pogotowiu system brania pieniędzy od firm pogrzebowych. Przez pewien czas prowadził nawet "miniksięgowość": wpisywał do zeszytu wszystkie łapówki i później się z nich rozliczał ze wspólnikami - innymi pracownikami pogotowia.
Po ujawnieniu afery prokuratura zarzuciła S. wzięcie od zakładów pogrzebowych co najmniej 60 tys. zł w zamian za informacje o zgonach pacjentów, nakłanianie rodzin zmarłych do korzystania z usług konkretnych firm pogrzebowych oraz naruszenie tajemnicy zawodowej.
Tomasz S. trafił na miesiąc do aresztu, później go wypuszczono.Gdy został wyrzucony z pogotowia, wytoczył stacji proces o przywrócenie do pracy. Kolejne sądy przyznawały mu rację, przegrał dopiero w Sądzie Najwyższym.
Prokuratura bada kilkadziesiąt interwencji u chorych zakończonych śmiercią. We wszystkich zachodzi podejrzenie, że dyspozytor celowo opóźniał dojazd pogotowia do ciężko chorych. Wszystkie te przypadki miały miejsce właśnie na dyżurze starszego dyspozytora Tomasza S.
Eliza (16:26)

20 maja 2009
Faust Kaczyński kontra "Der Spiegel"

Artykuł pt. "Wspólnicy. Europejscy pomocnicy Hitlera w mordowaniu Żydów" opublikowany w tygodniku Der Spiegel wywołał burzę. Oburzają się politycy PiS, a pretekstem do publikacji tego art. była ekstradycja z USA do Niemiec 89-letniego Ukraińca Demjaniuka, byłego strażnika w hitlerowskich obozach zagłady, którego prokuratura w Monachium oskarża o współudział w zamordowaniu 29 tys. Żydów w obozie w Sobiborze-
W artykule Der Spiegel opisano m.in. pogromy Żydów na Litwie, Ukrainie, Łotwie, kolaborację z nazistami we Francji, Holandii czy krajach bałkańskich.
"Der Spiegel":
"Oczywiście jedynie Hitler i jego otoczenie albo Wehrmacht byli w stanie zatrzymać Holokaust. To jednak nie pozbawia siły argumentu, że bez zagranicznych pomocników ocalałyby dziesiątki tysięcy, a może nawet miliony z 6 milionów zamordowanych Żydów"
Wspomniano też o pogromie Żydów w polskim Jedwabnem, a także o polskich "szmalcownikach", którzy wydawali Żydów nazistom.


W opinii szefa MSZ Radosława Sikorskiego artykuły, jak ten w "Der Spiegel", to olbrzymie pole do działalności edukacyjnej i prezentacyjnej IPN.
Jarosław Kaczyński natomiast jest ostrzejszy w swoich opiniach, twierdzi, że "Niemcy próbują przekonać własne społeczeństwo, a także inne społeczeństwa europejskie do tego, że to była cywilizowana okupacja, zgodna z prawem międzynarodowym i niewielu Europejczyków zdaje sobie sprawę jak wyglądała okupacja w Polsce i że był to system niebywałego bandyckiego terroru, na nieprawdopodobną skalę”.
PiS dziś złożyło apel do ministra Sikorskiego, by zareagował na publikację.


Nie można stwierdzić że wszyscy Niemcy to byli naziści, nie można też powiedzieć, że żaden Polak nie ma żydowskiej krwi na rękach. Nie przesadzajmy z tym samouwielbieniem Panie Kaczyński. "Der Spiegel" wcale nie twierdzi, że Polacy byli w tym procederze jakoś szczególnie aktywni. Więc nie rozumiem o co ten krzyk, być może to pański brak znajomości języka Goethego?
Wszyscy wiedzą, że winę za skutki 2 wojny światowej ponoszą Niemcy. Teraz, 65 lat po wojnie liczy się potęga gospodarki i sojusze. Myślmy o nich odrzucając demony przeszłości. Granie przez PiS na antyniemieckich fobiach zaczyna być nużące i irytujące. Przyszłość, to jest to co powinno nas teraz zajmować.
Co jest niesamowite, że w Polsce nadal największy oszołom i ksenofob jest w stanie nabijać sobie punkty przy pomocy "nagonki na Niemca".
Ale są również Polacy regularnie czytający "Der Spiegel", wiedzą więc i zdają sobie sprawę jaką pracę i ile wysiłku ten tygodnik wykonał przez ostatnie dziesięciolecia w celu naświetlenia zbrodni hitlerowskich i umożliwienia Niemcom dokonania Mea Culpa. To, że "Der Spiegel" zajął się tematem kolaboracji, nie ma nic wspólnego z relatywizacją niemieckich win. 
Ponadto artykuł wyraźnie podkreśla, że żadna z tych zbrodni nie miałaby miejsca bez niemieckiej inicjatywy. Jest to podkreślane wielokrotnie w treści artykułu.
A fakty są takie, że Holokaust, choć z inicjatywy Niemców, został przeprowadzony w znacznej mierze rękami ich kolaborantów. To nie umniejsza bynajmniej winy niemieckiej, lecz pokazuje banalną i brutalną prawdę, że ludzkość nie ma tak czystych rąk jak byśmy chcieli aby miała. Zbrodnicza polityka władz hitlerowskich rozbudziła, oprócz heroicznego oporu, także najgorsze instynkty wśród podbitych narodów.
Czy nam wszystkim nie będzie się żyło bezpieczniej, jeśli jako ludzie, Europejczycy, Polacy, zdamy sobie sprawę z faktu, że wszyscy jesteśmy podatni na zło?
Myśląc, czy dyskutując o Niemcach pamiętajmy, że współcześni obywatele tego kraju to nie ci sami, którzy budowali obozy koncentracyjne. Od czasów wojny minęło już kilka pokoleń i inaczej wygląda historyczna odpowiedzialność bezpośrednich sprawców, a inaczej osób, których wówczas nie było jeszcze na świecie.
Niezaprzeczalnym jest, iż na zachodzie - nie tylko wśród Niemców – jest duża doza niewiedzy dotyczaca historii naszego kraju.
Polskie władze powinny wspierać działania edukacyjne na ten temat. Przydałaby się zintegrowana długofalowa rozsądna kampania medialna, bo tego typu sprawy mają tendencję do rozwadniania. I tu jest ogromna rola dla IPN, bo do tej pory IPN pod dyktat PiSu zachowywał się jak typowy szmalcownik.....czyżbyśmy mieli te skłonności w genach?


http://www.spiegel.de/international/europe/0,1518,625824,00.html
i po polsku:
http://wiadomosci.onet.pl/1558025,1292,1,0,1,kioskart.html
Eliza (23:00)

18 maja 2009
"Nie ma solidarności bez miłości" Jan PawełII

Rząd próbuje wykorzystać debatę do celów wyborczych, zamiast do rozwiązywania problemów społecznych - powiedział w TVN24 Karol Guzikiewicz wiceszef stoczniowej "Solidarności" w Gdańsku, sugerując, że do planowanej na jutro debaty premiera ze stoczniowcami może nie dojść. Podobnie mówił szef "S" w Stoczni Gdańskiej Roman Gałęzewski, który powiedział że nie otrzymał niemal żadnych informacji na temat spotkania.
- Mam coraz większe wątpliwości, czy jutrzejsza debata się odbędzie. Były tylko dwa kontakty sms-owe ze mną, jeden z panem rzecznikiem Grasiem. To wszystko, ale my tej debaty na pewno nie zerwiemy, jeżeli będzie służyć Polsce - dodał.


Kiedyś ktoś powiedział takie zdanie "związkowiec to facet, który żyje z pretensji", dziś odnosi się wrażenie, że tak właśnie jest. Czyżby stoczniowa "Solidarność" czuła się "niedopieszczona" bo otrzymała tylko 2 sms-y i półgodzinną rozmowę z min.Grasiem? To mało, panowie stoczniowcy, żeby zerwać rozmowy. Wymyślcie coś innego, albo powiedzcie, że nie o debatę wam chodzi, ale o nową zadymę.
Dla was winnym wszystkiego jest każdy premier, każdy nowy rząd. Protestujących podpuszczają politycy opozycji tak długo póki sami nie dorwą się do władzy i zawsze winnymi małych pensji, drożyzny, bezrobocia są ci, którzy byli przed nimi. Toczą się dyskusje, wielkie i małe, ale nikt i nigdy nikomu nie mówi brutalnej prawdy. Prawdy, że pod sztandarami "SOLIDARNOŚCI" weszliśmy w wymarzony, wolny i bogaty świat. Na naszych barkach wznieślismy do władzy naszych bohaterów, którym zawierzyliśmy, że potrafią rządzić po nowemu, ale również w ten nowy świat wnieślismy na barkach naszą Polskę zadłużoną po uszy, zwłaszcza w takich zakładach jak stocznie czy kopalnie, które zawsze były „na naszym garnuszku”. Te firmy muszą odejść od państwowego, czyli naszego, wciąż skromnego portfela. Związkowcy wspierani przez opozycję udają, że tego nie rozumieją. Chcą by państwo, czyli szary Kowalski stale składał się na ich pensje. Żądają tego paląc opony, niszcząc mienie społeczne, organizując brutalne manifestacje. Związkowcy z "SOLIDARNOŚCI" - na co liczyliście likwidując socjalizm? Jeśli na pełne towarów sklepy i wielkie pensje, to ktoś musi na to zarobić. Ten ktoś to MY, z wami na czele. Przestańcie więc kłamać, że winne są rządy, bo tyle samo winy ponosicie i WY.
Stocznia Gdańska jest własnością inwestora ukraińskiego, którego sami sobie wybraliście przy pomocy waszego cichego "sponsora" PiS-u. Pretensje kierujcie do tego inwestora, "sponsora", ale przede wszystkim do siebie, że Stocznia Gdańska nie została sprzedana, bo nikt jej wraz z PiSim "zapleczem" kupić nie chce, inwestorzy są dobrze zorientowani w sytuacji w Polsce.
Statki, które będą produkowane w stoczniach w Szczecinie i Gdyni, będą statkami służącymi do transportu ropy i gazu. Już dzisiaj, cała Europa i Świat jest od takich statków uzależniony, bo szukając nowych rynków, nowych dostawców konkurencyjnych dla rosyjskiego molocha, transport tego surowa jest skazany na tego typu statki, natomiast Stocznia Gdańska nadal jedyne co będzie produkować, to deficyt państwowy i zadymiarzy, zwolenników Prawa i Sprawiedliwości.
Dla większości społeczeństwa "SOLIDARNOŚĆ" to była wtedy, gdy do związku należało 10 mln Polaków, a nie dzisiaj gdy nikt nie jest w stanie powiedzieć ilu Polaków oni reprezentują i podnoszą się głosy, że "związki należy rozpędzić na cztery wiatry z zakładów pracy, a jeżeli chcą być hamulcowym, niech się utrzymują ze swoich składek".
Po dzisiejszych oświadczeniach zwiazkowców, a zwłaszcza pana Guzikiewicza i Gałęzewskiego, na temat poniedzialkowej debaty z Premieremi Tuskiem i stawianych przez nich coraz to nowszych "warunków", odnoszę wrażenie, że związkowcy wcale żadnej debaty nie chcą, ze to jest tylko banda tchórzy i krzykaczy, silnych w tłumie na ulicy, żonglujących hasłami o "złodziejach", "tyranach" i nakazujących szturmowanie barykad.

PANOWIE ZWIĄZKOWCY SOCJALIZM JUŻ DO POLSKI NIE WRÓCI!! A wy róbcie tak dalej, a przyszłość widzę dla was w różowych kolorach - truskawki w Hiszpanii czy zmywak w Londynie, to  jest wasza realna perspektywa.



 
Eliza (09:00)

16 maja 2009

HOMOSEKSUALIZM – polskie TABU narodowe !

Polscy naukowcy wystosowali list otwarty w sprawie ograniczania wolności badań na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Profesorowie zgłosili zdecydowany sprzeciw wobec "prób ograniczenia wolności uniwersyteckiej przez media i grupki politycznych aktywistów".
Protest jest związany z odwołaniem pod wpływem ataków medialnych na uczelnię konferencji na temat "Homoseksualizm z naukowego i religijnego punktu widzenia". Decyzja, jak tłumaczyli, "została podjęta dla dobra uczelni". Studenci mieli debatować m.in. o tym, że geje żyją krócej, a co trzeci sprawca molestowania seksualnego dziecka jest homoseksualistą. Jednym z gości miał być kontrowersyjny amerykański psycholog dr Paul Cameron znany m.in. z walki o wprowadzenie w USA zakazu praktyk homoseksualnych.W liście czytamy też: "Ataki lewicowych gazet i grupek aktywistów homoseksualnych (zwykle powiązanych z postkomunistyczną lewicą) nie mogą dziwić. Musi jednak zastanawiać decyzja władz UKSW, które ugięły się przed atakami medialnymi i odwołały wspomnianą konferencję. Dziwimy się, że polscy naukowcy w ogóle ustępują z postulatu wolności badań naukowych pod wpływem gazet cenzurując swoje obiekty badawcze i przyjmując istnienie pozanaukowych, ideologicznie uwarunkowanych tematów "tabu". Jeszcze bardziej dziwimy się, że stało się to na uczelni katolickiej, którą "religijny punkt widzenia" kwestii homoseksualnej powinien szczególnie interesować z racji wyrazistego zdania w tej sprawie Magisterium Kościoła katolickiego”



Homoseksualizm, to temat, który zawsze wzbudza kontrowersje, w najprzeróżniejszy sposób. Nic dziwnego, że są obecne w mediach - zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym kontekście.
Myślę jednak, że to publikacje w prasie dały do myślenia uczelni. Sami uznali to za hochsztaplerstwo, a nie naukę, bowiem zaprosili jako autorytet człowieka, którego własna uczelnia się wyparła, bo zamiast nauki uprawiał ideologię. Jeśli uczelnia ma przydomek katolicka to dla wielu brzmi to jak oksymoron - bo albo zajmujemy się nauką albo zajmujemy się ideologią
Uczelnie katolickie jak i Kosciół prowadzą agresywną działalność polityczno-marketingową, natomiast dyskusje niewygodne dla środowiska zwalcza się wszelkimi sposobami
Zwykle najgłośniej wypowiadają się o moralności ci, którzy najmniej mają w tej kwestii do powiedzenia, ludzie fałszywi i zakłamani. Ludzie, którzy nigdy nie znali geja, czy lesbijki, nie mieli kontaktów z tym środowiskiem, a formułują nienawiste i krzywdzące opinie. Z takich opinii rodzą się potem różnej maści faszyzujące bojówki. Sprawa jest prosta, nikt nikogo nie zmusza akceptować homoseksualizmu, tylko tolerować ich wybór. A ten protest to protest pseudonaukowców, którzy trzymając się intratnych synekur, potrafią jedynie załatwiać posady adjunktów dla swoich pociotków. Jedyne co ci pseudonaukowcy potrafią robić to takie akcje przynoszące wstyd cywilizowanemu człowiekowi. A metodologia tych badań... jeśli jakaś jest? Zastanawia brak rzeczowych głosów ze strony seksuologów, psychologów, psychiatrów, pedo-psychiatrów. Skoro wg tych naukowców, co 3-ci molestowany zostaje pózniej gejem, to czy na tej pseudo-konferencji znaleziono czas aby omówić problem molestowania dzieci przez księży? Bo homoseksualizm księży jak i  molestowanie seksualne przez księży jest istnym tsunami w polskim pejzażu, ale o tym cicho sza, to narodowe TABU.
Eliza (14:00)

15 maja 2009

"Pociąg" z Włoszczowy na bocznym torze...czyli gdzie jest Edgar Gosiewski.

Dlaczego zniknął Przemysław Gosiewski – dlaczego teraz  w PiS siedzi na ławce rezerwowych? Oficjalnie: pracuje nad pakietem ustaw. Nieoficjalnie: odsunęli go spin doktorzy, bo nie pasuje do nowego wizerunku swojej partii, co wiecej nie budzi już sympatii i zaufania wyborców.

Gosiewski, który niegdyś brylował w mediach - otwierając peron we Włoszczowie czy bawiąc się na imprezach ludowych - w czasie kampanii wyborczej ma rzadziej występować publicznie, tak zdecydowali doktorzy od spinek Adam Bielan i Michał Kamiński. Jego zdecydowanie mniejszą aktywność w mediach można obserwować od marca , bo podobno ciężko pracuje nad pakietem ustaw i dlatego nie ma czasu, by często występować w mediach, pozatym dwójka jego dzieci przystępowała do Pierwszej Komunii Świętej i musiał "zająć się logistyką".Tyle oficjalnie. Nieoficjalnie wiadomo, że wykorzystano analizę z początku roku, w której stwierdzono, że Gosiewski jest niemedialny i wizerunkowo wyborcom źle się kojarzy. Dla PiS teraz wzorem mają być brytyjscy konserwatyści, a "Gosiu" nijak do tego nie pasuje. Byłego wicepremiera dużo rzadziej widać i to nie tylko w radiu czy telewizji, ale również u boku Jarosława Kaczyńskiego. Podobno w ten sposób Jarosław chce ostudzić apetyt Gosiewskiego na ewentualne przewodnictwo w PiS, na które Gosiewski ostrzył sobie pazurki. Gosiewski z pewnością jest PiSowi potrzebny, ale raczej nie będzie mógł liczyć na to, by PiSowi przewodzić.Jak widać dni jego chwały mają się ku końcowi. Bo agresywny i bezwzględny wojownik, którego głównymi zaletami są lojalność i oddanie Kaczyńskiemu, teraz to już w PiSie nie wystarcza. To dlatego usuwanie go w cień nawet na kilka miesięcy to żaden problem dla PiS.
Eliza (19:00)

13 maja 2009
Wałęsa-Libertas, droga do nikąd

Libertas Polska jest antyeuropejska, a europejski Libertas jest za głęboką integracją europejską. Jest rozdźwięk między Libertas a Libertas Polska, a nie między tym, co mówi o integracji Wałęsa, PO i europejski Libertas - tłumaczy szef Instytutu Lecha Wałęsy. I zapewnia: - Nie sądzę, żeby wynagrodzenie jakie za to dostaje było wygórowane, biorąc pod uwagę jaka krytyka spotka prezydenta za te wyjazdy.

Lech Wałęsa będzie odwiedzał po kolei wszystkie konwencje wyborcze partii Libertas irlandzkiego miliardera Declana Ganleya. Wałęsa twierdzi że ma kontakty wyłącznie z centralą i żadnej intencji współpracy z Libertas Polska, bo
Libertas Polska i Libertas europejski, to są dwie różne rzeczy. Dla mnie to nie są dwie różne rzeczy, bo Libertas Polska to część europejskiego Libertas’u z tym samym szefem Ganley’em. Wałęsa twierdzi, iż na zaproszenia Ganley’a stawia się z jednego tylko powodu,– rozmawiać  o Europie. Prezydent Wałęsa o przyszłości Europy może mówić tylko podczas konwencji Libertas?
Twierdzi rownież, iż nikt inny do takiej dyskusji go nie zaprosił, ale czy jest obowiazkiem zapraszać wszystkich na wszystkie europejskie konferencje? Czy po rzymskiej konwencji, fali krytyki, gwizdów, okrzyków „zdrajca” i „bolek” nie powinno dać Lechowi  Wałęsie do myślenia aby z Ganley’em już się nie zadawać? Wałęsa jest za Traktatem Lizbońskim, a Ganley obalił ten sam Traktat w Irlandii.
Jak pojąć fakt, że Wałęsa popiera międzynarodową partię, której polska odnoga jest skrajnie nacjonalistyczna i konkuruje w wyborach z Platformą, którą Wałęsa popiera? Bo Wałęsa pojawiając się na konwencji wyborczej Libertas automatycznie popiera w wyborach tą partię !! Zrozumiałym jest dlaczego z narodowcami związał się Ganley, ale dlaczego Wałęsa?!
W prasie pojawiły sie sugestie, że Lech Wałęsa zainkasował za rzymski występ 100tys.Euro, dziś Janusz Palikot zaproponował Lechowi Wałęsie 110 tys.Euro aby tylko nie jechał na konwencję w Madrycie. Gdyby Ganley nie zapłacił.Wałęsie, czy Wałęsa  wspierałby  go w Rzymie i Madrycie? Dla mnie to jest nie do zaakceptowania, nie chcę przyjąć do wiadomości, ba,  nie mieści sie to w mojej świadomości, że symbol wolnej Polski, symbol „Solidarności”, Nobel najbardziej rozpoznawalny na świecie i utożsamiany z Polską, jedzie na kongres ludzi, którzy są antysemitami, rasistami, hamulcowymi Unii Europejskiej, ludźmi którzy politykę i działalność Wałęsy krytykowali w  perfidny sposób przez lata. Co chce zmienić Wałęsa pojawiając się na takich konwencjach??Bo czego chce Ganley ( z pewnością po sugestiach Wierzejskiego, Zawiszy czy innego Pawłowca) to jest ewidentne – przekonać wyborców do Libertas, bo w tej chwili ich notowania są na wysokości 1 %, przekonać żeby głosowali na Libertas, obwożąc Wałęsę po Europie jak małpę w klatce z objazdowego cyrku. Wałęsa nie musi deklarować przed kamerami, że popiera Libertas, jego obecność u boku Dencana Ganleya automatycznie utożsamia go z tym ugrupowaniem.
Wiem, że Wałęsa jest mistrzem bycia "za i przeciw", ale tego nie potrafię zrozumieć i mam ogromny żal do Wałęsy, a zwłaszcza do jego doradców, że nie wytłumaczyli prezydentowi, za co Ganley mu płaci. Nie wyobrażam sobie Dalai Lamy na przyjeciu  u Hu Jintao.

Panie prezydencie Wałęsa, nie interesują mnie przesłanki z jakimi Pan jeździ z cyrkiem objazdowym Libertas po Europie, dla mnie pańska obecność przy boku tych ludzi to deptanie nadziei i wartości o jakie walczyliśmy z komuną. Depcze Pan symbol wolności i demokracji, a idąc dalej tą drogą, na której nie ma nawet drogowskazu, pewnego dnia rozejrzy sie Pan wokół i stwierdzi, że kroczy w samotności i tylko wiatr będzie Panu towarzyszył i chichot Zyzaka za plecami, ze to nie on pozbawil Pana honoru, a tak tanio pozbyl sie go Pan sam, bo honor panie Prezydencie, jest dobrem duchowym zwiazanym z godnoscia czlowieka, ale w obecnych czasach, dewiza staje sie mysl wypowiedziana przez bohatera M.Gorkiego: a na co komu honor i sumienie - ich zamiast butow na nogi nie wzujesz" - czy ta mysl stala sie dla Pana wykladnia na istnienie? Jezeli tak, to bardzo smutne.....
A moze moja ocena jest zbyt emocjonalna? moze w dzialaniu Lecha jest ukryta jakas strategia, ktora warta jest ryzyka wystawienia Jego reputacji na szwank? jezeli gra warta swieczki, to wolalabym aby tak bylo, a wszystko z pewnoscia sie wyklaruje po wyborach do PE 7 czerwca. Mysle ze Polacy sa swiadomi jak glosowac, 20 ostatnich lat wyostrzylo ich spojrzenie na sprawy, ktore decyduja o ich przyszlosci.

Kim jest D.Ganley czytaj w moim art.z 27 stycznia 2009
http://eliza-dumoulin.blog.onet.pl/1,DA2009-01-27,index.html
Eliza (23:41)

11 maja 2009
CYKOR ZIOBRO I RÓŻA

Róża Thun, "jedynka" listy PO do Parlamentu Europejskiego z Małopolski, wezwała lidera listy PiS Zbigniewa Ziobrę do merytorycznej debaty o miejscu Polski w UE. W odpowiedzi Ziobro nie wykluczył debaty z innymi kandydatami PO, na przykład z panami Sonikiem albo Miodowiczem, bo „są to postacie wyraziste,  a  Thun jest rozpoznawana tylko przez około 5 proc. wyborców w regionie”, wiec z Thun się nie spotka.

Ziobro jak ognia unika debaty z Różą Thun. Dobrze robi, bo debata zakończyłaby się jego klęską, dlatego gotowy jest przyssać się do obojetnie jakiej wymówki, aby uniknąć "starcia”.
Róża Thun mogłaby wdeptać w ziemię Ziobrę na jedno pstryknięcie palców pod względem lingwistycznym, bowiem Ziobro nie zna języków, a raczej prawie nie zna, zwłaszcza angielskiego, który w Brukseli jest niezbędny. Angielski Zbynia Z. jest na poziomie Kazia M. Tylko zamiast yes, yes, yes, mówi no, no, no.
Na tematy unijne, merytorycznie Ziobro nie ma żadnych szans, bo poprostu na sprawach europejskich się nie zna, a Pani Róża to: większe doświadczenie i wysokie kwalifikacje, z pewnością próbowałby skierować debatę na inne tory, aby do końca się nie zbłażnić.
Jako adwersarzy, przebiegły Zbychulek wolałby posłów z dalszych miejsc na listach, wie, iż tychże, jako mężczyzn łatwiej zapędzić w kozi róg, a potem zmiażdżyć argumentami. Tu zadanie ma łatwiejsze, taktyka debaty z Miodowiczem czy Sonikiem nie wymaga dyskusji "w rękawiczkach”, ta sama taktyka z Różą Thun może nie przynieść efektów, bo  wyborcom nigdy nie podoba się agresja w stosunku do kobiet, nawet werbalna.
No i najmocniejszy argument w ręku Róży Thun – nie jest tak jak Ziobro obciążona błędami politycznymi, których tenże nie mógłby jej wytknąć z tego względu, iż bardzo mało działała w polityce, zupełnie na odwrót jest w przypadku b.ministra. Ziobro nie ma również żadnych argumentów, aby Ją zaatakować na modnym polu często używanym jako fortel PiS – PRL-u !! Bo, kiedy Thun działała w opozycji, pan Zbynio śpiewał "jestem sobie przedszkolaczek, nie grymasze i nie płaczę..."
W tym aspekcie mogłby tylko Ziobrze przyjść w sukurs wierny przyjaciel - Mularczyk. Być może udało by mu się znalezć jakieś wątpliwe dokumenty w IPN-ie dotyczące pani Róży?.
Czy debata się odbędzie pokaże czas, w każdym bądź razie  Zbigniew Ziobro planuje  zdeklasować swoich politycznych rywali w Krakowie, ale jak to zrobi nikt nie wie, bo skoro boi sie Róży bez kolców, to co będzie w starciu z diablicą Senyszyn z SLD? na debatę przyjdzie pewno ze święconą wodą. Żeby tylko ta wieczna pycha i zadufanie byłego ministra, nie przesłoniły mu rzeczywistości.
Eliza (15:00)

10 maja 2009
ZYTA – ZAMILCZ !!!!

Zostawiliśmy po sobie gospodarkę i finanse w doskonałym stanie - powiedziała w sobotę o rządach PiS, Zyta Gilowska, b. wicepremier, minister finansów

Ten fragment z „Miedzynarodowki” dedykuję Zycie Gilowskiej i Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego „zakonowi”:
"Precz darmozjadów rodzie sępi!
Czyż nie dość żerów z naszych ciał?
Gdy lud wam krwawe szpony stępi,
Dzień szczęścia będzie wiecznie trwał"


Co mówił Jarosław Kaczyński na sobotniej konwencji PiS we Wrocławiu nie warto nawet wspominać, bo jak zwykle przemówił, żeby nic nie powiedzieć. Martwię się tym, co powiedziała Zyta Gilowska, bo albo to początki Alhzeimer’a, albo zwykła bezczelność okraszona podłością. Brzydzę się ludźmi, którzy dla kariery politycznej tracą honor, a tak jest w przypadku Zyty Gilowskiej.
Wszyscy pamietają, że rządy PiS przypadły na okres świetnej koniunktury, a wiadomo od dawna - głupi ma szczęście. Jakżesz szybko pani Zyta zapomniała co proponował wtedy PiS: "dodrukować pieniędzy aby ruszyć gospodarkę jak to robią kraje zachodnie i USA”. A jakież to reformy PiS, mimo dobrej koniunktury przeprowadził? Reforma zdrowia - zero, reformy emerytalne –za przeproszeniem, spieprzone pod presją górniczych kilofów, działania w sprawie stoczni – żadne.
Pani Gilowska, niech pani nie żongluje cyframi, ciemny lud już tego nie kupuje, uprawiała pani razem z rządem Kaczyńskiego wyłącznie rozdawnictwo - była koniunktura światowa, trzeba było naprawiać finanse, a nie kupować poparcia - a teraz zamiast się zamknąć, to bezczelnie pani krytykuje wszystko co rząd Tuska robi i naprawia po was. Pani ma w głębokim poważaniu obywateli RP, bo pani dobrze wie, że pani słowa to czyste łgarstwo.
Dzis w PiS-ie przypisujecie sobie sukcesy gospodarcze, a tak naprawdę każdy rząd ma ograniczoną kontrolę nad PKB, bo jest on wypracowywany głównie przez sektor prywatny.
Wyście rozdawali to, co Polacy zarabiali.Czy pani myśli, że Polacy już zapomnieli jak z normalnego państwa przez 2 lata zdążyliście zrobić państwo lizusów, popleczników, szeryfów i donosicieli, którzy za te zachowania otrzymywali nagrody, stanowiska i władzę?.
Wyraźnie zrozumiałam i myślę, że moi Rodacy rownież, wasze sobotnie przesłanie. To nie Polacy się w nim liczą, tylko wasza władza, bez względu na środki jakimi do niej dojdziecie. Podać pierwszy przykład? Oto on - kto ugra najwięcej na naiwnych stoczniowcach, oraz co na tym stoczniowcy - naiwni dawcy, końcowo zyskają?
Dziś, dzięki mądrym rządom Platformy i PSLu, pomimo, iż PiS podstawia jej codziennie nogę,  Polska ma najniższy spadek PKB na świecie, nikt swego czasu nie rzucił się do banków po swoje oszczędności,jak to miało miejsce np.w Belgii, gdzie w ciagu 2 dni z jednego tylko banku „FORTIS” wypłacono z kont prawie 700 mln Euro, w Polsce żaden bank nie zbankrutował, gospodarka na tle innych państw ma się wzglednie dobrze, mimo, że Polska nie jest krezusem. Dzięki Bogu, że to nie pani Zyto Gilowska i PiS, obecnie decydujecie o gospodarce !!.
Więc proszę, zamknijcie się pokornie u Rydzyka na modłach o zdrowie, bo o rozum to chyba już za późno, tak dla pani jak i dla prezesa i jego podnóżków.
I niech pani nie kompromituje "tytułu profesora" stekiem kłamstw jakie wypowiada pani publicznie, bo na skompromitowanie nazwiska już za późno, już dawno straciło na wartości, bynajmniej w oczach Polaków.





Eliza (09:00)

09 maja 2009
Pielgrzym Schetyna

Sezon pielgrzymek zacznie się lada dzień. Ale ich los jest zagrożony. MSWiA tak wyśrubowało przepisy dotyczące szkoleń z kierowania ruchem na drodze, że pielgrzymów nie stać na ich sfinansowanie. Za bezpłatne dotąd przeszkolenie osób pilotujących jedną z największych warszawskich pielgrzymek, pątnicy muszą teraz zapłacić 75 tys. zł

Do tej pory dwugodzinne szkolenia dla "służb porządkowych" pielgrzymek organizowali bezpłatnie policjanci. A teraz szkolenie nie dość, że musi trwać 18 godzin i zakończyć się egzaminem, to jeszcze trzeba za nie zapłacić. Z własnej kieszeni, bo koszt przeszkolenia jednej osoby wynosi z reguły 500 zł. W przypadku 150 wolontariuszy zabezpieczających pielgrzymkę daje to kwotę 75 tys. Zł.
Jeżeli organizatorzy chcieliby zgodnie z prawem zdążyć przeszkolić odpowiednia liczbę osób, to zapisy pielgrzymkowe należałoby  rozpoczynać już w maju i czerwcu. Tymczasem ludzie często zapisują się dopiero w ostatniej chwili, czyli w pod koniec lipca.
Poza tym szkolenie nie jest dożywotnie, ale odnawialne co dwa lata. I co dwa lata trzeba płacić. Uważam jednak, że szkolenie jak najbardziej jest potrzebne, bo uczy ludzi dbających o bezpieczeństwo pielgrzymów zachowania na drodze, kierowania ruchem oraz właściwego reagowania w trudnych sytuacjach.
Piesze pielgrzymki są prawdziwym polskim fenomenem. Każdego roku tylko na przełomie lipca i sierpnia na Jasną Górę w Częstochowie chodzi kilkadziesiąt tysięcy pielgrzymów.
Organizatorzy pieszych pielgrzymek mają nie lada problem i na razie nie mają pomysłu jak go rozwiązać. Wiadomość na wielu spadła jak grom z jasnego nieba.
Te same przepisy dotyczą konduktów pogrzebowych, bo kierowca, który znalazl się przez przypadek na drodze, którą podążał kondukt pogrzebowy, chciał nie chciał uczestniczył w pogrzebie zmuszony jechać za kolumną, która posuwała się w slimaczym tempie.
Uważam, że pomysł choć dość kosztowny reguluje bezpieczenstwo ludzi. Dobrze się stało, że wreszcie każda pielgrzymka będzie mieć odpowiednie zezwolenie na poruszanie się uzgodnioną trasą. W żadnym wypadku nie powinno to być po drogach innych jak gminne i tylko w godzinach dobrej widoczności. W przypadku mgły lub deszczu - pielgrzymki powinny przemieszczać się wyłącznie drogami polnymi, bo inaczej grozi to ciężkim wypadkiem.
Nie może być tak, że byle młodzik,często nie mający nawet prawa jazdy, zakłada żółtą kamizelkę i rządzi się na szosie. Zakaz dla domorosłych "regulatorów ruchu" jest dla ich własnego dobra.
Już słychać szmer i zgrzytanie zębów ze strony Episkopatu na ten "przebrzydły rząd", ale przecież na biednego nie trafiło, KK jest bardzo bogaty i moze z czystym sumieniem i lekka reka oplacac te szkolenia.


 
Eliza (06:00)

06 maja 2009


DONALD, nie lękaj się Sierpnia w czerwcu !!

Opasłe cielska, te same twarze.
Na każdą okazję są zadymiarze
Kapitalisci, zydostwo,  masoni.
Teraz was Zietek dobrze pogoni. 
                              My chłopy „Sierpnia”
                              Na związkowych posadach
                              Najlepiej sie czujemy
                              Na zadymach i paradach

                           
Odwołać uroczystości w Gdańsku, czy zaryzykować zadymę związkowców? Donald Tusk znalazł się w sytuacji pozornie bez wyjścia. Pozornie, bo może obrócić całą sprawę na swoją korzyść.

Gdańskie obchody 4 czerwca, mają być radosnym świętem, które uświetnią swoją obecnością m.in. Nicolas Sarkozy, Angela Merkel czy Michaił Gorbaczow. Dla Polski byłaby to doskonała okazja do pokazania światu, że to od czerwcowych wyborów - a nie od upadku muru berlińskiego, jak wielu błędnie sądzi - rozpoczął się rozpad bloku wschodniego. Wszystko mogą jednak zepsuć związkowcy z "Solidarności" i nietylko, Sierpień'80 z pewnością swoje bojówki też wyśle do Gdańska, bo to jedyna okazja aby pokazać się w telewizji, którzy ogłosili, że będą manifestować w czasie uroczystości. Padały nawet zapowiedzi, że "poleje się krew".
Czy Premier  Tusk powinien ulegać groźbom związkowców nakręcanych przez opozycję i przenieść obchody do innego miasta?
Absolutnie nie. Zdecydowanie nie powinien dać opozycji argumentu  do atakowania koalicji rządowej i to 3 dni przed eurowyborami. To jest dobry moment, żeby rząd pokazał swoją siłę, nawet jeżeli siły porządkowe miałyby z całą stanowczością powstrzymać manifestujących przed zepsuciem uroczystości. Nie zaszkodzi to rządowi, a wręcz odwrotnie, może pomóc. Niech wreszcie Premier Tusk pokaże że nie jest "mięczakiem" i że nieprawdą jest iż nie radzi sobie z kryzysem, jak to próbują wmówic społeczeństwu liderzy opozycji, a zwłaszcza ci z PiS.
Czy bezprawne i agresywne działania, jak: okupacja cudzych biur czy palenie i opon i samochodów, walenie policjantow flagami narodowymi itp.  można nazwać swobodą i prawem do demonstracji czy krótko – karygodnym łamaniem prawa? Bo takie działania nie mają żadnego uzasadnienia. Co zrobi rząd?

---------------
sroda, godz.20:40
w TVN-24 podali ze prawdopodobnie obchody beda przeniesione do Krakowa, nie mnie sadzic, nie bede rowniez zmieniac art. piszcie co chcecie na ten temat
Eliza (18:00)

04 maja 2009
CZARNE CHMURY NAD POLSKIM KOŚCIOŁEM

W Kościele brakuje pozytywnej wizji katolicyzmu. Jakby księża nie potrafili opowiadać o tym, co dobre i piętnowali tylko to, co w ich przekonaniu złe
Tłok w kościołach na niedzielnych mszach mógłby dla postronnego obserwatora być koronnym dowodem na to, że Polska jest nadal katolicka. Jednak szeregi chodzących na niedzielną mszę topnieją. Do kościoła chodzi zaledwie 40 proc. Katolików, do 2000 r to spadek 7%. Pustawo robi się także w seminariach duchownych, gdzie liczba kandydatów do kapłaństwa w ostatnich kilku latach spadła o 40 proc i aż 74 proc. społeczeństwa nie ma i nie chce mieć wpływu na to, co się w jego parafii dzieje, a 64 proc. Polaków nie zna nawet nazwiska własnego proboszcza. To tylko kilka statystyk.
Jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy? Księża jak jeden mąż uderzają w te same tony - wszystko przez zeświecczenie społeczeństwa, antykatolicką kulturę , jak również niż demograficzny i emigrację młodych ludzi, obraz Kościoła w mediach, osłabienie naszej wiary, jak również warunki atmosferyczne w dniu liczenia wiernych w kosciołach. To szukanie winnych jak najdalej od własnego podwórka, taka droga na skróty.
Kościół nie posuwa się do przodu i potwierdza tym własną bezradność wobec odwrotu wiernych, mimo sygnałów alarmowych wysyłanych przez samych wiernych. Co najczęściej wierni zarzucają księżom? 26 proc. wyznało, że zna księży, którzy żyją w konkubinacie, 40% wiernych oburza chciwość i lekceważenie wiernych przez kapłanów. Kościół zaś zarzuca mediom, że "dorabiają Mu gębę" ale po takich zarzutach wiernych, smiesznym byłoby gdyby media zaczęły teraz produkować felietony o "pięknie kapłaństwa".
Kościół uważa, że już czas na nową ewangelizację, ale jak miałaby ona wyglądać, pomysłów brak.
Dziś już polska parafia nie jest dla współczesnego katolika przestrzenią na tyle atrakcyjną, że chciałby realizować w niej swoją pobożność. W efekcie niedzielna msza zaczyna coraz bardziej uwierać, staje się obowiązkiem wypełnianym coraz rzadziej, a poza mszą świętą jedyną propozycją dla wiernych jest Koło Żywego Różańca, trudno jednak oczekiwać, by masowo dołączali doń ludzie aktywni zawodowo. A na "kościelnej górze" nie widać pomysłu, jak wskrzesić parafie. Kadencyjność proboszczów nie wypaliła, ale tu nie można się dziwić, proboszcz piastuje tą funkcję dożywotnio po kilkunastu latach pracy swój urząd traktuje jak ciepłą posadkę, na której nie trzeba się nadmiernie wysilać, trzeba by być naiwnym, aby to zmieniać.
W Kościele brakuje pozytywnej wizji katolicyzmu, wierni to widzą i czują, wszystko jest krytykowane, wszystko poza kosciołem jest złe. Kościół zapomina, że czasy leżenia plackiem w kościele,kiedy  ksiądz prefekt to był "ktoś"już minęły. I nie pomogą zmiany liczenia wiernych z listopada na sprzyjający wychodzeniu z domu kwiecień, aby przyciągnąć wiernych do Swiątyni Bożej, gdzie na okrągło udowodnia się katolikom, jak daleko odeszli od Boga. Wiara nie polega na niekończącym poszturchiwaniu wiernych. W dzisiejszych czasach już ksiądz nie taki straszny jak próbują go jeszcze namalować hierarchowie Kościoła.
Eliza (23:50)

02 maja 2009
SMRÓD RASIZMU NAD PODLASIEM

Czarnoskóry obcokrajowiec został pobity w czwartek w Białymstoku. 10-osobowa banda najpierw wydawała małpie ryki, a potem okładała go tak, jakby chciała zabić. - Mam wrażenie, że to było polowanie na mnie - Francuz Legre Karamoko jest w szoku.
Legre Cheick Karamoko we Francji pracuje jako kierowca autobusu. Ma 34 lata. Do Polski przyjechał spędzić dwa tygodnie ze swoją narzeczoną. W czwartek skorzystał z zaproszenia piłkarzy "Jagiellonii" i trenował z nimi na boisku. Gdy czekał na autobus, zaczepiły go trzy bandy chuliganów.
Najpierw słyszał małpie ryki i gesty masturbacji. Później dziesięcioosobowa grupa mężczyzn podbiegła do niego i zaczęła okładać pięściami gdzie popadnie z szałem nienawiści jakby chcieli go zabić. Przechodnie odwracali głowy, nikt nie zadzwonił po policję. Po kilku minutach pojawiły się dwie starsze panie, które stanęły w obronie obcokrajowca. Na komisariacie sprawę potraktowano bardzo poważnie. Już po trzech godzinach zatrzymano pierwszych dwóch łobuzów. Legre Karamoko bywał w wielu europejskich krajach, nigdzie nie spotkał się z takimi objawami rasizmu jak w Białymstoku. Wszędzie, zarówno na ulicy, w autobusie, w sklepie i to od dnia przyjazdu. Niestety w Białymstoku to nie pierwszy tak skandaliczny incydent. Kiedy prasa nagłośniła inne przypadki otworzyła sie puszka Pandory. Studenci anglojęzycznego wydziału lekarskiego zaczęli głośno mówić o tym, że nie czują się w Białymstoku bezpieczni, że są wyzywani, zaczepiani, poszturchiwani. Boją się wychodzić po zmroku, na zajęcia chodzą głównie w grupie. Chcą stąd wyjeżdżać jak najszybciej.
Dlaczego osobom z zewnątrz łatwiej dostrzec problem niż białostocczanom? Dlaczego Białystok nie radzi sobie z problemem wrogości wobec obcych? Dlaczego władze miasta uparcie bagatelizują białostocki rasizm? Pan wice-prezydent miasta czwartkowy atak na Francuza zalicza do "banalnych incydentów chuligańskich". Skoro takie skandaliczne akty zdziczenia zaliczane sa do incydentow huliganskich, czyżby należało wyciągnąć wniosek, iż panu wice-prezydentowi nie przeszkadza rownież, że Białystok jest miastem, gdzie napaści na obcokrajowców nie są wcale rzadkością, gdzie znajduje się dużo grup neonazistowskich, skinheadów, którzy wyznają ideologię czystości ras? Natomiast przeglądając życiorys samego prezydenta Białegostoku, Tadeusza Truskolaskiego czytamy, że był wychowany w duchu wartości patriotycznych i chrześcijańskich, w rodzinie o tradycjach akowskich, trudno zatem uwierzyć, że ten życiorys jest prawdziwy, widząc reakcje władz Białegostoku na zdziczenie młodych w tym mieście.
Już w przyszłym tygodniu na Podlasie przyjeżdża grupa "dzieci ulicy" z Ugandy, przygotowuja spektakl uliczny, oparty na tańcu i akrobacjach. To sieroty, wielu z nich ma za sobą: głód, przemoc, narkotyki, cierpienie. Od dawna marzyli, by pokazać swój talent i otrzymać ciepłe przyjęcie. Czy tych marzeń nie zniweczy jakiś ogolony na łyso chuligan z Białegostoku?
Eliza (23:00)

01 maja 2009
PATRIOTYZM ZA SMS-a

W 2004 r dzień 2 maja został ustanowiony jako nowe święto państwowe -  Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Dzień ten został jakby mostem łączącym istniejące już święta, 1 i 3 maja. Pierwszy jako Swięto Pracy, drugi jako swięto ustanowienia Konstytucji.
Polacy jako naród przekorny, nie pamietają masowo o wywieszeniu flagi bo nie znoszą kiedy ich się do czegoś zmusza. Dlatego prezydent Lech Kaczyński postanowił wziąć sprawę w swoje ręce. Za pomocą BBN-u skontaktował wszystkich operatorów sieci komórkowych aby za ich pomocą wysłać w sobotę do wszystkich abonentów SMS-a o treści: "2 maja Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Pamiętaj o biało-czerwonej". Prezydent w ten sposób zamierza rozpropagować ustanowione w 2004 roku święto państwowe. Na apel BBN-u odpowiedziało dwóch operatorów  - Orange i Play – tylko oni wyślą wiadomości do swoich abonentów. Czyżby pozostali operatorzy okazali się mniej patriotyczni?
Rozmawiając z przyjaciółmi, usłyszałam  że owszem o święcie pamiętają, ale flagi pomimo że mają i jest gotowa do powieszenia, nie powieszą, z tego względu, iż nie chcą aby pan prezydent sobie myślal iż bez Jego pomocy obywatele nie pamiętaja o świętach, jak było to przedwczoraj kiedy to Jarosław Kaczyński przypominał, iż gryllować w ten długi weekend Polacy mogą dzięki PiS, no i wszystkim kiełbasek odrazu się odechciało. I znów pan prezydent chciał dobrze i znów nie wyszło, tym razem nie było straszno, ale wyszło smieszno.
A może BBN zamiast brać pieniążki za nicnierobienie i wymyślanie coraz to denniejszych akcji patriotycznych, rozbiło by namioty w ogrodach prezydenckich, miejsca dość i zaprosiło cyrk z Julinka? Po co ludzie idąc do cyrku mają płacic za bilety i nie zawsze jest smieszno, w cyrku prezydenckim pajaców i klaunów i małpek pod dostatkiem i wstęp za darmochę.


 
Eliza (20:00)