poniedziałek, 1 września 2014

Choć mit pozostanie ładniejszy od prawdy :)




1 września 1939 r. o godzinie 4:45, pancernik „Schleswig-Holstein” otworzył ogień w kierunku Westerplatte. Przez siedem dni obrońcy odparli trzynaście szturmów 3 tysięcy Niemców, zabijając i raniąc niemal 1000 z nich. W końcu jednak musieli skapitulować. Tyle legenda. A jak wyglądała prawda?

Prawda różni się mocno od wpajanego nam przez lata mitu.  Wystrzał miał miejsce o 04:48 ze względu na problem ustawienia okrętu, w atakach na Westerplatte wzięło udział około 570 żołnierzy i policjantów, a nie 3 tysiące. Niemcy przeprowadzili tylko dwa szturmy generalne oraz jeden atak będący głębokim rozpoznaniem walką. Oba szturmy zostały krwawo odparte. Atakujący stracili 40 zabitych i wielu rannych, z których kilkunastu później zmarło w szpitalach. Ta kosztowna lekcja dala niemieckiemu dowództwu do myślenia. Przygotowali trzeci szturm, który przygotowali na ósmy dzień oblężenia, ale do niego nie doszło, bo polska załoga skapitulowała.
  
Westerplatte przez cały czas oblężenia było non stop pod silnym ostrzałem prowadzonym z lądu i morza, i nalotami bombowymi - głosi następny mit. Analiza niemieckich zródeł mówi -„Schleswig-Holstein” jedynie pierwszego i ostatniego dnia walk prowadził ostrzał składnicy ze swych dział. A niemieckie lotnictwo przeprowadziło tylko jeden nalot na Westerplatte! 

Inną sprawą wzbudzająca kontrowersje jest kwestia dowodzenia obroną, bo już 2 września mj Henryk Sucharski zdecydował o kapitulacji i nakazał wywieszenie białej flagi. Jego zastępca, kpt Franciszek Dąbrowski, sprzeciwił się i walka była kontynuowana.

Decyzja Sucharskiego wynikała z trzeźwego osądu i wiedzy, której nie posiadali inni. 31 sierpnia na Westerplatte przybył ppł Sobociński z Komisariatu Generalnego RP w Gdańsku i przekazał Sucharskiemu że według ustaleń polskiego wywiadu Niemcy zaatakują w ciągu najbliższych 24 godzin, oraz że obrońcyWesterplatte nie mogą liczyć na żadną pomoc z zewnątrz! Aby zamanifestować polską wolę walki dostarczył on również rozkaz prowadzenia obrony przez 12 godzin – wcześniejsze rozkazy mówiły o 6 godzinach. Obrona trwała więc trzykrotnie dłużej niż zakładano. Kpt Dąbrowski dopuścił się jawnej niesubordynacji, bo nie znał po prostu całej prawdy chociaż działał w dobrej wierze.

To tylko niektóre z mitów o Westerplatte. Nawet, jeśli wersja utrwalana przez dziesięciolecia przez propagandę wydaje się niektórym ciekawsza, warto przypomnieć, jak było naprawdę.



Źródło i inspiracja:

Westerplatte 4:48. Dziennik działań bojowych pancernika „Schleswig-Holstein” od 24 sierpnia do 8 września 1939 z załącznikami, tłumaczenie i opracowanie Jacek Żebrowski, Ciechocinek 2010.
oraz Tajemnica WesterplatteP.Cholew i A.Roguska , Instytut wydawniczy ZNAK 

Polecam na dziś

46 komentarzy:

  1. A przecież o Wrześniu można różnie. Prawdą jest, że bezprzykładnie, w siedemnaście dni upadło 35 milionowe państwo, które uważało się za mocarstwo. Ale też prawdą jest, że
    w swej błyskawicznej klęsce nie było wcale wyjątkiem. W 7 miesięcy później 25 dni niemieckiej ofensywy zlikwidowało wszelki opór Holendrów, Belgów i Anglików na kontynencie, a dalsze 13 dni rzuciły na kolana Francję. I jeśli cały opór w Polsce trwał 35 dni, to na froncie zachodnim 38 dni
    mimo że tam chodziło o koalicję 4 ludnych i bogatych państw,
    z których dwa były naprawdę mocarstwami światowymi...
    Prawdą jest też, że we Wrześniu Niemcy w 7 dni doszli do Warszawy. Ale też prawdą jest, że Warszawa broniła się 21 dni. Byłyi szosa zaleszczycka, i załadowane walizkami i kanarkami samochody generałów i pułkowników, ale też ze wszystkich armii Europy, we wszystkich kampaniach II wojny światowej najwyższy bodajże procent owych generałów i pułkowników, dowódców dywizji i brygad poległych i rannych na polu walki miała właśnie armia polska w kampanii wrześniowej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj W.i.e.ś.k.u. Jest wiele racji w tym co piszesz Ty i poniżej Pan Krzysztof z Gdańska. W 1939 roku Polska nie miala żadnych szans w wojnie z Niemcami lub choćby z ZSRR. Niektore doktryny wojenne powiadaja, że jak nie masz szans na wygranie bitwy - lepiej jej nie zaczynaj. Sadzę, że wielkie znaczenie w polskiej doktrynie wojennej mial fakt upajania się "cudem nad Wisłą" tj. wojną z ZSRR . Polscy generalowie napuchli wtedy "mocarstwowością". Wielkie znaczenie w ówczesnych doktrynach wojennych miała też "francuska" teoria wojny w okopach i na wybicie się do imentu - jak to miało miejsce podczas I-szej wojny światowej. W polskiej doktrynie od kilkuset lat panowała zasada - albo zwyciężym albo z "honorem" padniemy. Francuzi wydali miliardy na budowę słynnej Linii Maginota, która "psu na budę" się zdała. Niemcy wydali miliardy na budowę Wału Atlantyckiego i mniejsze miliardy na budowę Wału Pomorskiego i też "psu na budę". Kiedy czytam różne "pamniętniki wojenne" ówczesnych generałów i "wodzów" a także opracowania historyczno-dokumentalne dotyczace poszczególnych znaczniejszych bitew II-giej wojny światowej, to daje się zauważyć, że dopiero od połowy II-giej wojny światowej wykluła się zasada aby bardziej walczyć głową niż karabinami. Słynny amerykański generał Patton nakazywał w okopach swojej armii umieszczać napisy - "nie badż głupi, nie daj sie zabić". To takie ogólne "duperelle" na tematy wojenne, bo cokolwiek by napisać, to lepiej wojen nie prowadzić. Jest absolutnie nienormalnym, aby ludzie którzy się nie znają ze sobą, mordowali sie wzajemnie w imię jakiejś tam ideologii lub ambicji nawiedzonych wodzów i dyktatorów. No ale tak jest, odkąd człowiek wynalazł maczugę i nauczył się rzucać kamieniami. Po upadku "dyktatorów" dowiadujemy sie dopiero, że to byli zwykli tchórze lub psychopaci. Upraszczam oczywiście te wywody, bo nie da się w kilku zdaniach opisać historii i przyczyn wojen. A w 1939 roku NARÓD nie zawiódł - zawiedli wodzowie i brak uzbrojenia oraz transportu wojskowego.Brak floty morskiej i powietrznej i calego tego żelastwa, którego się używa we współczesnych wojnach. Można by jeszcze coś dodać o pragmatyźmie politycznym, ale po co. To już tylko HISTORIA

      Usuń
    2. Sarmata Sek w tym ze my na zdarzenia patrzymy przez lornetki które nam usłużni podstawia Sek w tym iż czasami?sa to lornetki odwrócone.
      Ta "powiększona kompania"zrobiła swoje zatrzymała nieprzyjaciela przez siedem dni a miała zatrzymywać przez 12 godz.
      Nie sposób obliczyć, ile pocisków artyleryjskich spadło na polskie pozycje na Westerplatte, ale wystarczy wspomnieć, że po zakończeniu walk zwycięzcy nie stwierdzili na polu bitwy obecności ani jednego całego drzewa, a z zarośli krzewiastych pozostały zwęglone resztki. Lejów bo pociskach także nie sposób wyliczyć, gdyż nieraz w jedno miejsce spadały w czasie tych 7-dmiu dni walk, 2, 3, 4, a nawet więcej pocisków i bomb... Zabudowania placówki i betonowe schrony zostały zniszczone lub uszkodzone, w co najmniej równym stopniu, jak klasztor na Monte Cassino po amerykańskim bombardowaniu... Ściany były dziurawe jak ser szwajcarski....do dziś do oglądnięcia/
      Wojsko Polskie, zaskoczone w toku mobilizacji i koncentracji (1 września o świcie w przewidzianych planem rejonach znajdowało się tylko 66 proc. piechoty, 73 proc. kawalerii i 57 proc. artylerii), biło się jednak 35 dni, podczas gdy sojusznicze armie: francuska, angielska, belgijska i holenderska, zmobilizowane i skoncentrowane w 100 proc broniły się tylko 38 dni,a jeśli liczyć nawet do ostatniego strzału (oddanego zresztą przez... Polaków) tylko 43 dni
      Kto yo i dlaczego chce pomniejszać.
      Gdy znane sa nawet zużycia amunicji przez Niemców.Np na polska dywizje zużywali 3 krotnie więcej amunicji /wszystkich kalibrów/ niż porównywalna "aliantów"

      Usuń
    3. W.i.e.ś.k.u. - przynajmnie ja - niczego nie chcę pomniejszać, bowiem od lat grzebię w różnych historycznych dziełach - aby poczytać , jak to tam kiedyś bywało i co z tego wynikło. Od zawsze wydawało mi się, że człowiek myślący powinien wyciagać jakieś słuszne dla teraźniejszości wnioski, opierając się na doświadczeniach z przeszłości. Bo inaczej - po co się uczyć - sobie a muzom ???? Ja bardzo cięzko przeżyłem wojnę, moja rodzina także, dlatego jestem zaciekłym pacyfistą - NIGDY WIĘCEJ. Wiem doskonale jak się czuje człowiek, gdy jest permanentnie głodny, wiem jak się czuje człowiek, kiedy mu w zimie zimno, wiem jak bolą odmrożone nogi i ręce. Wiem też jak się czlowiek czuje, kiedy nie jest pewien czy dożyje nastepnego dnia. Chciałbym, aby każdy to wiedział i odczuwał - może wtedy odechcialo by się ludziom wojny i wojaczki. Ale - przepraszam, że w ogóle na ten temat piszę. Dla wielu moze to być tylko przynudzaniem, kiedy mamy kolejną wzniosłą rocznicę naszej klęski.

      Usuń
  2. Dzień dobry

    Mity są ZAWSZE i WSZĘDZIE ładniejsze i bardziej przekonywujące od rzeczywistości!
    Czytałem, że 14 lipca 1789 roku też nie bbyło zdobycia Bastylii! Tak naprawdę Bastylia jako budynek w złym stanie technicznym był przewidziany do rozbiórki. Przedsiębiorca budowlany wykorzystał więc lud Paryża do przyspieszenia rozbiórki! Informacja o tym jest znana od lat. Czy jednak z tego powodu Francja nie obchodzi defilady 14 juilliet?

    Pozdrawiam

    Krzysztof z Gdańska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa informacja..Nie wiedziałem o tym..

      Usuń
  3. No cóż...inny przykład. Pierwsze Ewangelie powstały ok. 100 lat po śmierci Chrystusa i były od tego czasu wielokrotnie "modyfikowane", przypominając, zdaniem naukowców, zabawę w głuchy telefon. Jak by na to nie patrzeć, stanowią zbiór mitów, a proszę, ile luda bierze je za fakty opisane przez świadków...
    Wracając do wojny... to sama w sobie nigdy śliczna nie jest, może więc mity wokół niej pozwalają okiełznać przykrą pamięć ? Jak wiadomo, kilka podbitych, bez większego wysiłku ze strony Niemców, narodów poszło na współpracę ( oficjalnie, lub półoficjalnie) z okupantem i jakoś nie lubią, aby im o tym przypominano, pławiąc się w mitach o bohaterskim ruchu oporu...Hmmm...Samo życie. Wojenne życie.
    Ostatnio pokazano dokument o przeprowadzonej "generalnej próbie" lądowania w Normandii, nieudanej próbie ( szereg pomyłek i zaniedbań), która pochłonęła ogromną liczbę ofiar , będących skutkiem friendly fire...Zapomniałam nazwy plaży, na której się ta nieszczęsna próba (hekatomba) odbyła, może Sarmata dokopie się szczegółów ? Ponieważ dopiero teraz, po tylu latach, ujawniono ten fakt, nie potrafię go znaleźć w necie. Dokument był pokazany chyba na Discovery Historia ...Sarmato, do tablicy !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Begonijko - masz zapewne na myśli próbne lądowanie (ćwiczenia) wojsk w dniu 27 kwietnia 1944 r na plaży Slapton w hrabstwie Devon. Na skutek kompletnej nieudolności przy organizacji tych "manewrów ćwiczebnych" zgineło około 1450 żołnierzy i zatonęło 3 lub 4 barki desantowe. Sprawa była dlugo utrzymywana w tajemnicy - "aby nie gasić ducha i morale" wojsk desantowych w dniu D-Day tj 6 czerwca 1944 r na plażach Normandii. Milego dnia !!!!!

      Usuń
    2. Tak, Sarmato, właśnie o to chodziło. Dzięki. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Begonijko -sorry- dopiero teraz zwróciłem uwagę na to, że w swoim wpisie o nieudanym desancie - piszesz, że to bylo na wybrzeżu francuskim. Takze i tu masz rację, bo próby takiego desantu (na wariackich papierach) usilowano dokonać już w 1942 roku. Dokladnie 19 sierpnia 1942 roku (Operacja Jubilee). Nazwano to "Rajd na Dieppe (Francja). Straty tam poniesione byly jeszcze większe niż na plaży Slapton. W tym "rajdzie" brały tez udział polskie dywizjony lotnicze oraz ORP Ślązak. Zgineło wówczas ponad 4.000 żołnierzy "alianckich" i kilkuset Niemców. Ten nieudany "rajd" spowodował, że własciwy desant odłożono aż na dwa lata tj. do czerwca 1944 roku. To nie sa jedyne "grzechy desantowe" - bylo ich więcej (mam na myśli desanty na Morzu Śródziemnym - ale to już inny "teatr wojenny" jak to pięknie nazywają wodzowie i kronikarze. Eeeh.... szkoda gadać - mięso armatnie zawsze było w niskiej cenie i to nie tylko u "aliantów".

      Usuń
    4. Sarmato, daleko mi do wiedzy wojennej, dlatego pytam mądrzejszych od siebie, jednak wydaje mi się, że w tym dokumencie chodziło o Slapton, bo kojarzę zamieszanie z barkami desantowymi (ktoś jeszcze spał - inna strefa czasowa, ktoś nie zrozumiał, ktoś nie przekazał itd...). Miałam nagranie, ale walnął mi dekoder i po wymianie wszystko z nagrywarki wyszło razem z technikiem mojego operatora. Na pewno będzie powtórka.

      Usuń
    5. Begonijko - też mi się wydaje, że sprawa dotyczy Slapton, bo to był szczyt niekompetencji dowódców oraz bardzo słabe przygotowanie np. środków łączności. Kilka niemieckich kutrów (Schnellkuter) narobiło takiego zamieszania (bylo to w nocy), że nikt nie wiedział kto jest kto. Strzelali także swoi do swoich.Jak to dzisiaj mówią młodzi - żenada. Nie dziwota, że sprawę utajniono na wiele lat, powodów do chwalby nie było. Inna sprawa, że takich "taktycznych" wpadek podczas wojny bylo wiele i po obydwu stronach frontu - tak na "zachodzie" , jak i na "wschodzie". Mógłbym tu godzinami przytaczać. Dlatego na wojnie głowa jest ważniejsza od karabinu. Klasycznym przykładem - jeżeli idzie o sprawy polskie - była WYGRANA przecież bitwa pod Grunwaldem. Można bylo raz i na zawsze zetrzeć Prusaków i Krzyżakow z kart historii. Kunktatorstwo Jagiełły i jego "bogobojnośc" wobec Watykanu staneły temu na przeszkodzie. Rezultaty znasz - to nie będe opisywał. A inne polskie "szarże" - a odsiecz wiedeńska. Kompletny brak pragmatyzmu i mądry Polak po szkodzie. Każdy rozumny człowiek - jak widzi na chodniku osiłka z byczym karkiem i kastetem w ręku, powinien rezolutnie go ominąć. Co nie znaczy, że nie może go potem zdzielic kłonicą w łeb. Znaj proporcjum mociumpanie !!! Ale co my tu tyle o wojnie. Rozpocząl się właśnie nowy rok szkolny ( a jednak). Byłem z moim wnuczkiem na rozpoczęciu i aby wysłuchać, co tam jeszcze rodzice powinni. Mój "student" grał "ważniaka" - bo widzisz Dziadku, ile tego "drobiu" nalazło do szkoły - a jakie "one" są wystraszone. Pedagogicznie przypomnialem mu przysłowie zaczynajace się od słów - "...nie pamięta wół jak cielęciem był..."ale zostalo ono dyplomatycznie zignorowane. Niech tam, ważne, że chce się uczyć i jak dotad , idzie mu to nieźle - mieści się na "pudle"jezeli chodzi o wyniki i rozwój ogólny. Jak bedzie potrzeba, to się tu i ówdzie trochę przystrzyże - byle do następnych wakacji. Ehhh... chciało by sie mieć te latka. Miłego !!!

      Usuń
    6. Jagiełło błąd popełnił jeden acz zasadniczy.
      Nazywał się Oleśnicki.
      Szpion obcego państwa na takim stanowisku to ewenement na skalę światową.

      Usuń
  4. Czytałem, że ostrzał zaczął się 4.47, a 4.45 jest podawana, dlatego że mjr Sucharski dzwoniąc do dowództwa z meldunkiem, podał, że zaczęło się o 4.45.
    Ale teraz czas na odbrązowienie innych mitów, chocby obrony Wizny.

    OdpowiedzUsuń
  5. I tak oto miejsce starych mitów zajmują nowe.

    OdpowiedzUsuń
  6. system_d1 września 2014 12:30 Juz wiem skąd biorą się Macierewicze
    "Czytałem, że ostrzał zaczął się 4.47, a 4.45 jest podawana,"
    A jakie te sekundy maja znaczenie dla całości.Ciekawe czy sam byłbyś taki dokładny gdyby ci na łeb leciały pociski
    Nie bądź śmieszny !!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy to takie ważne ilu było atakujących, lub ile pocisków wystrzelono? Czy znaczenie mają (miały) szczegóły Nie wystarczy odróżniać prawdę od mitu, a jedno i drugie od zwykłego kłamstwa?
    Co do obrony Westerplatte faktem pozostaje, że stosunkowo nieliczni jego obrońcy, w całkowitej izolacji, utrzymali placówkę nie wedle rozkazu przez 24 godziny, lecz przez 7 dni. W dodatku nie była to głupota i forma samozagłady. Znaczenie zaś, dla n.p. broniących Warszawy (nie tylko) nie do przecenienia. Codzienne ówczesne komunikaty "Westerplatte broni się jeszcze", to nie wymysł lecz fakt. Jakie to miało znaczenie dla ludności i żołnierzy, jak pomogło im potem przetrwać lata okupacji, proszę poczytać w najrozmaitszych pamiętnikach. Mnie udało się osobiście rozmawiać z wieloma takimi ludźmi. To pokolenie prawie już odeszło, ale to oni nas wychowywali i to im zawdzięczamy o tych i wielu innych wydarzeniach PAMIĘĆ. Pamięć zaś nie jest tożsama ze szczegółową wiedzą historyczną. Gorzej jak tej zbiorowej i indywidualnej pamięci zabraknie, możemy wówczas znowu popełnić takie same lub podobne błędy. Kiedyś nasi sojusznicy nie mieli ochoty "umierać za Gdańsk", wcześniej przyklepali Austrię i Czechosłowację...
    Hitler mówił, że Austriacy i Niemcy to jeden naród, Sudety zajął w obronie zamieszkałych tam, rzekomo gnębionych Niemców... Stalin 17 września też w obronie swoich rzekomo wkroczył... Putin mówi, że Rosjanie i Ukraińcy to jeden naród, Krym zajął... Hm...
    http://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/468510,mocne-slowa-profesora-jerzego-eislera-putin-to-stalin-naszych-czasow.html
    Pomyślności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy przeczytałaś Ikko komentarze pod tą informacją o wypowiedzi prof. J. Eislera? Są przerażające. Nie wiedziałam, że w Polsce Putin ma aż tylu zwolenników a nawet wielbicieli..

      Usuń
    2. Przeczytałam komentarze Evo, ale bardziej mnie martwią dziesiątki wypowiedzi bardziej "ambitnych" polskich autorów, czy to blogerów, czy nawet zdawało by się rozsądnych dziennikarzy. Owszem nie we wszystko co podają ukraińskie źródła należy ślepo wierzyć, ale wybiórcze zaufanie jedynie informacjom proputinowskim, mnie zadziwia.
      Pomyślności.

      Usuń
    3. Do Evy..Każda potwora ma swojego amatora..

      Usuń
  8. Krystian Domanski1 września 2014 18:00

    Zawsze tak było i będzie. Podczas wojny, aby podnieść morale żołnierzy tworzy się bohaterów.
    Choć często mit pozostaje ładniejszy od prawdy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór Panie Krystianie ! Tak, ma Pan rację - tworzy się mity aby ukryć lub zafałszować prawdę. A po tym ludzie giną zafascynowani mitami. Stare to praktyki. Proszę sobie np. uzmyslowić ile milionów ludzi zginęlo niepotrzebnie zafascynowanych mitami religijnymi. Stąd już bardzo blisko do fanatyzmu i szowinizmu. Niemcy mieli na klamrach pasów wojskowych wytłoczone napisy "GOTT MIT UNS" - "Bóg jest z nami". W naszych formacjach wojskowych - na sztandarach haftowano napisy " "BÓG, HONOR , OJCZYZNA". Po co do wzajemnego mordowania się potrzebny jest "BÓG" - do uzyskania zbawienia wiecznego ??? I tak tworzy się mity i zakłamanie. Każda wojna - to okrutny i parszywy proceder. Zaś twórcy mitów powinni sprzątać pobojowiska po walce - choćby tyle. Może by im się odechciało tworzyć mity.

      Usuń
    2. Sarmato - pięknie to napisałeś !!!

      Usuń
    3. BÓG, HONOR, OJCZYZNA. Na pierwszym miejscu w wojnie Bóg na ostatnim Ojczyzna. A może by tak samych kapelanów posłać do walki - zołnierze niech kibicują .

      Usuń
    4. Anonimowy - wniosek bardzo słuszny - POPIERAM !!!

      Usuń
    5. Krystianie,święta prawda! Polecam,"Na zachodzie bez zmian"..Po tej lekturze zostałem bezwzględnym pacyfistą...

      Usuń
  9. ikka1331 września 2014 17:56
    "Czy to takie ważne ilu było atakujących, lub ile pocisków wystrzelono"
    Ot kobiece myślenie.!!
    Na wojnie a w szczególności do utrzymania pozycji tak.
    Bo "ogień" pocisków nie tylko zabija ale rozbija i rujnuje pozycje obronne i nie ma skąd się bronic.
    A ilość atakujących? Nie mniej ważna.Bo "do jednego" żołnierza strzela wielu./Tam strzelano do nich nawet zza kanału Nowego Portu./
    To "ogień"pokrywający stanowiska nie pozwala się ruszyć,czyni bohaterów i tchórzy i"wyzwala panikę" i zmusza do poddania it.itd
    "Czy to takie ważne ilu było atakujących, lub ile pocisków wystrzelono" ..tak po trzykroć tak.
    W walce nie ma nic najważniejszego.Nic więcej nie decyduje o klęsce czy zwycięstwie
    I oni mimo tego wzmożonego i "gęstego" ognia, mimo bombardowania wytrzymali.
    I to ich uczyniło bohaterami.Reszta jest nieistotna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czepiasz się, spróbuj odczytać sens wypowiedzi, a nie pojedynczych słów.
      Pomyślności.

      Usuń
    2. P.S. Tak po za tym, co ma do tego moja płeć?

      Usuń
  10. ikka1331 września 2014 17:56
    "Czy to takie ważne ilu było atakujących, lub ile pocisków wystrzelono"
    Czepiam bo gorszego IDIOTYZMU w rozważaniu o wojnie i mówieniu czy pisaniu o obronnie Westerplatte,nie czytałem
    To najważniejsze ze oni wytrzymali tak długo nawale ogniowa i nie poddali się zaraz po jej ustaniu
    Ta pozycja /wykorzystana tylko propagandowo,wtedy/ była nieistotna w tej wojnie.
    A oni bili się już tylko o honor i nic więcej,bez nadziei na odsiecz.
    Niemcy wcale nie musieli ich atakować,a otoczyć kordonem i wziąć głodem.gdyby nie to ze chcieli nie wierząc w jakikolwiek opór Atakowali bo "chciejstwo" przypodobania się Hitlerowi iż "Gdańsk znów Niemiecki" a obcego żołnierza w nim nie ma przeważyło
    A Płeć?No cóż większość kobiet nie zna się na wojnie i wojskowości No i dobrze
    A jak sobie przypominam miałaś tez i kłopot ze zrozumieniem przyczyn katastrofy TU 154.Wiec jakoś tak się "nałożyło"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zamierzam tłumaczyć łopatologicznie o co chodzi z tą ilością pocisków w mojej wypowiedzi. Mój komentarz bowiem dotyczył treści zawartych w poście. Vide: "Westerplatte przez cały czas oblężenia było non stop pod silnym ostrzałem prowadzonym z lądu i morza, i nalotami bombowymi - głosi następny mit. Analiza niemieckich zródeł mówi -„Schleswig-Holstein” jedynie pierwszego i ostatniego dnia
      walk prowadził ostrzał składnicy ze swych dział. A niemieckie lotnictwo przeprowadziło tylko jeden nalot na Westerplatte! "
      Z przyczynami katastrofy też nie miałam problemów.
      Opanuj więc może swoje szowinistyczne frustracje i przestań ubliżać innym. Nie pierwszy raz i nie tylko w stosunku do mnie to robisz.

      Usuń
  11. I tu maly przyczynek "dla Elizy"
    Istotnie
    Po 1 września Niemcy nie przeprowadzali natarć piechoty aż do 7 września rano.
    Jedną z przyczyn tak długiego oporu był panujący po niemieckiej stronie respekt wobec Westerplatte po krwawym odparciu uderzeń kompanii szturmowej (nie była ona zdolna do walki po 1 września), a także spore zamieszanie i bałagan w dowodzeniu.
    Mimo braku odpowiednich sił piechoty wykonano nalot bombowców nurkujących, po którym nie skierowano do uderzenia piechoty.
    W dniach 3 – 6 września Niemcy prowadzili ostrzał nękający, nasilający się niekiedy, który wyczerpywał załogę Westerplatte. Major Sucharski, nie widząc celu dalszej walki i mając na uwadze pogarszający się stan rannych, zwołał dwie narady celem rozważenia decyzji o kapitulacji; 7 września po zniszczeniu wartowni nr 2 wydał rozkaz poddania się.
    Otwarta jest kwestia rzekomego wywieszenia białej flagi na rozkaz majora po nalocie Stukasów 2 września.
    Kilku już autorów podaje tę informację jako pewną, ale podstawy źródłowe takiego twierdzenia są nikłe. Nawet ci z Westerplatczyków, którzy negatywnie wypowiadali się na temat majora, o białej fladze nie wspominają; wszystkie „relacje„ polskie i niemieckie o białej fladze to opowieści z drugiej i trzeciej ręki, publikowane w dodatku wiele lat po śmierci osób, które miały je wypowiedzieć.
    W przechowywanej w archiwum we Fryburgu dokumentacji pancernika z tamtego czasu nie znaleziono meldunku o zaobserwowaniu białej flagi, który to meldunek miano rzekomo wysłać 2 września przez radio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie pisalam ze 2 wrzesnia mj Sucharski wywiesil bialą flagę. Sucharski ROZKAZAŁ WYWIESIĆ ale nie zrobiono tego bo jego zastępca nie znając kulis decyzji się temu sprzeciwił. Jezeli poszedł na ten temat meldunek to napewno nie do dowodztwa pancernika. hehehe

      Usuń
    2. Pani Elizo - i to jest cały bezsens każdej wojny. Major Sucharski wykonal ciążący na nim obowiązek obrony Westerplatte przez 24 godziny. Tego od niego wymagali "wodzowie". Zatem z czystym sumieniem powinien był po tym fakcie poddać placówke i wywiesić "białą flagę". Aby nie ginęli niepotrzebie ludzie w beznadziejnej walce - mierz siły na zamiary !!!! Zaraz po tym mamy do czynienia nie z racjonalnym mysleniem, ale z "bohaterszczyzną". Jakże łatwo niektórym wymagać aby ginęli inni - samemu chowając "doopę" w troki. Kiedy major Sucharski walczyl w beznadziejnej potyczce, wodzowie pakowali walizy i kufry i wiali via Zaleszczyki. I to jest cały cynizm i bezsens tej historii. Miłego dnia !!!

      Usuń
    3. Sarmato, zawsze jest tak, że to inni muszą ginąć, a prowodyrzy, jeśli nawet nie spakują kufrów i nie zwieją, własne "doopy" mają odpowiednio chronione. Co najwyżej później trafi im się jakiś Trybunał za zbrodnie wojenne, ale przyznasz chyba, że bardzo rzadko ??? To politycy napuszczają na siebie ludzi, którzy do tej pory żyli sobie spokojnie obok siebie i nikt nikomu nie wadził, a nagle okazuje się, że trzeba zamordować Bośniaka, Serba, Ukraińca, Rosjanina ...itd., bo to śmiertelny wróg. Nie tak wiele lat temu mieliśmy, niemal pod nosem, koszmar "bałkańskiego kotła", Kosowo, Gruzję, teraz Ukrainę ... Nie wypowiadam się na ten temat, bo ...wątroba zwija mi się w ósemkę. Gdyby tak wszystkie te konflikty mocno "wyżąć", to wyszłoby, jasno jak na dłoni, że ludzie giną w imię interesów kilku kacyków. Bogaczy, którzy chcą powiększyć, zachować, lub odzyskać swój stan posiadania... Wszytko odbywa się, a jakżeby inaczej, w imię WOLNOŚCI...
      P.S. Aby nieco rozluźnić napięcie, zapytam, czy widziałeś wczoraj występ Janusza Piechocińskiego pt. "Wojenko, wojenko, cóżeś to za pani" ? Jeśli nie, to żałuj ! Akademie ku czci, jakie pamiętam z podstawówki, wysiadają w przedbiegach !!! Dawno się tak nie ubawiłam ! I chyba nie tylko ja. :))
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    4. Begonijko - nie , nie oglądałem pana Piechocińskiego, tak jak nigdy nie ogladam różnych tam "rekonstrukcji". Nie należy robic farsy z poważnych nieraz spraw. Zaraz po wojnie, wśród moich rówieśników panowała moda na zabawę w "partyzantów" i "Niemców". Oczywiscie - "niemcy" dostawali zawsze solidny łomot i nie wolno bylo skarżyć się w domu skąd te siniaki i zadrapania. Ale to było bo koszmarrnej wojnie, jeszcze sie tliły zgliszcza, jeszcze było to tematem codziennych rozmów, jeszcze ludzie szukali się nawzajem. A dzisiaj ??? Lepiej pomilczeć, bo pamieć o tamtych latach zostaje przenicowana, a historia często podkolorowana, lub ktoś wydziera kartki z podręczników historii.Wiem cośkolwiek na ten temat, bo mam duży księgozbiór książek historycznych - także na temat ostatniej wojny. Pisali te ksiązki różni autorzy - polscy i zagraniczni. Co jakiś czas odtajnia się wstydliwe momenty z tej historii i na niektóre sprawy trzeba spojrzeć od nowa lub pod innym kątem. To jest normalne i tak bywało od wieków. Widziałem też w moim życiu dwa pobojowiska. Jedno - w lutym 1945 roku - w pobliżu moich rodzinnych stron, zaraz po przejściu frontu. Drugie - w lipcu 1945 roku, w blisko 3 miesiące po zakończeniu wojny. Nie było komu pogrzebać rozkładających się zwłok żołnierzy niemieckich. Powiem tylko tyle - nikomu tego nie życzę. Miałem wtedy prawie 10 lat i może dlatego w młodej pamięci tak mi się to wszystko utrwaliło. Może dlatego - nigdy już nie chcial bym czegoś takiego ogladać. Koszmar !!!!

      Usuń
    5. Sarmato, niestety, nasze apele psu na budę się zdadzą. Proszę nie brać tego do siebie, ale Twoja płeć tak już ma ... pozwolisz, że nie dokończę zdania. Moi dwaj bracia przynosili do domu zapalniki, bawili się w schronach i strąconych samolotach (najstarszemu bratu pozostała po tym do końca życia pamiątka w postaci skancerowanego na jakimś żelastwie palca ) których w Gdyni nie brakowało, a jedno z moich najwcześniejszych wspomnień z dzieciństwa, to widok kilkuletniego chłopca "rozwieszonego" w kawałkach na drucianym ogrodzeniu ( bawił się znalezionym niewypałem...)
      Koszmar.
      P.S. Może na "jutubku" znajdę Piechocińskiego, to podrzucę linka, bo to był prawdziwy rarytas ! :))
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    6. Na razie masz innego "rodzynka": Jego Królewska Mość w Parlamencie Europejskim ! :)))

      https://pbs.twimg.com/media/BwiJizIIUAAJjGl.jpg

      Usuń
    7. Begonijko - :-))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))) ale - lepsze to niż by mial gadać. Jak wylączył mikrofony, to i chrapania nie słychać zbyt daleko. Już widzę to zdjecie na banerach wyborczych - koniec krotkiej "kariery" !!!!
      A propos - po dobrym "brukselskim" obiadku (vide : brzucho) należy sie drzemka, co by się lepiej trawilo.Przez ostatnich 20 kilka lat biedaczysko się wypościło to teraz sobie "folguje". Dzięki za linka - zakonserwuję go sobie w komputerze.

      Usuń
    8. Sarmato, cały blamaż jest tu:

      http://wiadomosci.onet.pl/swiat/wpadka-korwin-mikkego-zasnal-w-parlamencie-europejskim/5fedl

      Poszłoo w świat !!!

      Usuń

  12. Dla Elizy z pozdrowieniami
    "O białej fladze pisali m.in. Janusz Roszko, kmdr dr Rafał Witkowski, a nawet Melchior Wańkowicz w swojej słynnej książce "Westerplatte". Są też liczne relacje niemieckie - a trudno zakładać, że Polacy i Niemcy się w tej kwestii zmówili. Zresztą wielu historyków, którzy oficjalnie negują fakt wywieszenia białej flagi, w prywatnej korespondencji przyznaje, że o niej wiedzą. Flaga wisiała na koszarach 15 sekund, może pół minuty. Chwilę potem ściągnął ją Dąbrowski i kazał oddać długą serię z karabinu maszynowego w kierunku niemieckich pozycji, która była sygnałem "Bronimy się dalej". I Niemcy to uszanowali."
    "Dlaczego więc wzmianki o białej fladze nie ma ani w notatkach Sucharskiego, ani w dzienniku pokładowym okrętu Schleswig-Holstein, na którym było pięciu korespondentów wojennych? Bo na Schleswigu jej nie dojrzano. To żołnierze Kompanii Szturmowej ją zobaczyli i przekazali tę informację do Schleswiga - a stamtąd nadano ją do dowództwa sił morskich. Ale tej radiodepeszy nie wciągnięto do rejestru, bo to był dokument tajny. Dotarł do niej jednak pan Żebrowski - i ta radiodepesza jest zacytowana w mojej książce. W służbowym notesie informację o wywieszeniu na koszarach białej flagi o 19.30 zapisał też adiutant Schuga - tyle że ze znakiem zapytania. Niemcy sami nie byli więc pewni, co - w oparach kurzu po bombardowaniu - widzą."
    ZRODŁO
    Czytaj więcej: http://www.dziennikbaltycki.pl/artykul/658751,obrona-westerplatte-to-bitwa-niewykorzystanych-przegranych-szans,2,id,t,sa.html
    No i bądź tu mądry po tylu latach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Tajemnica Westerplatte” to była jedynie inspiracja do napisania tej notki, nie była źródłem. Jako źródło mitów wykorzystałam Flisowskiego, bo to właśnie jego prace pozwalają postrzegać obronę Westerplatte takim jakim go obecnie znamy.
      Milego dnia W i e s i u :)

      Usuń
  13. w.i.e.s.i.e.k2 września 2014 10:04
    W czasach dawnych a minionych p Stanisława Górnikiewicz/podobno major SB/ napisała książkę "Lwy Westerplatte" /dziś do kupienia
    http://odk.pl/lwy-z-westerplatte,12789.html za 35.60 III wydanie, a na Allegro za 4,44 zł
    pisze nas Obwiesiek
    pod jakim pseudo nalezy Ciebie szukac w tej ksiazce? nie wstydz sie , napisz nam

    OdpowiedzUsuń
  14. "Jest w „Polskiej jesieni”Szczepańskiego migawka;w którymś już tam dniu, w każdym razie w
    drugim tygodniu wojny, po całym piekle mobilizacyjnego chaosu, zabójczych marszów, odwrotu, starć, osaczeń, bombardowań i innych klęsk, na dalekiej Rzeszowszczyźnie bohater spotyka dziwne wojsko - zwarte, karne kolumny, uporządkowane mundury, gotowa do walki broń, pełny ład. Nie zużyte odwody? Świeże oddziały, tylko co podeszłe z głębokich tyłów? Nie. Pułk jakiejś śląskiej dywizji bijący się od świtu 1 września, dzień w dzień, noc w noc, od przeszło tygodnia w walce i pod bombami przebijający się tą samą drogą, co i bohater. U Szczepańskiego jest to tylko migawka. W życiu,w kampanii nie był to wcale tak wyjątkowy obraz. Tego właśnie brak w naszym dotychczasowym literackim obrazie Września.
    Brak mi jakiegoś odbicia w samym nastroju książek zaciekłego uporu dywizji armii „Kraków”, które dziesięć razy rozbijane, dziesięć razy się odradzały, dziesięć razy otaczane, dziesięć razy wyrywały się
    z okrążenia, dziesięć razy rozpraszane, dziesięć razy skupiały się z powrotem - i biły się naprawdę,
    mimo wszystko i wbrew wszystkiemu.
    Brak mi jakiegoś śladu tego ładu, zdyscyplinowania, zwartości wewnętrznej i wzajemnego zaufania,
    które pozwoliły brygadzie pancerno-motorowej przez 18 dni osłaniać własną piechotę, walcząc z 2
    -3 dywizjami niemieckimi i ie dać się ani okrążyć, ani rozbić, ani rozproszyć, by wreszcie wycofać się
    w porządku za granicę i po kilku miesiącach odrodzić we Francji. (Tu nie ma żadnej „lipy”
    - nie tylko nazwa i sztandar, ale cały kadrowy trzon brygady pozostał ten sam).
    Brak mi - powiedzmy szczerze - w całej atmosferze wrześniowej tego elementu duchowego, jaki wnieśli: generał Bołtuć, poległy w walce, gdy resztki swej dywizji prowadzi z karabinem w ręku do ataku; generał Abraham, gdy uciążliwie ranny w szyję, mimo wysokiej gorączki dniami i nocami nie schodzi z
    konia, czy stary generał Wład, zabity, gdy pod bezpośrednim ogniem wroga wytyczał dla swej dywizji miejsce przeprawy przez Bzurę. To prawda, wielu ratowało „lary i penaty”i znalazło się w Bukareszcie
    prędzej niż Niemcy w Warszawie. Ale też dowódca lądowej Obrony Wybrzeża, pułkownik Dąbek wolał palnąć sobie w łeb, niż złożyć broń, już 19 września, gdy było jasne, że jest „po wszystkim”
    .Bez tego nie ma prawdy o Wrześniu, nie ma literatury o nim. A prawdy cząstkowe stają się- mitami. O
    mitach wrześniowych można mówić godzinami. Jedne pochodzą z nieznajomości rzeczy, inne z krótkowzroczności, z powierzchownego widzenia sprawy, a wszystkie - z jakże usprawiedliwione zaciekłej i niesprawiedliwej goryczy"
    To pisał Załuski I to tez jest propaganda ?

    OdpowiedzUsuń
  15. Witam:)

    Gdzieś w " tyle głowy " mam zapis wywiadu, jaki przeprowadził jakiś trójmiejski dzienikarz z Franciszkiem Dąbrowskim, kapitanem i zastępcą majora Sucharskiego, polskiego dowódcy na Westerplatte.. . Wywiad był wiele lat temu i biorę poprawjkę na fakt, że osoba, z która go przeprowadzono nie musiała być obiektywną..
    Zapamiętałem, co Dąbrowski mówił o majorze...
    Po nalocie ok. 60 niemieckich samolotów, zbombardowaniu - major rozkazał wywiesić białą flagę.... Na znak poddania się w tej nierównej i przegranej walce. Gdy dowiedział się o tym Dąbrowski - osobiście ją zciągnął..
    Nikt nie wie, czy znak dany przez wywieszoną białą flagę trafił do hitlerowców. Być może nie, bo wisiała zbyt krótko.
    W tym też czasie, po zdjęciu tej flagi, co było sprzeczne z rozkazem Sucharskiego, major dostał ataku apopleksji/ padaczki / i w tym stanie doczekał kapitulacji 7 września.
    Dowództwo przejął i cały czas kontynuołował kapitan Dąbrowski...
    Ich walka choć przegrana i tragiczna - miała sens. Dodawała ducha Warszawie - tak samo jak: trwanie w boju polskiej artylerii na Helu. Ta bowiem padła ostatnia.
    Prawdopodobnie / o to toczą się historyczne spory / , gdyby Francja i Anglia wywiązały się WTEDY ze zobowiązań sojuszniczych wobec Polski - wojna zakończyłaby się w pół roku.
    Miłego wieczoru
    Stanisław

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie ma historii bez mitów. Mit rządzi w salach uczniowskich i gdzieś tam jeszcze.. Ale czy tego się pozbawiać? Moim zdaniem NIE! No bo mit to w końcu sztandar...

    OdpowiedzUsuń

Na tym blogu hejt nie jest tolerowany.