poniedziałek, 1 czerwca 2009

CZERWIEC 2009 wszystkie wpisy


30 czerwca 2009
Islamska ekspansja na Poznań?

Nie chcemy symbolu męskiej dominacji, religii nietolerancji i wylęgarni terrorystów - mówią przeciwnicy postawienia minaretu w Poznaniu.

Artystka prowokatorka Joanna Rajkowska, autorka sztucznej palmy na warszawskim rondzie de Gaulle'a, chce zmienić w minaret komin starej papierni w centrum Poznania. Ale minaret w katolickiej Polsce? W Poznaniu? Po co? Rajkowska chce żebyśmy zaczęli rozmawiać o problemach, o których milczymy. O islamie, o pozycji kobiet w tamtej kulturze i religii, o życiu z muzułmanami. Minaret ma stanąć w czerwcu przyszłego roku, podczas Festiwalu Teatralnego „Malta” 2010, podczas otwarcia - tylko ten jeden raz - z wieży popłynie głos muezina. Ma kosztować 540 tys.zł. Projekt wzbudza wielkie emocje. Na forach, blogach - wrze ,są już pierwsze listy protestacyjne. Oskarża się artystkę  o promocję islamu, religijną prowokację i marnowanie publicznych pieniędzy.
A ja się cieszę, że pomysł padł w homogenicznym i katolickim społeczeństwie, jest również swietnym pretekstem, abyśmy się przyjrzeli, czy czasem nie siedzą w nas niemądre fobie. Ktoś nawet rozrzucił po Poznaniu ulotki, mówiące, że to "koń trojański" islamu, który ma pomóc muzułmanom w ekspansji na Poznań i że  meczety to wylęgarnia terrorystów.  Są i tacy, którzy uważaja, iż  artystka ma obsesję na punkcie penisa, gdyż wszystkie jej pomysły tegoż swoimi formami przypominają.
Był kiedyś kapral, któremu wszystko z d... się kojarzyło. Teraz są ludzie, którym zarówno palma, komin, minaret kojarzy się jednoznacznie z penisem. Aż strach pomyśleć, jakie sny mają np. o dzwonnicy... albo wieży Eiffla! Z pewnością ten poznański aktyw jest z "wylęgarni religijnej tolerancji".
Na świecie jest ponad miliard muzułmanów, więcej niż chrześcijan wszystkich obrządków. W tym oszołomów proporcjonalnie chyba mniej, niż wśród polskich katolików zwolenników Mułły Rydzyka. Pewien władca imperium ottomańskiego, zgorszony bijatykami mnichów
chrześcijańskich w Bazylijce Grobu Pańskiego w Jerozolimie, klucze do świątyni przekazał rodzinie wyznającej islam i awantury się skończyły. Czy w ten sposób okazujemy katolicką tolerancję, że skopiemy czarnego piłkarza, mulatce w twarz naplujemy przed warszawskim kościołem, zaznaczając, że mulatka miała nie więcej niż 2 latka i siedziała w wózeczku ?.
Ja nie zachwycam się palmą, ale się przyzwyczaiłam. Minaret to rodzaj prowokacji, żeby zachęcić do zastanowienia się na swoim stosunku do innych, prowokacja - jak widać .....skuteczna.
Nam katolikom ciężko zrozumieć postępowanie Muzułmanów, im ciężko pojąć nasze. Oni dla nas dziwacy – my dla nich również.  Dzieli nas gromna przepaść kulturowa. Nie potrafimy się zachować wobec obcych, bo nie mamy z nimi kontaktu. Artystka sięgnęła po prowokację, by nauczyć nas życia z obcymi, abyśmy zobaczyli jak w zwierciadle nasze codzienne fobie, które tak skutecznie tłumimy. Chce abyśmy ujrzeli ten lęk z obawy przed obcymi, lęk ciągle podsycany przez  różne grupy polityczne i kościelne stawiające często  znak równości pomiędzy islamem i terroryzmem, co jest  moralnym i intelektualnym nadużyciem.  I jest na tyle głupie iż rownie dobrze moglibyśmy postawić znak równości między katolikami i świętą inkwizycją. 
Ale to jeszcze nie powód aby sie obawiać, iż jeden minaret zdominuje dziesiątki wież kosciołów katolickich. Wyluzujmy.
Eliza (14:35)

29 czerwca 2009

Chłopcy Rydzykowcy szturmują samorządy

Musimy odzyskać Polskę z rąk tych nieudaczników. Trzeba zacząć od struktur lokalnych - nawoływał w Bydgoszczy główny ideolog Radia Maryja -  Jerzy Robert Nowak. Podczas ogólnopolskiego spotkania ludzi z kręgów Rydzyka ogłosił początek kampanii przed przyszłorocznymi wyborami samorządowymi.

Murem za Nowakiem stanął i stawił się w Bydgoszczy cały garnitur lokalnych polityków partii PiS ze Zbigniewem Girzyńskim na czele, nie zaprosili tylko Rycha Czarneckiego, który to z pewnością obszczeka ich za ten afront na swoim blogu. Ciekawe czy Jarosław Kaczyński widzi obecność swoich ludzi na tym spotkaniu życzliwym okiem. Ja na jego miejscu nie pozwoliłabym im tam jechać, bo w mediach ich obecność zostanie przedstawiona jako kolejny dowód na rozłam w PiS. No i skoro organizatorzy tego spotkania tworzą partię, która chce wystawiać kandydatów w wyborach jako alternatywę dla PiS, to żaden z zaproszonych polityków PiSu nie powinien w tymże spotkaniu uczestniczyć. Takie formacyjki tworzone wokół PiS nie mają żadnych szans na sukces, ale mają szansę odebrania głosów PiSowi, więc skoro Girzyński zdecydował się parafować to spotkanie swoją obecnością być może Ludwig Dorn miał rację i Girzyński jest na "wymówieniu”, a opinia publiczna jeszcze o tym nie wie? Wróćmy do show.
Z trybun słuchało Nowaka ponad 200 sympatyków Radia Maryja zwiezionych z całej Polski. Po każdym napastliwym zdaniu Nowaka trybuny fundowały mu gromkie brawa. I choć Nowak  zarzekał się, że Ruch Przełomu Narodowego  żadną partią nie jest, ma jednak na celu "w pierwszym rzucie" obsadzenie stanowisk w samorządzie gminnym. Potem ci sami ludzie, którzy rozpoczną karierę w samorządach, przejdą wyżej na zasadzie piramidy, aż dotrą do wierzchołka i "odbiorą władzę tym nieudacznikom". Bo to właśnie samorządy muszą być kuźnią kadry politycznej. I podobno Jerzy Nowak wie jak zachęcić jak najwięcej ludzi, by poszli głosować w przyszłym roku, no i przekaże im odpowiednie wskazówki, którego konia mają obstawić, o to mogą być spokojni.
W swoim show Nowak nie zapomniał o swojej "pięcie Achillesowej" – nie zapomniał o Żydach, to jest "clou" każdego wystąpienia publicznego tego zagorzałego antysemity – "Kiedyś trójprzymierze nas rozkradło. Dziś rozbierają nas Niemcy i Rosjanie. Tylko zamiast Austrii są wpływowe kręgi żydowskie” - tłumaczył.
Gościem honorowym Nowaka był Gabriel Jankowski,  który też uderzał w rodzime struny -"Polacy tak upadli nisko moralnie, że już im nie przeszkadza pracować dla Niemca czy Chińczyka za miskę ryżu, a rząd wyprzedaje resztę majatku narodowego, ale kiedy Ruch Przełomu Narodowego przejmie w przyszłym roku władzę to oni na to nie pozwolą ....."
Show Nowaka nie byłby czym jest gdyby nie dostało się również tej "niepolskiej, żydowskiej szczekaczce" - Gazecie Wyborczej .
Ale dla Nowaka nieważnym jest co mówi, bo zawsze mówi to samo, ważnym jest co robi, a robi oczywiście kasę, i nie ma w tym nic nienormalnego, Nowak to biznesmen całą gębą, a jego książki i anteny satelitarne do odbioru RM sprzedawały się jak świeże bułeczki, a nawet zabrakło. Chętni niech się nie martwią, na następne show przywiezie większą ilość.

Eliza (07:00)

27 czerwca 2009
Edukacja seksualna po polsku – Ciemnogród!!!

Nachalna propaganda ideologiczna, przesądy i stereotypy, niekompetentne osoby prowadzące zajęcia - taki obraz wyłania się z raportu na temat poziomu edukacji seksualnej w polskich szkołach. Autorami publikacji jest Grupa Edukatorów Seksualnych "Ponton". Sporządzono go na podstawie listów wysłanych przez nastolatków
Wolontariusze przez trzy miesiące zbierali od młodzieży informacje na temat tego, jakie były ich doświadczenia z edukacją seksualną w szkołach i wyłania się przerażający obraz. Okazuje się, że
osoby, które prowadzą zajęcia są niekompetentne i przekazują swoje poglądy zamiast obiektywnej, neutralnej światopoglądowo wiedzy. Nauczyciele poprostu wstydzą się tematu.


Oto bestsellery : Antykoncepcja

- jedną z metod antykoncepcji jest położenie się przez dziewczynę w wodzie z octem, która wypłucze i zabije plemniki!
- prezerwatywy nie są skuteczną metodą, bo kondom może tak uciskać na podstawę penisa, że spowoduje to odcięcie dopływu krwi , a to może doprowadzić do trwałej impotencji
- seks powinien prowadzić do prokreacji, a żona powinna oddawać się swojemu mężowi w ciszy i z pokorą, a każda kobieta, która z seksu czerpie przyjemność będzie się smażyć w piekle. Mężczyzna ma swoje potrzeby i jeśli żona mu odmawia, nie ma co się dziwić, że ją zdradza
- dziewczyna, która straciła dziewictwo przed ślubem jest jak nadgryzione jabłko, którego nikt nie będzie chciał "ugryźć"

Dojrzewanie, fizjologia i orientacje seksualne :

- homoseksualistów nie powinno być na świecie
- narządy kobiece nazywamy słoninką, a męskie kiełbaską
- dziewczyny nie powinny używać tamponów, bo przyrastają do pochwy
- gwałt to kara za rozwiązłość, a zgwałcona dziewczyna powinna być objęta ekskomuniką
- masturbacja prowadzi do pedalizmu, a prysznic trzeba brać tak, żeby nie dotykać genitaliów.
- onanizm prowadzi do nerwicy, wypadania włosów, drgawek gałek ocznych i groźnych chorób
- nie powinno się farbować włosów, bo farba nie pozwala toksynom wydostać się z ciała, w wyniku czego dostaje się pryszczy.

Jaki komentarz mogę tu dołączyć? Z perspektywy lat widzę jak wielkim szczęściem było dla mnie mój czas dorastania przeżyć w Polsce zniewolonej komuną ! Bo było !! A dziś? Dziś coraz mocniej zastanawiam się czy rząd tak naprawdę rządzi jak nas zapewnia, czy rządzą w Polsce "watykańscy cichociemni"? W mojej szkole nauczyciele nie bali się mówić o seksie, a w księgarniach były PRAWDZIWE ksiażki na ten temat, a nie zakłamane i pisane przez "sługi Boże". Dlatego uważam, że zajęcia z edukacji seksualnej w polskich szkołach powinien prowadzić psycholog, a nie katecheta. Dlaczego? Ano  dlatego, iż psycholog stawia mnóstwo pytań i szuka razem z młodzieżą odpowiedzi tak długo aż zaspokoi ich ciekawość, a katecheta? ten, ma zawsze gotowe recepty na wszystko - niekoniecznie i nie zawsze związane z pytaniem.




 
Eliza (07:00)

26 czerwca 2009
"Kurwiki w żelu" Renaty BEGER


Była posłanka Samoobrony,Renata Beger, urodziła się za późno. Inaczej zrobiłaby w pewnością karierę w serialu TVP "Czterdziestolatek" u boku Ireny Kwiatkowskiej, bo tak jak Kwiatkowska, Renata to kobieta pracująca - żadnej pracy się nie boi, z wyjątkiem jednego – a mianowicie – nie zbiera suchego chleba dla konia. A szkoda, bo pomimo, że konia nie ma, a nowy biznes okazałaby się „niewypałem”, miałaby jakieś zapasy, aby przetrwać ciężkie czasy. W swoim dorobku ma długą i bogatą listę wykonywanych w pocie czoła zawodów: parała się polityką, rolnictwem, prowadziła program kulinarny z prywatnej telewizji, była kierownikiem sklepu, a teraz robi karierę w branży kosmetycznej. Ba, aby być konsultantką-domokrążcą u Dr Nony, pani Renata na specjalnym szkoleniu musiała "liznąć” co nieco wiedzy medycznej, ale to żaden problem dla przedsiębiorczej Renaty, przecież 2 lata temu podobno zdała maturę.
A tak naprawdę czy powinniśmy się temu dziwić? Z pewnością nie. Przecież pani Renacie pomagają liczne wrodzone talenty, które były dla niej bardzo pomocne w znalezieniu się w każdym zawodzie.
No i pani Renata zawsze była dobrą samarytanką, ona wprost źle się czuje kiedy nie pomaga innym, taka jej natura. Najpierw oczywiście pomogła sobie, potem zaczęła pomagać najbliższym, później znajomym, a potem ruszyła na podbój świata. I jak tu nie docenić dobrego serca pani Renaty?
Nowa konsultantka u Dr Nony poleca szczególnie cudowną herbatkę oczyszczającą "Gonseen" - 24 saszetki za jedyne!! uwaga... 182 zł, oraz batoniki odżywcze "Dakseen" - 10 płytek za jedyne!! uwaga.... 146 zł., które dostarczają do organizmu wszystkiego co potrzeba. I absolutnie nie trzeba się przerażać wysokimi cenami tych specyfików. No i co z tego że to kosztuje? najważniejszy jest efekt, a efekt  jest murowany i gwarantowany przez samą Renatę Beger. W końcu DrNona nie dla idiotów, pani Renata też idiotką nie jest, a bazę jego wszystkich produktów stanowi kompleks bioorganomineralny, który dzięki specjalnej technologii łączy minerały Morza Martwego.
Tylko, że znając "przedsiębiorczość" pani Renaty, z korzyścią dla Dr Nony byłaby nie sprzedaż kosmetyków, a patelni, bo kiedy konsultantka Renia biznes zawali miałby przynajmniej czym jej przyłożyć.
W kuluarach sejmowych krążą już na ten temat żarty, że skoro pani Renia fałszowała podpisy to teraz będzie podrabiać kosmetyki i sprzedawać jako swoje własne specyfiki – będą to między innymi :"Kurwiki w żelu”, "Krem do ostrzenia Łyżwy”, oraz "Spray Andrju” żeby się śmiać jak Lepper....Przedsiębiorczość Renaty nie zna granic.
Myślicie, że żartuję? absolutnie nie, oto strona oficjalna przyszłego bankruta


 
Eliza (07:00)

25 czerwca 2009

 
KAROL WOJTYŁA seksualna etyka katolicka

Kościół: "fides quaerens intellectum - wiara nie jest sprzeczna z rozumem". Zawsze jednak łatwiej zrzucić myślenie na innych..
Czy skrajny konserwatyzm kościoła w kwestii antykoncepcji i życia seksualnego ma swój początek w poglądach Wandy Półtawskiej, krakowskiej lekarki?


Wandę Półtawską i Karola Wojtyłę  połączyły poglądy na temat katolickiej etyki, zwłaszcza sprzeciw wobec stosunków przedmałżeńskich i środków antykoncepcyjnych. U Półtawskiej, lekarza psychiatry i działaczki katolickiej, zainteresowanie sferą życia seksualnego zrodziło się z jej doświadczeń w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück w czasie II wojny światowej. Tam walczyła o swoją ludzką godność. Wg niej w stosunku płciowym zawiera się godność małżonków, a antykoncepcja jest zła z powodów religijnych - stosunek musi być nastawiony na prokreację i medycznych, bo stosowanie antykoncepcji wywołuje stany neurotyczne. Antykoncepcję i aborcję Półtawska porównuje do zbrodni nazistów, masturbacja wg niej prowadzi do groźnych nerwic, a homoseksualizm to poważne zboczenie.
W 1960r Karol Wojtyła głosił, że akt fizyczny nie jest grzechem, można o nim mówić. Ale rewolucja seksualna pukająca do drzwi Kościoła przerosła i zaskoczyła tych, którzy nie mogli sobie z nią poradzić. Pod wpływem Watykanu, Pawła VI i Półtawskiej następuje zwrot opinii Wojtyły na temat antykoncepcji. Jest rok 1968,  papież Paweł VI wydaje "Humanae Vitae" – a tak naprawdę teksty tej encykliki nadsyłano z Krakowa, można założyć, że Wojtyła miał na nią wpływ. Sprawa stosunku do seksu podzieli Kościół - zarówno księży, jak i świeckich. K.Wojtyła nie zmieni zdania do śmierci.
To żałosne, że współtwórczyni czegoś, co rości sobie pretensje do bycia dziedziną naukową,wykazuje elementarne braki wiedzy, które nadrabia przaśnym dowcipem. Daleka jestem od osądzania Póltawskiej, bo szanuję i podziwiam jej życiorys. Niemniej, ani cierpienia, ani życie tej pani nie predestynują jej o decydowaniu  w sferach najbardziej intymnych człowieka. A wręcz odwrotnie, jej trauma z przeszłości zmienia i zamula punkt widzenia. Przykładem może służyć twierdzenie Półtawskiej, iż "noszenie jeansów przez kobiety powoduje zapalenia pęcherza" ale już jej nie przeszkadza współdecydować jak mają żyć i umierać afrykańscy katolicy, bo poglądy  tej nieszczęsnej kobiety, z pewnością wpłyneły na liczbę zarażeń i zgonów na AIDS na kontynencie afrykańskim, gdzie Jan Paweł II gromko piętnował i zakazywał używania prezerwatyw.
Czyż to nie przerażające?
Zawsze myślałam, że Karol Wojtyła to światły człowiek, choć nie ze wszystkimi Jego opiniami się zgadzałam.
Teraz spoglądając jeszcze raz na te aspekty i bez emocji, z niesmakiem stwierdzam, że K.Wojtyła nie prowadził żadnego dialogu z wiernymi. Bo jakiż to dialog, jakaż misja, skoro efektywny dyskurs dotyczył kilku zaledwie osób, a cała reszta była jedynie informowana o wynikach? Możliwości dialogu w dość banalny sposób zostały zmarnowane na skutek obdarzenia nadmiernym zaufaniem wąskiej grupy osób.
A najbardziej prymitywne wydaje mi się to, że Kościół ogranicza związek między dwojgiem ludzi wyłącznie do rozpłodu. Przecież nie jesteśmy zwierzętami!!
Odpowiedzialności ani szacunku nie nauczy się ludzi zakazując antykoncepcji, czy zakładając z góry, że antykoncepcja służy jedynie rozpasaniu moralnemu.
I to jest demoralizujące, bo Kościół powinien stanąć w prawdzie i jasno powiedzieć, że zakazuje antykoncepcji,  bo uzurpuje sobie władzę zakazywania, a nie robić z ludzi idiotów wciskając im jakieś wymyślone pseudo-argumenty moralne.





Eliza (07:00)

24 czerwca 2009
Polski A l c a t r a z


Polska jest krajem, w którym odsiaduje wyrok największa liczba więźniów w całej Europie. Spośród 600 tysięcy więźniów w UE, 90 tysięcy siedzi za polskimi kratami. Dwukrotnie większe od nas Niemcy w więzieniach trzymają 73 tysięcy przestępców - wskazuje opublikowane cztery dni temu badanie Eurostatu na lata 2005-2007.
Jak wypada w tym badaniu Polska? Otóż zajmuje mało zaszczytne pierwsze miejsce pod względem liczby odsiadujących wyrok. W naszym kraju przebywa 90 tysięcy więźniów. Jeżeli chodzi o liczbę więźniów w przeliczeniu na 100 tysięcy mieszkańców spadamy o trzy miejsca - na czwarte. Przed nami są Estonia (302 więźniów na 100 tysięcy mieszkańców), Łotwa (293) i Litwa (232). Najniższy wynik ma Słowenia, w której na 100 tysięcy mieszkańców jest 60 więźniów.


Statystyki swoje a życie swoje, nie chciałabym szkalować policjantów nie to jest moim zamiarem ale nie moją winą również, że życie tak wygląda jak wygląda.  To do policji i prokuratury należy zapewnienie nam bezpieczeństwa, ale niestety tak różowo to nie wygląda.
Do więzienia wtrąca się na przykład posiadaczy niewielkiej ilości "ziółek", rowerzystów w stanie wskazującym, alimenciarzy ... a bandziory mają sielskie życie.
Wymiar sprawiedliwości i policja muszą się przecież wykazać przynajmniej statystyką.
W tym samym czasie bandziory ciężkiego kalibru są "ze względów humanitarnych" przedterminowo zwalniani, z powodu stressu, wyimaginowanych chorób, czy "niekomfortowych warunków" po to tylko, żeby popełniać następne przestępstwa, za które i tak nie zawsze pójdą siedzieć z powodu braku miejsc.
No a surowe i bezkompromisowe ściganie posiadaczy "zioła" i łapanie rowerzystów po piwie to po prostu miodzio nie praca. Taki bandzior natomiast, może dać w gębę albo zacząć strzelać - po co się narażać.
Niebezpieczne jest również zwalnianie przestępców warunkowo, bo wystarczy poczytać uważnie prasę żeby stwierdzić, iż często wymiar sprawiedliwości traci kontrolę nad takimi osobami i nie wie gdzie w danej chwili przebywają.
Podnoszą się głosy, że prawo trzeba zmienić, trzeba zrobić głęboki retusz, bo Polski poprostu nie stać na utrzymywanie takiej armii więżniów, no i skutków jakie to pociąga. Za drobne przestępstwa wsadzając do więzienia łamie się często komuś naprawdę życie, osoba taka ma problem ze znalezieniem pracy, idzie na zasiłek, a więc społeczeństwo nadal taką osobę utrzymuje, hodując na swoim łonie pasożyta, albo zaraz po zwolnieniu z aresztu osoba rzuca się w nurt kryminalny, bo starsi stażem więźniowie zdążyli przekazać jej przestępcze arkana. Pożytek dla społeczeństwa żaden. Ni ekonomiczny ni moralny, a wręcz straty, te miliony przeznaczone na utrzymywanie bandy pasożytów lepiej wykorzystać na służbę zdrowia, autostrady, szkolnictwo czy inne. Takich dziur finansowych do załatania jest w Polsce mnóstwo.
Ale myślę, że główny problem jest gdzie indziej. Zamiast ciągle głosić potrzebę zaostrzenia kodeksu karnego i wydłużenia wyroków trzeba poprostu zaostrzyć warunki odbywania wyroku.
Czemu, w niektórych więzieniach, posiłki są dowożone z restauracji? ilu emerytów wie jak restauracja wygląda od srodka? a pacjenci w szpitalach, ktorzy są po prostu głodzeni?! niech jedzą tak, jak żołnierze z niedawnego jeszcze poboru,  po co te super wyposażone siłownie w więzieniach? zamiast doposażać siłownie lepiej zakupić książki do więziennej biblioteki,stół do ping-ponga wystarczy, telewizja? owszem, ale tylko za dobre sprawowanie i tylko TVP kultura lub coś w tym rodzaju, no i na koniec praca, praca i jeszcze raz praca, przymusowa i dla każdego, choćby przy rowach melioracyjnych czy zbieraniu śmieci w lasach. A jak zabraknie zajęcia przez pięć dni mogą kopać doły, a szóstego je zasypywać. Ta praca oczywiście bez jakiegokolwiek wynagrodzenia,  kryminaliści powinni odwdzięczać się za państwowy wikt i opierunek jak również nabrać szacunku do pracy, którą do tej pory  wielu się nie kajało. Po roku liczba więźniów spadnie o połowę i nie będzie trzeba stawiać nowych więzień.

Eliza (14:00)

23 czerwca 2009
Aborcja po hiszpańsku

Państwu nie wolno być arbitrem w sprawie ludzkiego życia i decydować, w jakim okresie czasu aborcja nie jest zbrodnią - napisali hierarchowie o nowej ustawie o przerywaniu ciąży. - Biskupi nie wiedzą, gdzie jest ich miejsce - odpowiada socjalistyczny rząd

"Ustawa uznaje za prawo zamach na życie. Żaden katolik nie może głosować za nową ustawą. I także nie powinien tego czynić nikt, kto słucha sprawiedliwych nakazów rozumu" - podkreślają biskupi. Jak piszą hierarchowie "decyzja o przerwaniu ciąży oznacza odebranie życia. To wykracza daleko poza wszelką decyzję dotyczącą własnego ciała, zdrowia matki czy macierzyństwa. Aborcja jest zawsze zabijaniem".
Rząd Hiszpanii chce zezwolić na aborcję na życzenie do 14 tygodnia ciąży, do 22 tygodnia w wypadku zagrożenia zdrowia lub życia matki, a powyżej 22 tygodnia, jeśli płód jest nieodwracalnie uszkodzony. Przerwać ciążę mogłaby kobieta po ukończeniu 16 roku życia, bez zgody czy konsultacji rodziców.
Nowe prawo ma zastąpić ustawę z 1985 r., która dopuszcza aborcję w wypadku gwałtu,zagrożenia życia i zdrowia matki oraz nieusuwalnego uszkodzenia płodu.
"Państwu nie wolno być arbitrem w sprawie ludzkiego życia poprzez ustanawianie prawa" - piszą biskupi.
Rząd odpowiedział ustami kobiet ministrów. - Biskupi jak zwykle nie wiedzą, gdzie jest ich miejsce - oświadczyła wicepremier Elena Salgado. I poradziła hierarchom aby "zostawili w spokoju parlament" a "rady, które uznają dać za stosowne, dawali w gronie wiernych wewnątrz Kościoła. To my rządzimy, a nie księża”
Bardzo dziwna jest zapalczywość w tym temacie naszego Kościoła Katolickiego. Przecież ustawodawstwo polskie zakreśla ramy postępowania, przekroczenie których grozi konsekwencjami karnymi. Nic nie stoi na przeszkodzie aby organizacje i związki wyznaniowe ustanawiały własne prawa bardziej restrykcyjne. Jeśli Kościół Katolicki nie dopuszcza aborcji w całej rozciągłości, to przecież nikt mu nie zabroni zakazać tego swoim członkom, o ile dany przypadek nie będzie zagrażał życiu człowieka, nie płodu.
Świadkowie Jehowy podobno nie dopuszczają transfuzji krwi i też nikt im tego nie zabrania, o ile dany przypadek nie zagraża życiu.
Wyznawcom Judaizmu nikt nie zabrania obrzezywać chłopców, choć to już chyba sprawa dyskusyjna czy mieści się ramach prawa. Obrzezywanie np. dziewcząt sudańskich jest zabronione.
No ale patrząc na wiele innych wyznań, każde ma swoje wewnętrzne zasady dla swoich członków i tak ma być. Jeśli traci członków to znaczy, że ma nieżyciowe, archaiczne prawo.
Państwo ma być dla wszystkich obywateli i w pewnym sensie ma być od przepisów ramowych.
Religie natomiast nie potrafią osądzić spraw, które wymagają racjonalnego spojrzenia.
Eliza (07:00)

22 czerwca 2009

Bokserzy z Radia Maryjaczyli jak dostać w mordę po chrześcijańsku

Informatyk Rafał Maszkowski będzie ścigał o. Piotra Andrukiewcza za "naruszenie nietykalności cielesnej" z prywatnego oskarżenia. Policja prowadzi dochodzenie w sprawie zniszczenia przez redemptorystę "mienia znacznej wartości". To efekty awantury wywołanej wczoraj przez toruńskiego zakonnika pod murami jasnogórskiego klasztoru.

Rafał Maszkowski, informatyk spod Warszawy, bardziej znany jako ekspert od Radia Maryja Prowadzi on krytyczną dla rozgłośni stronę internetową http://www.radiomaryja.pl.eu.org/, pisze skargi na redemptorystów do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, inicjuje społeczne akcje. Monitoruje i nagrywa program RM przez 24 godziny na dobę.
Akcja informatyka zainteresowała brytyjską ekipę filmową kręcącą dokument o toruńskim radiu. Podłączyli Maszkowskiemu do koszuli mały mikrofon i rejestrowali kamerą reakcje ludzi na wręczony list. Większość osób czytała i nie reagowała agresywnie.Nie spodobało się to o.Andrukiewiczowi odpowiedzialnemu w Radiu Maryja za kontakty z młodzieżą i  rzucił się z pięściami na Rafała Maszkowskiego, za to, że rozdawał krytykujące rozgłośnię ulotki, rozpiął mu koszulę, wyrwał i popsuł mikrofon. Obstawa zakonnika goniła w tym czasie brytyjskich fotoreporterów dokumentujących zajście.
Swojego podopiecznego już podczas mszy bronił o. Tadeusz Rydzyk. Stwierdził, że dziennikarze wraz z Maszkowskim przeprowadzili wobec o. Piotra prowokację i popsikali go gazem pieprzowym. Maszkowski skwitował słowa Rydzyka krótko - "to jakieś wierutne bzdury".

Policja sprawdza tymczasem, czy nie doszło do przestępstwa "zniszczenia mienia o znacznej wartości". Roztrzaskany mikrofon był warty kilka tysięcy złotych. W poniedziałek zapadnie decyzja, czy przesłuchać o. Andrukiewicza. Tylko pytam – dlaczego w poniedziałek?Po konsultacji z kurią? Czy to jakaś święta krowa?Czy taka właśnie była nauka Chrystusa ?
Eliza (07:00)

20 czerwca 2009

Ojciec z Luftwaffe

Mój ojciec był w Luftwaffe. Bogu dzięki, że w Luftwaffe. Nikomu przynajmniej nie przyjdzie do głowy mówić, że był nadzorcą obozu koncentracyjnego - mówi szefowa Związku Wypędzonych Erika Steinbach w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".

        Co myślę o tym wywiadzie, jakie są moje odczucia? Uważam, że ten wywiad powinien przeczytać KAŻDY, aby poznać poglądy Eriki Steinbach bez niczyjego pośrednictwa i retuszu, choćby do wyrobienia sobie opinii i przekonania się jak rodzimi germanofobi, między innymi z  PiS i Powiernictwa Polskiego zdemonizowali postać Eriki Steinbach, bo jej sposób myślenia jest charakterystyczny  tylko dla marginalnego kręgu osób, a nie wszystkich Niemców, takie jest moje odczucie.        W większości Polacy są przeciwni histerii antyniemieckiej, ale Steinbach ją w Polsce napędza, gdy niefrasobliwie stawia znak  równości między cierpieniem wypędzonych Niemców, a cierpieniami społeczeństwa polskiego pod niemiecką okupacją.
Steinbach  nie chce mówić o odpowiedzialności samych wypędzonych, ale chętnie stosuje kategorie kolektywnej niewinności wypędzonych.  Być może Steinbach chciałaby, by Polacy uwierzyli, że wojnę wywołał i przeprowadził jednoosobowo Adolf Hitler. Co więc robiły te miliony narodowo-socjalistycznych Niemców do samego końca fanatycznie wierzących w swego Führera?
Status ofiary wypędzeń nie  może unieważnić statusu oprawcy.

         Tyle podsumowanie wywiadu pani Steinbach. Co na ten bolesny temat myśla sami Polacy? 22 lutego 2009 r napisałam artykul pt „Wywolywanie duchów- naturalnie niemieckich” otrzymałam kilka listów, jeden z nich zamieściłam w artykule inne trzymałam w archiwum, dziś publikuję następny przedstawiający jak problem „wypędzonych” widzą sami Polacy, jest to dla mnie tym bardziej komfortowe, iż mój komentarz byłby nieobiektywny, z racji tego iż jestem dzieckiem powojennym, więc tamte zdarzenia znam tylko z opowiadań, często zdeformowanych.                                           ______________
"Elizo, dobrze, że poruszasz temat, Steinbach i fobii
antyniemieckiej, pragnę podzielić się z Tobą, moją opinią na ten temat.
Chociaż wojny nie są wynalazkiem 20 wieku, a toczone są od tysięcy lat, przegrane państwa traciły swoje terytoria. Nowa władza nie karała jednak zamieszkałych na tych ziemiach ludzi, lecz czyniła ich swymi poddanymi, nie odbierając im ich własności. W czasie II wojny światowej Hitler postawił na czystki etniczne, co w konsekwencji dało wyrzucanie ludzi tysiącami z ich domów. Czy rozgrzesza nas fakt, że był pierwszy, a my później tylko naśladowalismy jego postępowanie?
Jeśli chcemy być uczciwi i skończyć z samooszukiwaniem się, przyznajmy: wypędzenia, które współorganizowało nasze państwo były złem, były niemoralne, były wprowadzeniem w życie zasady odpowiedzialności zbiorowej! I nie jest żadnym tłumaczeniem, że na Wschodzie Sowieci postąpili z nami tak samo. Bo nikt nigdy nie pytał tych wypędzonych z kresów wschodnich, czy czują się dobrze w cudzych domach. Nie inwestowali w nabyte gospodarstwa, bo a nuż powrócą kiedyś niemieccy właściciele i upomną się o swoje?. I tylko u Karguli i Pawlaków wyglądało wszystko idyllicznie. Do dziś na Ziemiach Zachodnich mieszkamy w cudzych domach, z których wygoniliśmy często Bogu ducha winnych ludzi.
Prościej byłoby, gdyby rząd niemiecki wypłacił pieniądze bezpośrednio swoim wypędzonym. Ale nie kwapi się do tego, bo komu ma wypłacać? Samej Steinbach, która przez kilka lat mieszkała w Rumii w domu odebranym polskiej rodzinie? Innym ludziom, o których wielka przyjaciółka Polski i Polaków pisarka Leonie Ossowski (Jolanthe von Brandenstein) wyrażała się z przekąsem "Berufsvertriebene" - po polsku "zawodowi wypędzeni".
Targa mną brak zdecydowanych myśli, czy można uznać za wypędzonych ogromną rzeszę Niemców, którzy uciekli przed nadchodzącym frontem, spontanicznie, bądź w sposób zorganizowany przez lokalne, niemieckie władze, a o naszych powojennych granicach przecież nie my Polacy decydowaliśmy, tylko silniejsi od nas. Co można było zrobić? Odmówić wspaniałomyślnie ziem zachodnich i spróbować stłoczyć się razem z wypędzonymi z kresów wschodnich na mocno okrojonym terytorium?
Ale ta przeszłość, jak tren ciągnie się za nami, a dzisiejsza Polska jest samo przez się prawnym spadkobiercą PRLu. To powód dla którego ponosimy w sposób pośredni moralną współodpowiedzialność za ówczesne działania."

Z poważaniem
Wanda Szymurska, 83 lata, Ziemie Zachodnie

------------
wywiad z Ericką Steinbach:
http://wyborcza.pl/1,97738,6737576,Erika_Steinbach__Agresorem_byl_Hitler__a_nie_kobiety.html
Eliza (23:57)

19 czerwca 2009
Bizantyjskie życie Kancelarii Prezydenckiej


Komisja Regulaminowa negatywnie zaopiniowała wykonanie budżetu Kancelarii Prezydenta za 2008 rok
             
              Piotr Kownacki Szef Kancelarii powiedział dziennikarzom, że komisja jest ciałem politycznym i dokonała oceny politycznej, gdyż przewagę  w niej mają posłowie PO.  Natomiast jego zdaniem miarodajna jest ocena NIKu, która miała zastrzeżenia, lecz wykonanie oceniła pozytywnie. Dziwnym byłoby gdyby Najwyższa Izba Kontroli wydała inna opinię, szefem NiKu bowiem jest kolega prezydenta, Lech Kaczyński sprowadzil go do NiKu w tym samym roku, w ktorym sam objal funkcje prezesa.
             
              Do Kownackiego nie dociera, iż to nie jest sprawa polityki, ale bałaganu i za ten bałagan odpowiada nie prezydent, lecz szef jego kancelarii. Co tam widzimy w zastrzeżeniach Komisji? Wiele dokumentów finansowych nie ma akceptacji merytorycznej. Nie wiadomo więc, dlaczego dane zakupy były dokonywane. Na dokumentach dotyczących wydatków na blisko 6 mln zł nie ma podpisu głównego księgowego. Dziwną wydała się również komisji sprawa nagród, jakie pod koniec roku swoim pracownikom wypłaciła kancelaria. Otóż 3 grudnia 2008 r. 850 tys. zł przeznaczonych na wydatki rzeczowe zostało przeniesione na fundusz dyspozycyjny. Następnie z tych pieniędzy zostały wypłacone nagrody dla pracowników, tak jakby jeszcze mało zarabiali. Ale utarła się opinia, że „takim dać palec, to ci rękę odgryzą”. Cóż widzimy dalej w zastrzeżeniach komisji? Wielki i dwuznaczny bałagan w relacjach kancelarii z gospodarstwem pomocniczym.  Tu część faktur okazała się zadatkami, a nie dokumentami ostatecznej zapłaty. Komisja podejrzewa czy przypadkiem za jakąś usługę nie płacono dwa albo więcej razy.
              
              Dla Komisji jest to złamanie ustawy o finansach publicznych, bowiem art. 148 stanowi, że fundusze można przenosić, ale nie na płace. Gdyby te pieniądze nie zostały wykorzystane przez prezydenta, wróciłyby do budżetu państwa.Teraz rekomendacja komisji zostanie przekazana sejmowej komisji finansów publicznych. Jednak nawet negatywna opinia Sejmu nie będzie rodziła skutków prawnych.
              
              Gdyby te nieprawidłowości się potwierdziły,  nie będą w żaden sposób sankcjonowane prawnie, jednak pozostawią niesmak i oburzenie w odczuciach społecznych. Pamiętam jak Lech Kaczyński obejmując urząd prezydencki, pierwsze co deklarował to szybkie „rozprawienie się z Bizancjum Kwaśniewskiego”, tymczasem nie dość że się nie rozprawił ale potroił liczbę swego „dworu”. Znajdują tam zatrudnienie azylowcy z PiSu,  często bez wielkich kwalifikacji, którzy w normalnej firmie na ksero by co najwyżej robili odbitki, u prezydenta znaleźli ciepłe posadki z częstymi premiami „za ciężką pracę”.  A pracują „tak ciężko”, iż o wielu wydarzeniach prezydent najczęściej  nie wie, bo go nie poinformowano. Przykładem chociażby fakt, iż z 600 sztuk sowicie opłacanych jamochłonów nikt nie umiał powiadomić o pożarze w Kamieniu Pomorskim.......
                                
               Kancelaria Prezydenta pokazuje jak się rządzi gestem, a nie ekonomią. Naszym szczęściem w tym nieszczęściu, jest to, że "dworzanie" Prezydenta Kaczyńskiego nie zarządzają budżetem państwa. Nadworny Pinokio-Kownacki podsumował rozmowę z dziennikarzami, że nie będzie się tłumaczył ze "swoich włości", a zarzuty komisji skwitował utartym frazesem – to jest frontalny atak Platformy Obywatelskiej na Prezydenta. Amen

Eliza (23:56)

18 czerwca 2009
6-latki w pułapce reformy

 
Rodzice, którzy wybrali dla sześcioletnich dzieci przedszkole zamiast szkoły, właśnie odkryli pułapkę reformy - ich pociechy w zerówce nie będą się uczyły czytać i pisać.
Większość rodziców zorientowała się dopiero na spotkaniach informacyjnych, już po zapisaniu dzieci do zerówek w przedszkolu lub szkole. Niektórzy nawet zmieniają decyzję. Kto postawił rodziców w takiej sytuacji? Ministerstwo Edukacji Narodowej. Ale niechcący.
      

         Kiedy w ubiegłym roku w Sejmie trwały dyskusje, czy puścić sześciolatki do szkół, MEN miało już gotowy program nauczania dla przedszkoli i pierwszych klas. Program oparty na założeniu, że ustawa o obniżeniu wieku szkolnego wejdzie w życie i przedszkole będą kończyć dzieci pięcioletnie, a szkołę zaczynać sześciolatki. 
         W tym programie napisano między innymi, że na koniec edukacji przedszkolnej dzieci mają "interesować się czytaniem i pisaniem".Ale nie czytać i pisać - to dopiero w pierwszej klasie. Pod taki program wydawcy przygotowali naprędce podręczniki do pierwszych klas, zakładając, że to dla dzieci, które jeszcze nie znają literek.
       Rząd w obawie przed prezydenckim wetem pozwolił rodzicom  do 2012 r. decydować na własną rękę - puścić sześciolatka do szkoły czy zostawić w zerówce? Tak więc sześciolatki w zerówkach dostaną program dla pięciolatków, a kiedy jako siedmiolatki pójdą do szkoły, trafią na program szykowany dla sześciolatków. Skołowani rodzice nadal protestują.
       Przyznam szczerze, iż jako matka tych protestów nie rozumiem. Rodzice chcą edukować swoje dzieci czy nie?Czyż fakt, iż jesteśmy społeczeństwem, które najpóźniej wysyła dzieci do szkoły, a najwcześniej przechodzi na emeryturę nie ma dla nich żadnego znaczenia? Przecież przyszłość Polski i nasz wspólny dobrobyt nie będzie się tworzył przez nicnierobienie tylko  przez pracę. Słyszy się głosy że szkoły są nieprzygotowane, możliwe, szkoły są różne,niektóre są przygotowane, a niektóre być może nie, ale jeżeli jakaś szkoła nie jest przygotowana na przyjęcie 6-latka, to na przyjęcie 7-latka też raczej przygotowana nie będzie. Myślę również, iż więcej informacji w tej kwestii przyczyniłoby się do bardziej pozytywnego odbioru społecznego tej potrzebnej przecież reformy. Media też nie pomogły ani MEN-owi, ani rodzicom, ani dzieciom, pokazując na okrągło wojujących pod ministerstwem rodziców, którzy z uporem  chcą, aby ich dzieci nauczyły się czytać i pisać o rok później niż cała Europa, a przecież mogły pomóc organizując kilka czy kilkanaście programów informacyjnych zapraszając pedagogów, psychologów, rodziców, panią minister i dyskutować,  wyjaśniać. A tak w rezultacie tych dezinformacji i braku pełnej gamy informacyjnej, rodzice szkół się boją. Pod koniec maja w kilkunastu dużych miastach tylko 3 procent sześciolatków zapisano do pierwszych klas.
       Uważam, że można się nie zgadzać z założeniami reformy, ale jeżeli została wprowadzona, to należy się do niej po prostu dostosować, a odstawiając dziecko na rok z toru edukacji to ono jest ofiarą braku porozumienia dorosłych. Czy ten cały raban ma sens?

Eliza (23:56)

17 czerwca 2009
POLSKA W 2030 ROKU – realia sukcesu czy utopia?

Jest czerwiec 2030 roku. Polska jest 16. gospodarką świata, mamy trzy razy gęstszą sieć autostrad, w rankingu konkurencyjności gospodarki jesteśmy na 20. miejscu. Wybitni naukowcy sami wracają do Polski, a sami Polacy sobie nawzajem ufają... To najważniejsze cele raportu "Polska 2030", który został zaprezentowany przez premiera Donalda Tuska. Prawie czterystustronicowy, szczegółowy dokument ma być "projektem cywilizacyjnym" dla Polski na najbliższe dwie dekady

Raport "Polska 2030" to dokument, który ma być nową busolą dla kraju, ten raport to początek procesu, który będzie trwał przez długie lata. Nie ma tam konkretnych rozwiązań. Jest to tzw. zielona księga, która ma uruchomić publiczną debatę. Jednak pakiety takich właśnie szczegółowych propozycji rząd chce przygotować do końca 2010 roku.
Raport stawia 10 kluczowych wyzwań dla Polski:
Wzrost i konkurencyjność
sytuacja demograficzna 
rynek pracy
infrastruktura 
bezpieczeństwo energetyczno-klimatyczne
gospodarka oparta na wiedzy oraz rozwój kapitału intelektualnego                                                  

solidarność i spójność regionalna
poprawa spójności społecznej
sprawne państwo 
wzrost kapitału społecznego 

Rząd uważa, że jeżeli Polska chce uniknąć zagrożenia dryfem rozwojowym należy na nowo określić nasze słabości, cele i sposoby dojścia do nich i absolutnie trzeba to uczynić teraz, bo już dzisiaj zaczyna się przyszłość. Zdaniem premiera Tuska kluczem do realizacji wyzwań, jakie stoją przed Polską jest polityczna zgoda zwaśnionych stron. Pragnąłby również aby w 2030 roku nasze dzieci i wnuki mogły powiedzieć, że podejmowaliśmy trafne decyzje, które zdefiniowały problemy tego pokolenia.
Dla mnie jako jednostki, budującym jest już sam fakt, iż Polska nareszcie wybrała do rządzenia ludzi z wizją, ludzi ktorzy martwią się co będzie za 20 lat, robią plany na przyszłe 2 pokolenia, a nie do następnych wyborów, chwytając byka za rogi już dzisiaj. W praktyce profilaktyka jest bardziej opłacalna niż leczenie choroby. Tylko żeby te marzenia zrealizować trzeba zmienić mentalność Polaków. Statystyki podają, iż zaufanie między Polakami wynosi 11 procent , jak w takim kraju można cokolwiek zbudować, coś zmieniać, jeśli ludzie sobie nie ufają, ale w krytykowaniu jesteśmy niezastąpieni?

Raport mozna pobrac tutaj:
http://www.polska2030.pl/
Eliza (23:55)

16 czerwca 2009
Czy Nelli Rokita pije czerwone wino?

Wczoraj monopol Janusza Palikota na alkoholowe insynuacje został przełamany

Nelli Rokita zaatakowała w TVN24 PO i Donalda Tuska. Chciała być przy tym bardziej "palikotowa" od Palikota i w swoją krytykę wplotła motywy alkoholowe, mówiąc, że "jakby Donald Tusk codziennie pił jedną butelkę wina mniej, byłoby lepiej dla Polski, bo PO niszczy Polskę, która  zaczyna znikać jako państwo narodowe". Chwilę potem zmieniła zdanie i stwierdziła, że Tusk chce Polskę... sprzedać Unii Europejskiej i chce być prezydentem żeby zabawiać się, popijając winko czy piwko z Berlousconim. Po chwili stwierdza, że Tusk chyba jednak woli aktywny wypoczynek i sport, a u premiera Włoch może co najwyżej popływać w basenie, zastrzegła sobie przy tym, że nie oskarża Tuska o alkoholizm o, co to to nie!!!, podkreśliła wręcz zdrowotne walory wina, które dobrze wpływa na kondycję fizyczną premiera, gdyż po skończonej pracy ma jeszcze siłę pograć w piłkę.
Tylko nam poczekać na rewanż PO i deklarację Palikota, że "małpki" również są dobre dla zdrowia.
Nic tylko pogratulować Jarosławowi Kaczyńskiemu wyboru członków. Kaczyńscy chcieli użyć Rokitów do walki z Platformą, no to teraz mają za swoje. Nie tylko ośmieszają się sami z racji swoich charakterów, to jeszcze są ośmieszani. To było parcie do władzy. Byle kogo, byle gdzie, byle jak, aby tylko do władzy się dorwać. Ale to już jest historia. "Kaczory” nadają się tylko do kurnika z kurami gdakać, kwakać, gęgać i wyć jak wilk do księżyca z rozpaczy i wściekłości nad własną głupotą. Czy ktoś rozumny zdziwi się tym co wygaduje Nelli Rokita do kamer? Myślę, że nie. Wystarczy  przypomnieć  sobie na przykład, jak to Jarosław zrobił ją Nr 2 na liście warszawskiej, zaraz za sobą. Czy tak wysoko cenił jej walory umysłowe? Wątpię, ale ze strony Jarosława Kaczyńskiego to możliwe, on też w większości wątków nie wie co mówi. Sprawia wrażenie człowieka z objawami paranoi, jak Nelli. Jak mówią każda potwora znajdzie swego amatora.
A tak ze zwykłej ludzkiej ciekawości chciałabym wiedzieć czy Nelli nie golnęła sobie przed występem u Romanowskiego, bo takie bzdury tylko może wygadywać albo ktoś niezrównoważony, albo na rauszu
Eliza (23:52)

15 czerwca 2009
 WANTED !!!!!! 
PRZYWÓDCA NA LEWICY PILNIE POSZUKIWANY

Sojusz Lewicy Demokratycznej powinien rozliczyć szefa partii, szefa sztabu wyborczego - uważa Ryszard Kalisz, dzisiejszy gość Radia ZET. Według posła SLD, szefowi partii Grzegorzowi Napieralskiemu brakuje tendencji przywódczych.
                                   
Sposób kierowania partii, konflikty, brak charyzmy i niemoc zmierzenia się z opinią publiczną, to zarzuty jakie wysunął poseł Kalisz pod adresem Grzegorza Napieralskiego, szefa SLD. A dla Lewicy potrzebny dzisiaj jest naprawdę charyzmatyczny przywódca i tu niestety Kalisz ma rację, Napieralski tej charyzmy nie ma.
Pytany, czy Napieralski powinien łączyć funkcję szefa partii z funkcją szefa klubu, powiedział, że to złe rozwiązanie.
Kalisz uważa, że wodzowskie sposoby kierowania partią , tak jak np. w Prawie i Sprawiedliwości, się nie sprawdzają. To prowadzi w konsekwencji do porażki i doradza Napieralskiemu, aby zrezygnował z łączenia funkcji szefa partii z funkcją szefa klubu, bo to złe rozwiązanie.
                                           
Uważam, że szansą na odbicie się SLD od dna i poszerzanie elektoratu jest zagospodarowanie tej milczącej w każdych wyborach dużej grupy niezdecydowanych. Pozatym SLD powinna odświeżyć swoje szeregi. Dobrze jest mieć w swojej partii doświadczonych działaczy, ale zabójcze jest akceptowanie ludzi skompromitowanych takich jak na przykład Oleksy, bo nikt nie odbiera zasług byłemu premierowi, ale realnym faktem jest, iż niektórzy z nich zapadli nam w pamięć i "przemalowanie" nie pomoże, a będzie szkodzić partii nadal. Partia utworzona przez "starych ludzi" z SLD będzie tylko klonem SLD, żeby nie wiem jakie nowe nazwy wymyślać. Najlepszym dowodem na to jest opinia w społeczeństwie, która mniej więcej jest taka : "SLD to żadna lewica, tylko koniunkturaliści i biznesmeni, te same mordy od lat, starzy wyjadacze, którzy w polityce są dla wymiernych korzyści,w dodatku to spadkobiercy PZPR, a więc oddanego ZSRR gangu, który przez blisko 50 lat rujnował i doił kraj. Żaden ideowy lewicowiec nawet nie spojrzy na SLD....." i to jest rzeczywistość, którą powinien wziąć pod uwagę Napieralski, ale czy on słucha "głosu ulicy"? Myślę że nie, a powinien.
Ale najważniejszą rzeczą dla "zdrowia" danej formacji to mieć jasny i zwarty program, a w nim - zdecydowane działania na rzecz silnej i zintegrowanej Unii Europejskiej, dążenie do federacji państw, bo tylko w ten sposób Polska ma szansę na pokój i dobrobyt. Przy polskim warcholstwie, polityce historycznej, egocentryzmie, zatargi z wszystkimi sąsiadami mogą się skończyć kolejnym problemem. Ludzie to w Polsce wbrew pozorom rozumieją, stąd słynny polski euroentuzjazm. Bo pojawianie się Napieralskiego na konferencjach prasowych i mówienie "my jako SLD jesteśmy realną alternatywą dla innych" to żaden program. Jedyne co można powiedzieć o programie SLD, to to, że pokrywa się z programem PiS, które też nie ma jasnego programu, ale w kluczowych momentach zachowuje się bardzo podobnie.
Program powinien również odwoływać się do elektoratu otwartego na świat, liberalno-lewicowego z wrażliwością na niedostatek ludzki, ale prorynkowego. "Ciemny lud" i tak zagłosuje na PIS.                                         


http://fotoforum.gazeta.pl/3,0,1851501,2,1.html
Eliza (23:58)

14 czerwca 2009

Koniec PiS-owskiej "opluwaczki" w Radiu Olsztyn


Publiczna rozgłośnia rezygnuje z audycji, w której młodzi pracownicy IPN lustrowali znanych olsztynian. Oficjalnie - z powodu letniej ramówki. Ale wielu mówi wprost, że to koniec PiS-owskiej prezes w stacji.
"Z archiwum IPN" to była audycja, przez którą cierpiała reputacja Radia Olsztyn, zarzucano jej braki warsztatowe i zbyt pochopne rzucanie oskarżeń. Jej autorami byli Paweł Warot i Piotr Kardela, młodzi historycy olsztyńskiego Instytutu Pamięci Narodowej.


Stacja po raz pierwszy wyemitowała audycję na początku ubiegłego roku. Jej pojawienie się na antenie przypisuje się Wioletcie Machniewskiej , która była prezesem olsztyńskiego radia z rekomendacji PiS. W styczniu 2009 r. Machniewska została czasowo zawieszona przez radę nadzorczą. A kilka dni temu rada zdecydowała, że nie będzie rządzić rozgłośnią do czerwca 2010 r., czyli faktycznie do końca swojej kadencji.
Najciekawsze jest to, że rada nadzorcza zawiesiła Machniewską i powierzyła funkcje prezesa Sobańskiemu, który natychmiast zwiał na urlop. W ten sposób spółka została bez nadzoru. Sprawą powinien chyba zająć się prokurator, w końcu chodzi o firmę gdzie pracuje prawie 70 osób.
W Radiu Olsztyn nie było ważne czy ktoś był grzeczny czy nie. Ważne było czy ktoś przylepi delikwentowi karteczkę z napisem komuch. Historycy IPN-u prezentowali na antenie zawartość teczek SB dotyczących znanych osób w mieście, m.in. ks. prof. Cypriana Rogowskiego (dziekana wydziału teologii olsztyńskiego uniwersytetu), prof. Władysława Kordana (prorektora tej uczelni) i Tomasza Głażewskiego (wiceprezydenta Olsztyna z PO). Ten ostatni przed wyemitowaniem audycji na jego temat zablokował ją i pozwał autorów do sądu, czym wywołał ogólnopolski skandal.
"Gazeta Wyborcza" pisała kiedyś, że Radio Olsztyn to rekordzista, jeśli chodzi o liczbę zatrudnionych tam ludzi z Ordynackiej.
W ostatnim programie, który do tej pory nie ukazał się na antenie, młodzi pracownicy IPN opowiadali o kilku zasłużonych dziennikarzach Radia Olsztyn, a także przedstawicielu rady nadzorczej publicznej rozgłośni. Autorzy wypominali, że osoby te nie zostały zwolnione z pracy w stanie wojennym, a to miało znaczyć, że czynnie współpracowały z ówczesnych aparatem partyjnym.

Bawcie się tak dalej chłopaki. Abonament niedługo się skończy
Eliza (23:55)

13 czerwca 2009
Apolityczność Prezydenta......teatralna fikcja


Konstytucjonaliści są zgodni - pomysł łączenia funkcji prezydenta i szefa partii jest niezgodny z obowiązującym prawem.
Wicepremier Grzegorz Schetyna wyraził przekonanie , że możliwe jest iż po wygranych wyborach prezydenckich Donald Tusk pozostanie szefem Platformy Obywatelskiej. Jak powiedział w rozmowie z RMF FM i "Newsweekiem", uzasadnia to "polityczna prezydentura Lecha Kaczyńskiego".


Prezydent z RP musi stać ponad partiami politycznymi, nie może być ani szefem, ani nawet szeregowym, wybór więc Donalda Tuska na prezydenta oznaczałby konieczność rezygnacji z członkostwa w Platformie Obywatelskiej, bo rzucając okiem  na Konstytucję RP i jej art.130 pod którym to artykułem znajduje się przysięga prezydencka, możemy przeczytać że prezydent jest organem całego narodu, a nie szefem którejś z jego części. Tak więc pomysł min.Schetyny wydaje się być rozwiązaniem ryzykownym dla państwa .
Ryzykownym dla demokracji byłby fakt, gdzie prezydent jako zwierzchnik sił zbrojnych i osoba posiadająca dostęp do informacji o kluczowym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa pełni funkcję przewodniczącego partii zaangażowanej w dążenie do zdobycia i utrzymania władzy.
Zresztą pomysł jest nierealny w świetle prawa, bo Konstytucja RP, tym razem w art.132 wręcz zakazuje łączenia przez prezydenta funkcji głowy państwa i szefa partii, ani pełnić żadnej funkcji publicznej, z wyjątkiem tych, które są związane ze sprawowanym urzędem.
Czym sugerował sie min.Schetyna mówiąc na ten temat z dziennikarzami? Myślę, że prezydenturą obecnego lokatora Pałacu Namiestnikowskiego, napominając, iż L. Kaczyński angażowuje się w kampanię wyborczą PiS. Zdaniem Schetyny działalność obecnego prezydenta być może stworzy nowy model prezydentury w Polsce. Prezydentura Kaczyńskiego to odstepstwo od naszej historii i politycznego rozumu. Może to nowy styl prezydentury, ale bardzo, bardzo szkodliwy. Może to i dobre dla partii, ale czy dla Polski? Jeśli ktoś raz przekroczył standardy, nie oznacza, że ustalił normę.
Panie Schetyna nie dzielmy skóry na niedźwiedziu, bo to nieeleganckie.


 
Eliza (23:55)

12 czerwca 2009

PiS na rozstajnych drogach

Były wiceprezes PiS, Ludwik Dorn na konferencji prasowej w Sejmie, w ostrych słowach skrytykował zachowanie Jarosława Kaczyńskiego po przegranych dla partii wyborach. Jego zdaniem Kaczyński "wtłacza partię w obszar nierzeczywistości"Dorn ostro skrytykował zachowanie prezesa PiS. "Mam nadzieję, że PiS przestanie udawać i przestanie wierzyć, że czarne jest czarne, jeśli mówi to Jarosław Kaczyński" - podkreślił. Były wiceszef PiS ma obawy, że Kaczyński "stara się wewnątrz partii przywrócić stan obawy przed prezesem".


Społeczeństwo polskie dojrzało, doskonale zdaje sobie sprawę co dała PiSowska dekomunizacja, lustracja i inne rozliczenia, a czego raczej nie dała, nie dała stabilności i poczucia bezpieczeństwa, a przyczyniła się do podziałów w społeczeństwie, które kładą się głęboką rysą na codzienne życie. W wyborach do PE dało tego wyraz. Społeczeństwo ma dość "kaczyńszczyzny".
Kaczyński stawia sobie z pewnością pytanie jak wyjść z tego marazmu politycznego i odzyskać zaufanie społeczne? Myślę, że to pytanie stawia sobie za późno.
Bo wprawdzie PiS zdobył 27% głosów do PE, ale cóż to jest koło prawie 50% Platformy? a elektorat PiSu drogą selekcji naturalnej powoli się wykrusza i w interesie Platformy czy innych partii nie powinno być dylematem jak pokonać i rozbić partię Kaczyńskiego, ale jak odzyskać i przekonać do siebie aktualny elektorat tej partii. Bo na młody elektorat nie ma co Kaczyński liczyć, zresztą już to próbował. I nawet gdyby znalazły się nowe twarze w strukturach regionalnych, Jarosław Kaczyński nie będzie się z nimi liczył. Zresztą Kaczyński nie liczy się z nikim, choćby 2 dni temu upokorzył Zbigniewa Ziobrę przed kamerami, a kilka godzin później  na konferencji prasowej na Nowogrodzkiej pokazał jak to  potrafi  spacyfikować  ewentualne spory i próbę krytyki, ale czy na długo?
Na prawo PiS nie ma żadnych szans, środowiska radiomaryjne nie pójdą już więcej na układ w PiSem, centrum jeszcze mniej, bo to elektorat młody, wykształcony Kaczyński już tyle razy ich obraził i znieważył, że na ten elektorat raczej już liczyć wręcz nie powinien. Jarosław ma problem, nie dość, że znalazł się na rozstajnych drogach, znalazł się również w przededniu buntu wewnątrz swojej formacji, tym razem jego pozycję można porównać do strażaka, który jedzie do pożaru, ale zdaje sobie sprawę, że hydranty z wodą do gaszenia są suche i na dodatek wzmaga się coraz większy wiatr, wiatr, który nazywa się pragnieniem zmian, bo sfrustrowanych,  mających dość porażek PiS, nieudolności prezesa, oraz negatywnego wizerunku partii jest więcej niż by się komukolwiek wydawało,  a jedyną osobą,  która ma szansę w realu wysadzić z fotela Jarosława, a nawet zaryzykowałabym obu Kaczyńskich, jest Ziobro.  Przykro mi panie prezesie, tego pożaru nie uda się już panu ugasić. Już nie zamelduje pan wykonania zadania.
Eliza (22:09)

10 czerwca 2009
JAREK nie warto kopać się z koniem

Ludwik Dorn, mówiąc o relacjach prezesa PiS z mediami, poradził Jarosławowi Kaczyńskiemu, że "nie warto kopać się z koniem".
Ludwik Dorn, były wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości, stwierdził w Polsat News, że to, co widzimy w partii to najprawdopodobniej refleksja członków po przegranych wyborach.


Stwierdził między innymi, że dzisiaj Jarosław Kaczyński, bardzo wyraźnie się cofnął, a poseł Ziobro postąpił z pewną dojrzałością, co bardzo mile go zaskoczyło. Orzekł również iż myśli, że "z tej mąki będzie chleb" - Dorn chwalił Ziobrę iż ten pozwolił Kaczyńskiemu wycofać się ze swoich słów nie tracąc przy tym twarzy Dodał, że Ziobro wydaje mu się politykiem o wiele bardziej dojrzalszym niż przed dwoma laty.
Dalej, wg Dorna refleksje nad przegranymi wyborami wykazują nie tylko takie gwiazdy PiS jak Ziobro. Do głosu doszli także szeregowi członkowie partii, którzy stanęli w obronie Ziobry. Według Ludwika Dorna musiało to przemówić do Jarosława Kaczyńskiego, "do którego przemawiają jedynie argumenty siły, tutaj partia spontanicznie pokazała swoją siłę. Było powiedziane, godzimy się na różne rzeczy, ale nie godzimy się by atakować poniżając człowieka, który po przegranych wyborach stworzył jedyny jasno świecący punkt partii." Dorn ma rownież nadzieję, że "po dwóch latach złego okresu pan prezes wkracza na ścieżkę rozumu politycznego i uzna, że nie warto kopać się z koniem”, I tu absolutnie z Ludwikiem Dornem się nie zgadzam, Dorn myli sie w ocenie sytuacji - Kaczyński nigdy nie zapomina obrazy i jeżeli został przez kogoś namówiony do wycofania sie, to uderzy za moment z jeszcze wiekszą zaciekłością. A Ziobro stanowi śmiertelne zagrożenie dla Kaczyńskiego, gdyż jest jedynym politykiem w PiSie o podobnych cechach osobowości, o tych samych ambicjach, w dodatku o większej popularności wsród elektoratu niż sam prezes.
Ustosunkowując się do relacji prezesa Kaczyńskiego z mediami, Dorn uważa jak Kaczyński, iż w Polsce nie ma bezstronnych mediów, że są stronnicze na rzecz Platformy Obywatelskiej.
Zaznaczył jednak, że w tym konflikcie przy tym zachowaniu Jarosław Kaczyński w starciu z mediami nie ma szans. I tu się z Ludwikiem zgadzam w zupełności.

Tymczasem Jarosław stara się jak może, żeby ubobruchać "konia"
tnij.org/cyps
A  ja na długi weekend polecam Wam naukę języka włoskiego:
http://w900.wrzuta.pl/audio/78ICJoi1JJv/
Eliza (23:30)

09 czerwca 2009
Kotka na gorącym dachu

Jarosław Kaczyński nie ma wątpliwości, że Anna Cugier-Kotka została pobita z powodów politycznych. - Mamy tutaj do czynienia z przypadkiem, gdy osoba popierająca partię opozycyjną, podlega bardzo ostrym represjom. Nie ze strony państwa, ale elementów zdemoralizowanych. Tego rodzaju elektorat chwały nie przynosi - stwierdził.
Prezes PiS wystąpił ze zdecydowanymi żądaniami nie wobec policji, ale członków rządu. - I ja oczekuję, że władze, a w szczególności minister Schetyna, uczynią wszystko, by sprawcy zostali schwytani - powiedział. Podkreślił, że żąda tego też od ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy.
Kaczyński nie ma wątpliwości, że sprawa jest polityczna. Zwolennicy PO - według Kaczyńskiego - "represjonują" aktorkę.
Polska maszeruje w stronę Białorusi - dodał


Dziwne to pobicie. Po pierwsze, skoro panią Kotkę pobito to powinny być jakieś ślady, wyniki obdukcji wskazujące na pobicie, z tego co podawały media ta pani została kopnięta w kolano, które było 2 razy operowane, ale kolano trzymało się dzielnie w wywiadzie u redaktora Piaseckiego. Nie zgłosiła się Pani Kotka na policję od razu tylko chce się zgłosić dopiero dzisiaj, po trzech dobach. Wczoraj "Interia" podała, że napad miał miejsce w piątek, a dziś słyszy się, że w sobotę. Po wtóre pani Kotka występując wczoraj w TVN-nie nawet nie wspomniała słowem o rzekomym pobiciu a dzisiaj rano dzwoniła zapłakana. Tylko, że co do płaczu przypominam, iż pani Kotka podaje się za zawodową aktorkę, tak więc płakać na życzenie nie jest dla niej trudne. Coś mi tu "nieładnie pachnie" z tym pobiciem, a fakt, iż nie zgłosiła się na policję odrazu można wyjaśnić bardzo prosto. Bała się, że policja wyśle ją na obdukcję, a ta nie potwierdzi pobicia i pani Kotka zostanie oskarżona o składanie fałszywych zeznań co jest karalne. Niby ma świadka, ale nie rozpozna nikogo, niby była pobita, a nie ma obdukcji, niby zgłosiła na policję, a nie ma śladu. A może po prostu mąż jej dołożył z zazdrości, kiedy zobaczył w TV wdzięki żony do posła Kurskiego ?
Intuicja mi podpowiada jednak, iż miał to być prawdopodobnie element kampanii politycznej PiSu - podobny do "dziadka z Wehrmachtu"- miało to nastąpić już w trakcie ciszy wyborczej i uderzyć w Platforme - na szczęście policja potraktowała tą sprawę należycie, uznanie.
Czego w swojej ordynarnej prowokacji PiS nie przewidział to tego, że to aktorskie beztalencie jest zbyt słaba, żeby dobrze zagrać wyznaczoną rolę. Wygląda na to, że ta pani przestała rozróżniać fikcję od realiów i rola ją niestety przerosła, realizm zaczyna parzyć ją w stopy, widać to coraz bardziej wyraźnie w kolejnych wywiadach emitowanych w ciągu dnia na żywo. Albo, tego nie wiemy,  jest to dalszy ciąg spektaklu wyreżyserowanego przez spin doktorów z PiS. W końcu wybory prezydenckie na karku, kampanię czas zacząć. Jeżeli ziemia się aktoreczce zacznie palic pod nogami PiS może powrócić do wypróbowanych starych metod. Czy pamiętacie sfingowane zamachy bombowe w Warszawie przed poprzednimi wyborami? Niezależnie od postępów ankiety policyjnej Jarosław Kaczyński stwierdził publicznie, że pobili tą panią zwolennicy PO, a teraz PO pobije Jarosława... w sądzie, jeśli tylko Platforma wytoczy mu proces, a uważam, że powinna.

Eliza (22:00)

08 czerwca 2009
ZIEMKIEWICZOWSZCZYZNA

Możliwe, że ktoś tam chciał mi zrobić Durczoka, albo zadziałał jakiś niewiarygodny bałagan - tak Rafał Ziemkiewicz skomentował Gazecie.pl incydent, który wydarzył się w TVP Info. W nocy z niedzieli na poniedziałek w powtórce programu "Antysalon" usłyszeliśmy pełen przekleństw komentarz Ziemkiewicza do wystąpienia przedstawicieli Państwowej Komisji Wyborczej.

"chłop ze wsi czasem wyjdzie, ale wieś z chłopa – nigdy"

W programie "Antysalon" o godz.10 rano w niedzielę Rafał Ziemkiewicz i jego goście Zuzanna Dąbrowska z "Dziennika", Stanisław Janecki, naczelny "Wprost" i Łukasz Warzecha z "Faktu" oglądali na żywo konferencję prasową Państwowej Komisji Wyborczej.
W powtórce programu "Antysalon" o 2.45 w nocy z niedzieli na poniedziałek jest właściwie to samo. Z jednym wyjątkiem. Równolegle do wypowiedzi wiceprzewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej Stanisława Kosmali słyszymy i widzimy rozmowę w studiu:

"Będzie mówił fascynujące rzeczy jakieś", "Stękanie o tym, że ktoś w Olsztynie zapchał zamek...". Słychać śmiech. "Dziadek zejdź, kur..., dziadek, spier... z tej anteny" - mówi Ziemkiewicz do swoich gości. Na co komentatorzy reagują śmiechem.
Na stronie dyrekcji TVP Info znalazły się krótkie przeprosiny jak rownież lakoniczne kilka słów Ziemkiewicza.-Możliwe, że ktoś tam chciał mi zrobić Durczoka, albo zadziałał jakiś niewiarygodny bałagan - tak Rafał Ziemkiewicz skomentował zdarzenie.
Wyglada na to, ze wystarczy wyłączyć mikrofony, aby nasze "gwiazdy" zamieniły się w chamów! A co na to publiczność w studiu? Publiczność była zachwycona.
Ziemkiewicz to typ osobnika, który wszystko robi pod publikę. A jak go nikt nie widzi (albo mu się tak wydaje), to sika do umywalki, brudny palec z nosa wyciera o spodnie i wącha skarpety, czy jeszcze zdatne są do noszenia. Być może szukając wyjścia z sytuacji, Ziemkiewicz powie, że parafrazował pana prezydenta, bo przykłady jak mówią, zawsze idą z góry. Przypomina mi się Ziemkiewicz pouczający publicznie Michnika, niech więc pisze w "Rzeczpospolitej" artykuły w swoim przaśno-buraczanym języku i nie poucza na przyszłość innych jak mają się zachowywać. I niezależnie od wulgaryzmów, pogarda dla procedur demokratycznych i żywe zainteresowanie grą wokół dziennikarskich stołków robi z Ziemkiewicza nie Durczoka, lecz Guzikiewicza polskich mediów.


Eliza (21:00)

07 czerwca 2009


APAGE SATANAS !!!

W przededniu 30 rocznicy pierwszej papieskiej pielgrzymki na Błoniach wystartowała pierwsza edycja Selector Festivalu. Nieopodal otoczonego religijnym kultem miejsca zagrały takie gwiazdy muzyki rozrywkowej, jak Dizzee Rascal, Röyksopp, Franz Ferdinand. Wśród krakowian zawrzało i na miejscu została zorganizowana pikieta protestacyjna, pod przewodnictwem Stanisława Markowskiego.
                      
                      Tu pod tą gruszką dumał Kościuszko.
                      I straszny robią z tym skweres.
                      A pod tą drugą Kołłątaj Hugo
                      Załatwiał mały interes.


Chodzi o Selector Festival, dwudniową imprezę z elektronicznymi brzmieniami i tanecznymi rytmami A to nie spodobało się osobom, które pamiętają pierwszą papieską pielgrzymkę w Krakowie. Markowski jest oburzony na decyzję prezydenta Majchrowskiego uwaza ja za haniebną, wyrazil  też wielki ból, że Krakowska Kuria, z ks. Kardynałem Dziwiszem, nie zaprotestowała przeciwko temu co dzieje się w tym samym czasie na Błoniach.
Moim komentarzem dzisiaj bedzie list krakowianki:

"Powoli tracę serce do tego miasta. Selector Festival jest moim zdaniem wymarzonym sposobem na promocję Krakowa, obranym ze snobizmu, patosu i martyrologii. Miasto nie może ciągle żyć mesjanizmem i mnożyć święta papieskie, których już jest bez liku. Może pora pomyśleć o odmłodzeniu Krakowa, zamiast wkopywać go w kolejne kombatanctwo i świętości. Byłam na Selectorze, fantastyczna impreza, ale jakoś tego satanizmu nie dostrzegłam.
Wiec uprzejmie donoszę panu Markowskiemu i innym jemu podobnym, że na Błoniach, w pobliżu "Skały JPII" biegają psy i robią kupy. Kiedyś widziałam tam wieczorem kopulującą parę. Trzeba natychmiast zorganizować straż, która pilnowałaby tego miejsca strzelajac do psów z moździeży i kamieniując ludzi siejących tam zgorszenie. Radni miasta powinni zastanowić się czy, z uwagi na długoletni pobyt Karola Wojtyły w Krakowie, nie ogłosić tego miasta świętym i zabronić w nim wszelkich niemoralnych zachowań i instytucji, jak agencje towarzyskie, kawiarnie i puby z "satanistyczną muzyką"".

Selector Festival jest przede wszystkim świętem ludzi młodych, radosnych i nie ma nic wspólnego z zarzutami o profanację tego miejsca, a Błonia mogą spełniać wiele funkcji, które nie wykluczają siebie nawzajem: zarówno tych związanych z kultem papieskim, jak i rozrywkowych. Polska nie jest przeciez krajem wyznaniowym i katolicy nie maja prawa szantażować społeczeństwa wydumanymi roszczeniami. Od katolickiej celebry sa katolickie kościoły.

http://dziadostwo.blox.pl/resource/rydzyk3.jpg
Eliza (21:00)

06 czerwca 2009
JEGO NISKOŚĆ "ŚCIEMA" KACZYŃSKI


Narodowy Bank Polski uczcił 20. rocznicę wyborów świetną konferencją "1989-2009. 20 lat po upadku gospodarki socjalistycznej". Praktycznie wszyscy jej goście chwalili nas za trud ostatnich 20 lat. Praktycznie wszyscy, oprócz Lecha Kaczyńskiego.


Od pochwał zaczął sam prezes Europejskiego Banku Centralnego Jean-Claude Trichet. Ciepłych słów nie szczędził też unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia.  Zagranicznym gościom wtórował prezes NBP- Sławomir Skrzypek. Wszyscy się cieszyli, że transformacja się udała, że jesteśmy w Europie i żyje nam się lepiej.  Wszyscy, z wyjątkiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Bo niby odnieśliśmy sukces, ale on mógł być jeszcze większy i prezydent z błyskiem w oku skupił się na "potknięciach". Nie byłby sobą gdyby nie skorzystał z okazji i nie dał upustu swoim odwiecznym frustracjom. W pierwszej fazie transformacji PKB i stopa życiowa znacznie spadały. Bezrobocie, zjawisko nieznane realnemu socjalizmowi, osiągnęło tempo dwucyfrowe - przypomniał Lech Kaczyński, ale jednak najdłużej mówił o "układzie". Wg Lecha Kaczyńskiego po 1989r. polska gospodarka, to gospodarka układu, a nie konkurencji, że doszło do zbratania, "koaptacji" części elit postkomunistycznych i solidarnościowych, że gdyby nie te perturbacje okresu transformacji, PKB Polski w przeliczeniu na mieszkańca mógłby być o - UWAGA!  10-15 proc. wyższy.  Nie wyjawił jednak gościom, wśród których nie brakowało tęgich głów, jak to wyliczył. Jakby mimochodem prezydent pochwalił twórcę reform w Polsce, Leszka Balcerowicza. Ale nie byłby sobą, gdyby  nie zaczął się natychmiast rozwodzić nad zgubną polityką nadmiernego schładzania gospodarki. Na koniec poszybował pod niebiosa. Ogłosił wszem i wobec, że wzrost PKB w I kwartale jest niższy, niż podał GUS. Wg prezydenta teraz mamy ok. 0% wzrostu, niby podano, że 0,8 %, ale aparat statystyczny wg profesora Kaczyńskiego jest niedoskonały. Polska przez te 20 lat zmieniła się, ale Kaczyński - ani o jotę. Taka mowa jak ulał pasowałaby do PiS-owskiego wiecu. Na międzynarodowej konferencji lepiej by było ugryźć się w język.
Panie prezydencie Kaczyński -społeczeństwo to właśnie UKŁADY. Bez układów nie bylibyśmy ludźmi tylko gromadą małp. Każdy człowiek wchodzi w różne zależności, związki z innymi ludźmi. To właśnie tworzy nasze społeczeństwo. Związki te nie mogą być patologiczne czy przestępcze, ale być muszą. Nie ma biznesu bez zaufania, nie ma zaufania bez poznania partnera, nie ma poznania bez stworzenia jakichś "zależności". Biznes ZAWSZE opierał się na układach. Tyle że takich spraw ludzie uczą się już w dzieciństwie bawiąc się na tym słynnym PODWÓRKU. Ale ktoś kto nie miał nigdy kolegów w dzieciństwie nie mógł nauczyć się podstaw współżycia i stosunków miedzyludzkich.
Ciekawa jestem ile to małpeczek zaserwowała sobie Jego Niskość przed wystąpieniem? Jeśli nie więcej niż cztery, to wykład był na miarę osoby wygłaszającej, czyli około 150 cm. Ale jeśli Jego Niskość pozwoliła sobie na golnięcie np. 10 małpeczek to to był bardzo dobry wykład :)i goście z zagranicy, niby fachowcy powinni to docenić i się uczyć. W końcu Jego Niskość jest najważniejszą osoba w Polsce i profesorem więc wie, czy 15%, czy - jak to mowił towarzysz Gomółka - koma cztery. Albo i nie. Ci goście to tak naprawdę zdenerwowali Jego Niskość, bo żaden z nich się nie zająknął nawet o sukcesach gospodarczych najlepszego premiera w historii Polski, Jarosława Kłamczyńskiego, który doprowadził do wzrostu wyrostu i wogóle..... A tak było, Jego Niskość może to potwierdzić. Tak, że jest jak jest, bo jest UKŁAD, więc Jego Niskość dał wykład i tyle. A komu sie nie podoba, to won do Niemiec.


Dodam na marginesie, że bracia Kaczyńscy podkreślaja przy każdej okazji, że pochodza z wyzszych sfer. Tam uczono jezykow obcych, baletu, i poprawnej polszczyzny......ale nauka niestety poszla w las, bo do tej pory nic z tych klimatow nie bylo nam dane

http://fotoforum.gazeta.pl/3,0,1492215,2,11.html


Kochani cierpliwości:




Eliza (13:00)

04 czerwca 2009
W idiotyzmach nie jesteśmy osamotnieni, Polska ma Kaczyńskich, Rosja- Kowalowa

Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej umieściło na swojej oficjalnej stronie internetowej tekst, w którym odpowiedzialnością za rozpętanie II wojny światowej obarczono Polskę.

Tekst ukazał się w rubryce "Historia - przeciwko kłamstwu i fałszerstwom". Jego autorem jest pułkownik Siergiej N. Kowalow, który napisał, że wszyscy, którzy bez uprzedzeń studiowali historię II wojny światowej, wiedzą, że rozpoczęła się ona z powodu odmowy przez Polskę spełnienia niemieckich roszczeń. Cóż to były za roszczenia? Hitler chciał włączyć wolne miasto Gdańsk do III Rzeszy oraz uzyskać zgodę na budowę eksterytorialnej autostrady i drogi kolejowej, które połączyłyby Prusy Wschodnie z podstawową częścią Niemiec. Kowalow uważa, iż żądania te "trudno uznać za nieuzasadnione”. Dążąc do zapewnienia sobie statusu wielkiego mocarstwa, Polska w żadnej mierze nie chciała zostać młodszym partnerem Niemiec. 26 marca 1939 roku Polska ostatecznie odrzuciła niemieckie roszczenia. Kowalow usprawiedliwia też agresję ZSRR na Polskę 17 września 1939 roku. Jego zdaniem Józef Stalin nie miał innego wyjścia, niż zawrzeć z Hitlerem pakt o nieagresji, by choć na krótki czas odroczyć wojnę z Niemcami i zająć rubieże obronne na zachód od starej granicy radzieckiej.
Kowalowowi niewygodnie wspominać o trzecim warunku Hitlera: Polska miała przystąpić do paktu antykominternowskiego**.
Ze względów psychologicznych przyjęcie ultimatum Hitlera przez Polskę było niemożliwe. Bo gdyby warunki Hitlera przyjęła, tenże pozwoliłby na dozbrojenie się Polski i wiosną 1940 uderzyłby na Związek Radziecki. Bez frontu zachodniego na zapleczu, za to z dobrze uzbrojoną dwumilionową armią polską u boku. Do Moskwy miałby tylko 250 km, a do Leningradu - jeszcze mniej. Bazy zaopatrzeniowe byłyby podciągnięte bardziej na wschód, a transport przez Polskę bezpieczniejszy. Gdyby uderzył na początku maja, do Moskwy dotarłby przed pierwszymi mrozami.
Państwa zachodnie ze stoicką cierpliwością czekałyby aż Związek Radziecki się wykrwawi i zanim by pomyślały o jakiejś ewentualnej pomocy, zdążyłby wyzionąć ducha. Tylko wtedy zamiast mieć reżim  komunistyczny mielibyśmy totalitaryzm faszystowski.
Polska nie poniosłaby takich strat materialnych i humanitarnych, jak to miało miejsce, ale z pewnościa straciłaby na dziesięciolecia prestiż, ale przedewszystkim zafundowałaby sobie na własne życzenie ogromną rysę moralną, która nie godzi się z polską mentalnością i z tego ostatniego powodu dusza mi się raduje przeogromnie że do tego nie doszło.
No i również gdyby doszło nie byłoby” księżycowych” artykułów na temat polskiej winy za rozpętanie II wojny światowej.
Ciekawe ile czasu upłynie, żeby Rosjanie odkryli, że Hitler był bardzo przedsiębiorczym menedżerem, a kraje Europy Wschodniej, okażą się winne tego, iż znalazły się na jego i Stalina drodze.
Ale w sytuacji kiedy w Europie rehabilituje się nazistów, to się ma takich, a nie innych "profesorów" w rosyjskim MONie.




Tekst w oryginale:

**http://pl.wikipedia.org/wiki/Pakt_antykominternowski
Eliza (23:12)

03 czerwca 2009


BBN- hieny z "górnej półki"

Jako "haniebny atak wyborczy na rząd" określił rzecznik rządu Paweł Graś raport BBN obciążający gabinet Donalda Tuska odpowiedzialnością za śmierć Polaka uprowadzonego w Pakistanie. W przygotowanej przez Biuro Bezpieczeństwa Narodowego analizie napisano, że Piotr Stańczak, porwany i zabity w Pakistanie, był ofiarą "nieskutecznych działań rządu RP".

Analiza BBN w sprawie śmierci zamordowanego w Pakistanie geologa Piotra Stańczaka, to polityczna gra przed zbliżającymi się wyborami do Parlamentu Europejskiego, ukazująca się na kilka dni przed tymi wyborami, gdy tymczasem raport w sprawie porwania i zabójstwa Polaka został przygotowany miesiące temu.
Wychodzenie z takimi oszczerstwami świadczy tylko o braku dobrego smaku, kogoś kto sprawuje ważny urząd państwowy.
Aby uwolnić polskiego geologa, zarówno nasze, polskie służby, jak i służby sojusznicze, bardzo intensywnie pracowały nad tą sprawą.
Skoro BBN tak haniebnie żeruje na ludzkim nieszczęściu, można iść po tej linii myślenia i powiedzieć rownież, że Prezydent Kaczyński jest winien tej śmierci, bo wysłał list do rządu pakistańskiego bez jakiegokolwiek skutku, tylko że taki tok rozumowania prowadzi do paranoi. Tym koreferatem Szczygły do państwowego dokumentu, oburzona jest również rodzina Piotra Stańczaka. Jaką świnią trzeba być, pozbawioną człowieczeństwa, żeby dla "urwania" 1% Platformie stoczyć się do rynsztoka i krążyć jak hieny po cmentarzach  wykopując zmarłych, żeby nimi okładać przeciwnika przed wyborami. Prezydent ze stoickim spokojem przygląda się temu horrorowi milcząc, dla mnie jego milczenie jest znakiem przyzwolenia. Kilka dni temu prezes PiS Jarosław Kaczyński zapewniał przed kamerami, że jedyna partia z tej najwyższej półki to PiS, nie sprecyzował tylko gdzie się te półki znajdują? Myślę że chodziło prezesowi o przechowalnie zwłok, bo tą analizą Szczygło przybił ostatni gwoźdź do ich trumny. Panie prezesie melduję wykonanie zadania - złożyłem ciało na marach. 
Apeluję aby do czasu wyborów opieczętować szafę "z małpkami" w pałacu prezydenckim, bo skutki ich dostępności są jak widać straszne.
A tak na marginesie, BBN to przechowalnia nierobów, matołów i niedobitków PiSu przy pałacu prezydenckim, którzy za ponad 200 mln rocznie produkują kilka kartek papieru. Czy Polskę stać na tak wysoką pomoc socjalną dla tych bezrobotnych?
 


http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/10,88721,6684597,BBN__Sikorski_winny_smierci_inzyniera.html
Eliza (23:53)

02 czerwca 2009


Stocznie uratowane - Bóg odwrócił się od PiSu

Stocznia w Gdańsku uratowana, sprzedaż stoczni w Szczecinie i Gdyni - najprawdopodobniej zaakceptowana. Tym razem udało się? Komisarz ds. konkurencji Neelie Kores przyjęła najnowszą wersję planu restrukturyzacji Stoczni w Gdańsku.

Zgoda Komisji oznacza, że pomoc publiczna udzielona dotychczas zakładom w Gdańsku zostaje uznana za "legalną" - bo związaną z konkretnym planem restrukturyzacji. I dlatego nie będzie musiała być zwrócona (a gdyby musiała być, stocznia byłaby skazana na bankructwo).
W trakcie spotkania z min.Gradem, komisarz Kroes odniosła się także do stoczni w Gdyni i Szczecinie. Majątek stoczni został podzielony na kawałki. Najważniejsze elementy Szczecina i Gdyni kupiła spółka United International Trust.  Cała operacja sprzedaży majątku stoczni w Szczecinie i Gdyni miała zostać zakończona do końca maja, ale ze względu na wymogi polskiego prawa, min.Grad poprosił o przedłużenie terminu. I Kroes dała na to zgodę - przesunęła termin zakończenia na 30 czerwca.
Dzisiejsze decyzje Brukseli w sprawie polskich stoczni są sporym osiągnięciem rządu. Opozycja wiesza psy na ministrze skarbu Aleksandrze Gradzie i próbuje na niego zrzucić całą odpowiedzialność za kłopoty stoczni. Ale prawda jest taka, że to on okazał się być pierwszym polskim politykiem, który z Brukselą wynegocjował plan działania dla stoczni - i konsekwentnie go zrealizował. Poprzedni ministrowie skarbu umieli tylko lekceważyć Komisję i nie realizować uzgodnionych porozumień.
Być może Jarosław Kaczyński modlił się nie do tego Boga co trzeba o kryzys i upadek stoczni? Na dodatek przedwczoraj Premier Tusk i GUS podali wzrost gospodarczy za I kwartal, na malenkim wprawdzie, ale jednak "plusie" i już PiS przebąkuje, że może w II kwartale Polska zaliczy jakiś minimalny "minusik", może choć fabrykę "OPLA" w Gliwicach zamkną, może, może, może.......
PiS ma pecha, pewno już gromnicę w kościołach palą, aby coś się złego wydarzyło, bo inaczej w jaki sposób Kaczyński udowodni , że miał rację, kiedy jak Nostradamus przepowiadał w ostatnich tygodniach katastrofy jakie sprowadzi na nasz kraj Platforma? No i Guzikiewicz. Cóż biedaczysko zrobi z całym zapasem opon? I te zarezerwowane autokary żeby szturmować Warszawę, i kiełbaski na grilla pod Pałacem Kultury?i zapas kamieni, które przywieźli specjalnie z kamieniolomow z Chwałkowa, a którymi mieli obrzucać policje?
Media mają teraz moralny obowiązek trąbić na okrągło, ze nie tupaniem i obrażaniem sprawa została wynegocjonowana. Niech młodzi zobaczą, że można inaczej niż próbują to przedstawić od miesięcy Kaczyńscy.
Stocznie są w prywatnych rękach, a pomoc publiczna jest pod kontrolą KE - jak życie pokazało, jest to skuteczny hamulec przed zapędami pompowania pieniędzy podatników w ekonomiczną trupiarnię.


Panie Kaczyński Bóg do którego trzeba się modlić nazywa się ROZUM.






http://haneczka1950.blox.pl/resource/Ku_Klux_Klan_4_RP.jpg
Eliza (23:00)